Zdecydowanie spadła liczba wypadków w pracy w naszym regionie w porównaniu z kwietniem. Państwowa Inspekcja Pracy podsumowała maj

Biznes Region
Biznes Opinie
mechanik leżący pod samochodem
Fot. 123rf

Zdecydowanie spadła liczba wypadków w pracy w naszym regionie w porównaniu z kwietniem. W maju 2024 roku do Okręgowej Inspekcji Pracy w Bydgoszczy zgłoszono ogółem 7 wypadków, w tym 2 wypadki śmiertelne, 1 wypadek ciężki, 3 wypadki zbiorowe oraz 1 wypadek lekki. Miesiąc temu wypadków było 18, w tym 6 śmiertelnych.


Wypadki śmiertelne

  • 7 maja 2024 roku pracodawca zawiadomił inspektora pracy o wypadku, któremu uległ pracownik grudziądzkiego zakładu transportowego w dniu 24 kwietnia 2024 roku na terenie hurtowni materiałów budowlanych w Gnieźnie. Po przyjeździe na miejsce rozładunku kierowca samochodu ciężarowego odsłonił plandekę z przyczepy i na czas rozładunku stanął z boku pojazdu. Po chwili mężczyzna źle się poczuł i stracił przytomność. Pomimo podjętych czynności reanimacyjnych zmarł.
  • 25 maja do wypadku doszło w zakładzie produkcji wyrobów spożywczych w Warlubiu. Poszkodowany czyścił elementy taśmociągu linii produkcyjnej. Prace wykonywane były z kosza, jaki został podniesiony przez elektryczny wózek widłowy na wysokość około 4 metrów. W wyniku zsunięcia się kosza z wideł wózka nastąpił upadek kosza wraz z poszkodowanym na posadzkę hali. W wyniku doznanych urazów mężczyzna poniósł śmierć.

 

Wypadki ciężkie

  • 11 maja uległ wypadkowi pracownik zakładu chowu i hodowli bydła w Kobylnikach. Podczas dojenia krowy doszło do spłoszenia zwierzęcia. Zwierzę szarpnęło łańcuchem powodując przygniecenie pracownika do barierki. W wyniku tego zdarzenia mężczyzna doznał urazów głowy, w tym złamania ścian bocznych oczodołu, złamania kości szczękowej oraz urazów ucha prawego.

 

Na temat wypadków w pracy rozmawialiśmy z Waldemarem Adametzem, zastępcą Okręgowego Inspektora Pracy ds. Nadzoru w Bydgoszczy.

Co najbardziej zszokowało inspektorów podczas tegorocznych kontroli?

Inspektora, który pracuje już 25 lat w Państwowej Inspekcji Pracy już nic nie jest w stanie zszokować. Prawda jest taka, że nie ma mądrych wypadków. Z reguły przy badaniu tego typu zdarzeń inspektor zastanawia się: co takiego się stało, że dany pracownik włożył do tej maszyny rękę?, co się stało, że swoją głowę wcisnął w to konkretne miejsce?, po co dopychał jakiś rodzaj materiału nogą, a nie kijem? Pośpiech zapewne odgrywa tu dość kluczowe znaczenie, ale – niestety, często to maszyny są w takich przypadkach szybsze.

 

Do jakiego rodzaju urazów dochodzi?

Maszyna z reguły wciągnie pracownika za luźny rękaw czy rękawicę. Zdarzają się też sytuacje, że coś zatka się przy przenośnikach. Pracownik zamiast wyłączyć maszynę i zweryfikować usterkę działa w pośpiechu -  chce szybko wyjąć coś ręką. Niestety, co pewien czas, to się nie udaje. Przy produkcji przemysłowej dochodzi do typowych urazów mechanicznych dłoni – najczęściej następuje tu amputacja palca czy nawet całej kończyny. Mamy też tu do czynienia z największą liczbą wypadków.

 

Najczęściej ciężkie i śmiertelne wypadki odnotowuje się w budownictwie?

To prawda ze względu na specyfikę branży. To nie jest maszyna, którą po prostu można zabezpieczyć. W budownictwie wszystko jest dynamiczne – rusztowania muszą rosnąć razem z budynkiem, trzeba dorabiać ich kolejne piętra, powstają nowe zabezpieczenia. I często zdarza się tak, że pracownicy idą na skróty – na jednym piętrze wykonują zabezpieczenia, a na innym już niekoniecznie. Chodzi głównie o oszczędności – czasu i pieniędzy. 

 

Która grupa wiekowa jest najczęściej narażona na wypadki?

To przede wszystkim nowi pracownicy w danym zawodzie. Najczęściej nie znają ani zagrożeń ani specyfiki danej pracy. Jest to prawie 40 proc. Ludzie młodzi i bez doświadczenia nie mają wystarczającej świadomości, że maszyna obrotowa w postaci pilarki czy obrabiarki jest w stanie uciąć czy też amputować na przykład palec lub dłoń.

 

Pracodawcy też nie są bez winy?

Wina często rozłożona jest równomiernie. Na pracodawcy leży bowiem obowiązek zabezpieczenia miejsca pracy. Czasami mówię, że maszyna powinna być "idiotoodporna". Jeżeli ktoś chciałby sobie zrobić krzywdę to nie powinien mieć w ogóle takiej możliwości. Problem jednak polega na tym, że wszystkich maszyn nie zabezpieczymy w stu procentach. Część robocza musi pozostać otwarta. Istotne jest też, aby przykład dotyczący bezpieczeństwa szedł z góry – od samego pracodawcy. W firmach, w których nie ma wysokich standardów bezpieczeństwa jest to zaniedbywane. 

 

Czytaj także: