Toruń: miasto wojewódzkie. To nasza racja stanu - rozmowa z Łukaszem Walkuszem, Przewodniczącym Rady Miasta Torunia

Biznes Ludzie
Biznes Opinie
torun
Fot. Mariusz Załuski
łukasz walkusz
  • Z ŁUKASZEM WALKUSZEM, Przewodniczącym Rady Miasta Torunia, rozmawiają Ryszard Warta i Mariusz Załuski

Na dzisiejszej sesji Rady Miasta planowane jest odsłonięcie herbu województwa kujawsko-pomorskiego i przyjęcie stanowiska z okazji 25-lecia istnienia regionu. Dlaczego Toruń czekał z tym tak długo? Przez ćwierć wieku było sporo jubileuszy…

Zacznę od tego, że dla nas – radnych, a zarazem mieszkańców Torunia i województwa kujawsko-pomorskiego – to symboliczna i naprawdę ważna uroczystość. Zarówno projekt stanowiska w sprawie upamiętnienia powstania województwa, i odsłonięcie herbu województwa, to moja osobista decyzja i moja kompetencja.

A dlaczego dopiero teraz? Można by odpowiedzieć, że to pytanie nie do mnie, bo jestem przewodniczącym Rady Miasta dopiero od dwóch miesięcy. Pewnie w jakiejś części wynika to też z tego, że toruńska rada ma swoje tradycje, sala obrad posiada dosyć ascetyczny wystrój i jakiekolwiek zmiany zachodzą tu powoli... W każdym razie teraz uznaliśmy, że województwo kujawsko-pomorskie - które już jakiś czas temu osiągnęło pełnoletniość i dziś jest takim w pełni dojrzałym młodzieńcem – w sali rady swojego miasta stołecznego, czy też współstołecznego, powinno mieć herb. Nasze województwo po prostu mocno już ugruntowało swój byt na mapie Polski i jest dynamicznym organizmem.

Pewnie zastanawiał się Pan nad alternatywnym scenariuszem – co by było, gdyby te 25 lat temu Toruń został pozbawiony wojewódzkiego statusu i nie pełnił funkcji ośrodka, gdzie z poziomu regionu zarządza się chociażby funduszami unijnymi. Co Pana zdaniem miasto by straciło?

Taki scenariusz byłby dramatyczny, a stracilibyśmy bardzo wiele. Stołeczność sytuuje nas w ekstraklasie kilkunastu miast naszego kraju…

…dokładnie osiemnastu…

Tak, a to oznacza, że w Toruniu jest wiele instytucji - nie tylko samorządowych, ale i rządowych - że taki status przyciąga biznes, a za tym idą miejsca pracy, że mamy szanse na wiele projektów infrastrukturalnych. Bo co tu dużo mówić, na przykład układ drogowy w Polsce w dużej mierze opiera się o takie miasta, które stołeczność posiadają. Gdybyśmy w 1999 roku nie uzyskali tego statusu, to jestem w stanie wyobrazić sobie na przykład scenariusz, w którym Toruń omija autostrada.

Kiedy reforma Jerzego Buzka wchodziła w życie, liczba miasta wojewódzkich spadła z 49 do 18. Czyli 31 miast zmieniło swój status - były w tej grupie ośrodki, które trochę na wyrost zyskały status wojewódzki w czasie gierkowskiej reformy, ale też duże i znaczące miasta, jak Częstochowa, Radom czy Koszalin. Im się nie udało, nam się udało i w przyjmowanym stanowisku słusznie operuje się kategorią „sukcesu”. Czy my ten sukces w optymalny sposób wykorzystaliśmy? Jest coś, co można było wykorzystać lepiej?

To był zdecydowanie sukces, dlatego też na sesję zaprosiliśmy m.in. parlamentarzystów z tamtej kadencji 1997 – 2001, zaprosiliśmy marszałków Jana Wyrowińskiego i Jerzego Wenderlicha. Może to zabrzmi podniośle, ale dla Torunia ten sukces to była i jest racja stanu.

A jak go wykorzystaliśmy?

Oczywiście nigdy nie jest tak, że nie mogłoby być lepiej. W pierwszym okresie to województwo się tak naprawdę ugruntowywało, bo przecież nie był to super zintegrowany organizm… Wszystko co piękne dojrzewa powoli.

Kujawsko-pomorskie to rzeczywiście różne krainy - i historycznie, i kulturowo…

Województwo rodziło się w bólach, a sam proces powstawania nowej tożsamości nie był łatwy. Ale po 25 latach można powiedzieć, że to już spójny organizm, że udało się przezwyciężyć pewne animozje. Jeszcze kilkanaście lat temu pojawiały się odśrodkowe głosy, dziś już ich nie ma. To też wynik polityki samorządu województwa, która wyraźnie zmierza do zrównoważonego rozwoju, żeby integrować i promować to województwo. 

Na pewno kujawsko-pomorskie na mapie Polski jest dosyć oryginalnym organizmem, bo mamy u nas chociażby aż pięć miast prezydenckich, co się w niewielu województwach zdarza. Spójrzmy na przykład na województwo pomorskie, tam jest wyraźna dominacja jednego, trójmiejskiego ośrodka.   

Właściwie wszystkie nasze sąsiedzkie regiony mają taką silną aglomeracyjną dominantę.

Tak, a my mamy kilka silnych ośrodków, wojewoda jest przecież w Bydgoszczy, Bydgoszcz jest większym miastem niż Toruń. Na pewno są to dla nas i szanse, i zagrożenia - biorąc pod uwagę aspiracje tych miast. Wydaje mi się jednak, że można to przekuć w  sukces. Patrząc na obiektywne wskaźniki widać, że to województwo rozwija się w sposób zrównoważony, cały czas idziemy do przodu. 

Kujawsko-pomorskie powstawało nie tylko w bólach, ale właściwie w realiach konfliktu społecznego. W Bydgoszczy zabiegano o coś, co byłoby odtworzonym dawnym wielkim województwem bydgoskim sprzed 1975 roku, w Toruniu była to perspektywa nie do zaakceptowania, choćby dlatego, że doświadczenia z tego okresu były - w opinii części torunian - bardzo złe. Dochodziła do tego długa tradycja wzajemnych animozji. Czasem ten płomień na nowo się rozpala, jak na przykład podczas niedawnej „wojny śmieciowej”, ale potem emocje opadają. Relacje obu tych miast rzeczywiście się poprawiają? 

Absolutnie tak. Toruń to miasto, które w pewnym okresie naszej historii było dominujące w tej części kraju, miało też znaczenie europejskie. To miasto, które po okresie upadku, w dwudziestoleciu międzywojennym znów rozkwitło, stało się stolicą województwa pomorskiego. Jeszcze później obecność w województwie bydgoskim powodowała negatywne nastroje w Toruniu. 

Dzisiaj jednak jesteśmy w takim momencie, w którym nowe pokolenia zupełnie inaczej postrzegają tamte konflikty. Dziś bardziej patrzymy na szanse rozwojowe obu tych miast. Bardzo wielu ludzi codziennie przemieszcza się  z Torunia do Bydgoszczy, bądź z Bydgoszczy do Torunia, mamy wspólne cele i różnego rodzaju wspólne przedsięwzięcia. Myślę, że te perspektywy są dobre. Zmieniła się też polityka dotycząca obszarów metropolitalnych. Jeszcze do niedawna istniała idea, żeby budować wspólną metropolię toruńsko-bydgoską, czy bydgosko-toruńską. To nie szło najlepiej. Nastąpiła zmiana strategii i oba miasta tworzą dziś oddzielnie własne obszary metropolitalne. Myślę, że także to te konflikty załagodziło. Funkcjonalne powiązania, paradoksalnie, stają jeszcze silniejsze niż mogłoby to być w ramach sztucznie budowanej metropolii.

Za chwilę, gdy między  Toruniem i  Bydgoszczą powstanie w pełnym wymiarze droga S10, gdy pojawią się dalsze projekty infrastrukturalne łączące oba te miasta, doprowadzi to do jeszcze większego faktycznego zbliżenia.  Nie zapominajmy jednak, że dzięki rozwojowi sieci dróg bliżej nam także czy to do Grudziądza, czy do Włocławka, a dzięki docelowej przebudowie DK15 podobnie stanie się z Inowrocławiem. Ten region naprawdę może się stać takim komplementarnym obszarem w centralnej Polsce,  a dzięki temu Toruń, jako jego stolica samorządowa, może tylko zyskiwać. 

Ten bydgosko-toruński obszar gospodarczy to jednak jest  przyszłość, przynajmniej w konfrontacji z regionami nas otaczającymi, które mają swoje wyraźne centra metropolitarne, klasy Poznania, Łodzi, czy Trójmiasta. 

Zgadza się.

Patrzy pan na sprawy Torunia z dwóch perspektyw - od lat pracuje pan w Urzędzie Marszałkowskim i także od lat działa pan w samorządzie Torunia. Nie ma pan wrażenia, że czasami torunianie nie do końca doceniają to, że żyją w mieście rangi wojewódzkiej?           

W naturze ludzkiej jest coś takiego, że rzeczy, które są korzystne, szybko przyjmujemy jako coś naturalnego i oczywistego. Jestem jednak przekonany, że mieszkańcy Torunia  absolutnie dostrzegaj tę wartość, jaką jest współstołeczność Torunia. Bez wątpienia aktywność mieszkańców Torunia w trakcie wydarzeń, organizowanych przez samorząd województwa kujawsko-pomorskiego, przekłada się na świadomość tego, że to właśnie w Toruniu ulokowany jest Urząd Marszałkowski. Mam wrażenie, że mieszkańcy to doceniają, natomiast niekoniecznie już, przynajmniej do tej pory, dostrzegały to władze Torunia. Mamy jednak nowe otwarcie, jest nowy prezydent, nowa rada miasta – dostrzeganie stołeczności naszego miasta, chociażby przez takie gesty, z jakim będziemy mieli do czynienia 18 lipca, będzie jeszcze lepsze.

Trudno sobie wyobrazić  scenariusz,  w którym mielibyśmy nie skorzystać z tych narzędzi i możliwości, które daje obecność Urzędu Marszałkowskiego, Zarządu Województwa, marszałka. Tym bardziej, że nasze urzędy dzieli tylko ulica. To, że mam te dwie perspektywy, jest wartością dodaną. To patrzenie z perspektywy wojewódzkiej daje szansę także szerszego spojrzenia na rozwój Torunia.

 

CZYTAJ WIĘCEJ: