Trzykrotnie większa liczba zgonów niż urodzeń w Kowalu może budzić niepokój.
Problem jest poważny. Z wyjątkiem może kilkunastu największych miast w różnych częściach Polski, do których przeprowadzają się ludzie w poszukiwaniu lepszej pracy, to w zasadzie wszystkie gminy i miasta w Polsce z problemem niskiej dzietności się borykają. Znam takie przypadki na przykład na "wschodniej ścianie", gdzie w kilkutysięcznej gminie rodzi się w roku czwórka dzieci. To jest po prostu dramat! W Polsce mamy jeden z najniższych w Europie wskaźników demograficznych, przekraczający zaledwie jeden, a powinno być powyżej dwóch. Bardzo się tym martwię. Co z tego, że Kowal pięknieje i powstają różne rzeczy dla mieszkańców? Jak patrzę na szkoły, przedszkola, na halę sportową, place zabaw to myślę, że jak tak dalej będzie, to niedługo będą piękne budynki i obiekty, a nie będzie ludzi, którzy mogliby z nich korzystać. Prosty przykład - szkoła podstawowa w Kowalu miała 30 lat temu 800 uczniów, na początku nowej ery ponad 600, a w tej chwili mamy 300. To są nie tylko dzieci z miasta, bo w jednej trzeciej są to mieszkańcy sąsiedniej gminy Kowal. Te dwa tysiące złotych "kowalskiego becikowego" to symboliczne pokazanie, że to jest bardzo ważny problem. Często robię takie porównania. W Kowalu liczba mieszkańców spadła do około 3.300, a byłaby dużo, dużo mniejsza, gdyby nie to, że ponad 25 procent mieszkańców przybyło do nas z zewnątrz. Gdyby nie oni byłoby nas dużo mniej. Tylko to nie jest do końca rozwiązaniem, bo nam mieszkańców z zewnątrz przybywa, ale gdzie indziej ubywa, a generalnie problem w Polsce nie znika.
Program "800+" pokazał, że rozdawanie pieniędzy to nie jest droga do zwiększenia dzietności. Jego krytycy twierdzą, że bardziej przydałyby się na przykład żłobki czy przedszkola. Jak to wygląda w Kowalu?
Od niedawna mamy taki mini żłobek. Jeśli chodzi o miejsca w przedszkolu, to zawsze mieliśmy więcej miejsc niż dzieci. Przyczyny małej liczby urodzin są różne. To są zmiany społeczne, ale też i trochę polityka ma znaczenie. Moim zdaniem próba zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych odbiła się negatywnie. Z różnych badań socjologicznych wynika, że młodzi ludzie po prostu chcą korzystać z życia. Wielu młodych, nie wszyscy, decyzję o ewentualnej prokreacji zostawiają na później. Przedtem to było tak: najpierw dzieci, potem piesek czy kotek, a dziś często są zwierzątka w domu, a dzieci nie ma. Nie można też mówić, że są trudne warunki. Kiedyś było dużo trudniej, a dzieci w każdej rodzinie była dwójka, czy trójka.
Co na to można poradzić?
To są problemy bardzo złożone i skomplikowane. Wszyscy przegrywamy z nimi. Niedawno miałem spotkanie z ósmoklasistami. Mieliśmy kiedyś cztery klasy w szkole podstawowej, potem były trzy, no a teraz dwie. Niedługo będzie tylko jedna, więc jest naprawdę, czym się martwić i przejmować. Poprzez różne systemy preferencyjne i podatkowe tworzymy u nas dobre warunki do życia. Chcielibyśmy, żeby rodziło się więcej dzieci. Urodzenie każdego dziecka w Kowalu to jest dla mnie pozytywne wydarzenie i to śledzę. W 2024 roku tylko 17 dzieci się nam urodziło, a zgonów było trzy razy więcej. Jest się czym przejmować. Rodzi się trzy razy mniej mieszkańców, niż umiera. I to jest smutne, dramatyczne wręcz. Jednocześnie przybywa dynamicznie ludzi w wieku emerytalnym, którym trzeba będzie zapewnić opiekę, emeryturę i świadczenia. Na to będzie trzeba znaleźć pieniądze. Tylko skąd je wziąć? No, i kto to będzie seniorami się zajmować?
Dziękuję za rozmowę!