Nasi w Paryżu startują, nasi też kibicują NASZ KOMENTARZ

Region Raport
Biznes Opinie
#
Fot. Paris Olympics 2024/x.com

Zaczęło się! W Paryżu trwają igrzyska olimpijskie i już w pierwszych dniach rywalizacji zobaczyliśmy naszych sportowców. Biało-Czerwoni z województwa kujawsko-pomorskiego przeplatają lepsze starty gorszymi, ale tych udanych występów, na razie na wczesnych etapach zmagań, na szczęście też nie brakuje.


Byłem w Paryżu kilka razy, znam miasto nie najgorzej. Widziałem nieraz tłumy turystów w najbardziej atrakcyjnych miejscach francuskiej stolicy i nie dziwię się tym, którzy twierdzą, że mieszkać w pobliżu turystycznych hitów za wygodnie nie jest - wystarczy sobie wyobrazić niezliczonych przyjezdnych, którzy non stop przechodzą pod oknami. W porównaniu z igrzyskami to jednak nic, bo obecnie miasto pełne jest ciągnących się kilometrami barierek, ograniczeń, płotów i wszystkiego co ma zapewnić sprawny przebieg rywalizacji. Dla igrzysk może to niezbędne ułatwienie, dla miejscowych istny koszmar i szereg utrudnień.


Być może tak być jednak musi, by igrzyska mogły się odbyć naprawdę w sercu Paryża, a nie gdzieś na przedmieściach. Oglądając kolejne relacje ze sportów odbywających się na świeżym powietrzu można praktycznie zwiedzać miasto, bo telewizyjni realizatorzy chętnie pokazują zabytki. Igrzyska wpakowano w Paryż, a Paryż wpakowano w igrzyska - wiele konkurencji można przynajmniej częściowo oglądać nawet za darmo ustawiając się np. na trasie kolarskiego wyścigu.


A jak tam sobie radzą nasi? Przyznam, że w gronie polskich nadziei na bardzo przyjemną niespodziankę widziałem Klaudię Breś z Zawiszy, jednak zawodniczka bydgoskiego klubu w strzelaniu z pistoletu pneumatycznego odpadła już w eliminacjach. Szkoda, ale przed Breś jeszcze druga szansa w strzelaniu z pistoletu sportowego.


To może wioślarstwo? Pisałem w ostatnich tygodniach o naszej czwórce podwójnej, w której mamy po jednym bydgoszczaninie, torunianinie i włocławianinie. Powiedzieć, że panowie to nadzieja medalowa, to nie powiedzieć nic, wszak mowa o jednej z najlepszych osad świata. I na razie jest dobrze, bo w eliminacjach Fabian Barański, Mateusz Biskup i Mirosław Ziętarski, wsparci Dominikiem Czają, zrobili swoje. Awans do finału bez konieczności walki w repasażu da i spokojne głowy, i oszczędność sił. Szansa na medal będzie w środę duża, ale osady z podobnym celem są tak naprawdę cztery. A miejsc na podium jest o jedno mniej.


W kolarstwie wystąpił Michał Kwiatkowski, dla którego jazda indywidualna na czas miała być przetarciem przed wyścigiem ze startu wspólnego i dokładnie tym była. Nasz kolarz wiedział, że w czasówce o naprawdę wysokie miejsce nie powalczy i po prostu dotarł do mety.


No i Aneta Rygielska z Torunia. Zawodniczka Pomorzanina dostarczyła nam chyba najwięcej emocji. W olimpijskim debiucie 28-latka stoczyła walkę zaciętą i triumfowała po niejednogłośnej decyzji sędziów, choć przed zakończeniem pojedynku została jeszcze ukarana odjęciem punktu. Mimo to wygrała.


Olimpijskie pięściarstwo nie przeżywa w Polsce dobrych chwil. Tradycje mamy fantastyczne, nasi dawni mistrzowie sprzed kilku dekad zapisali się złotymi zgłoskami w dziejach polskiego sportu, ale od lat coś w boksie „nie idzie”. Dla młodych sportowców znacznie bardziej kusząca jest wizja kariery zawodowej, a na dodatek akurat w naszym kraju popularne stały się pseudosporty pseudowalki, w których zamiast szlachetnej „szermierki na pięści” odbywa się krwawe mordobicie z udziałem patocelebrytów. W tym wszystkim miejsca na boks w wydaniu olimpijskim jest mało i tym większy należy się szacunek tym, dla których wciąż jest esencją tej dyscypliny.


Rygielską czeka teraz wyzwanie najtrudniejsze z możliwych, czyli walka z Turczynką Busenaz Sürmeneli. Bądźmy szczerzy, losowanie miała trudne i nieprzypadkowo na fachowych forach od razu pisano, że spośród Polek właśnie ona ma drabinkę szczególnie ciężką. Z drugiej jednak strony, jeśli jej najbliższa przeciwniczka w ostatnich latach w ogóle cokolwiek przegrała, to akurat z torunianką podczas mistrzostw Europy w 2022 roku. Pozostaje więc wyjść do ringu i po prostu znowu spróbować dać z siebie wszystko i udowodnić, że tamta wygrana z Sürmeneli przypadkowa nie była.


A kończąc na dziś wątki regionalne trzeba wspomnieć jeszcze o kibicach z Kruszwicy. Ci tak gorąco wspierali naszych siatkarzy, że aż ich pokazano zupełnie z bliska w transmisji na cały świat.

 

CZYTAJ WIĘCEJ: