Czas plebiscytów NASZ KOMENTARZ

Puls Dnia
Region Raport
Biznes Opinie
#
Fot. UMT/Sławomir Kowalski

Jeden rok nam się skończył, drugi się zaczął, a to oznacza, że nadeszła pora na plebiscyty i podsumowania. Zabaw tego rodzaju jest jak zwykle multum i nie inaczej wygląda to w sporcie. W plebiscycie znanym najbardziej pojawiły się niedawno akcenty regionalne.

 

Tak to już bywa, że rozmaite zabawy, w których decyduje vox populi, traktować należy jako… zabawy właśnie. O ile w danej dyscyplinie sportowej zmagania zawodników mają zwykle element wymierny, wszak wygra ten, kto zrobi coś od konkurentów szybciej/lepiej/wyżej/itp., o tyle w głosowaniu na najlepszego z najlepszych tej wymierności już brakuje. Bo jak porównać sportowca startującego w konkurencji indywidualnej z tym, który ma obok siebie kolegów z drużyny? Co więcej waży - miejsce w czołówce w sporcie globalnym, czy może jednak zwycięstwo, ale w dyscyplinie niszowej?

Takie rozważania snuć można długo, więc nie dziwi, że rokrocznie przy okazji wyborów tego „naj” pojawiają się kibicowskie komentarze i swary. Bo jeden kibic nie rozumie, jak można było głosować na sportowca A, zaś drugi uważa, że sukces sportowca B wcale nie był znaczny. W skali lokalnej dochodzi natomiast coś jeszcze, czyli wielka mobilizacja środowiska sportów niszowych. W innej redakcji miałem okazję być w kapitule konkursowej i jak na dłoni widziałem, że kluby, o których słyszał naprawdę mało kto, z dyscyplin, o których istnieniu też niewielu wiedziało, liczbą głosów dosłownie gromiły Apatora, Zawiszę i Anwil razem wzięte. A nieco dawniej, w erze popularności papierowych kuponów, bywało i tak, że do redakcji bardzo licznie napływały kupony wypełnione dziecięcym charakterem pisma. Bo gdy koleżanka ze szkoły była nominowana za swoje juniorskie sukcesy, mobilizowała się cała szkoła i gromadnie głosowały wszystkie klasy.

Na  sportowe plebiscyty patrzę więc z przymrużeniem oka, ale ten organizowany przez „Przegląd Sportowy” uwagę przykuwa słusznie, bo impreza to najbardziej prestiżowa i bardzo ceniona także przez samych zawodników. Wyniki są już znane od jakiegoś czasu,  P.T. Czytelnicy z pewnością zdążyli je dobrze poznać, ale wątków regionalnych w głosowaniu nie zabrakło, więc warto się im przyjrzeć raz jeszcze raz, nawet jeśli nie da się ukryć, że ich lista była w tym roku więcej niż skromna. Pisząc na tych łamach swoje podsumowanie roku pisałem już o wioślarzach i właśnie oni byli „najbardziej nasi” w przeglądowym głosowaniu. O sukcesach czwórki podwójnej, wyjątkowo łączącej Bydgoszcz, Toruń i Włocławek, kibice w regionie wiedzą dobrze, za to niestety tym razem nie docenili ich kibice z całego kraju, bo w czołowej dziesiątce naszych wioślarzy jednak zabrakło.

Znalazł się w niej za to Wilfredo Leon, z pochodzenia oczywiście Kubańczyk, ale „nasz” nie tylko jako reprezentant Polski, a i reprezentant regionu. Leon żonę ma bowiem z Torunia, tu jest też właścicielem pierwszoligowych Aniołów. Można dyskutować, na ile duży to związek z kujawsko-pomorskim, by traktować go jako kujawsko-pomorskiego sportowca, wszak w klubach naszych nie grał nigdy i nawet dziś reprezentuje barwy lubelskie. W trakcie plebiscytu w mediach społecznościowych toruńskiej Aniołów za Leona trzymano jednak kciuki bardzo  mocno i chyba skutecznie, bo finalnie zajął on w plebiscycie miejsce trzecie.

I jak tak patrzę, to przyznać trzeba, że toruńskość siatkarza w internetowej sieci niesie się już całkiem szeroko. Wpisałem w wiadomą wyszukiwarkę „Wilfredo Leon Toruń”, a tam pojawiają się i znane portale informacyjne, i na co dzień głównie piłkarskie Weszło, i nawet… plotkarski Pudelek, choć ten niekoniecznie w kontekście ostatniego  plebiscytu, a oczywiście związku znamienitego siatkarza z torunianką. I ten medialny odzew pokazuje, że jednak dobrze się dzieje, że nasze powiązania z Leonem tak mocno podkreślamy, wszak wszelki pozytywny odzew medialny i okazałe zasięgi to tylko plus. Może i mogłoby się pojawiać więcej odnośników na hasło „Wilfredo Leon kujawsko-pomorskie”, lecz na razie kojarzy się siatkarz chyba głównie z Toruniem. I on właśnie był naszym głównym akcentem na niedawnej plebiscytowej gali. Szkoda, że na scenie jedynym, bo wioślarze ze swoim miejscem poza najlepszą dziesiątką przed widownią się nie pokazali. Cóż, taki to już urok plebiscytów.

 

CZYTAJ WIĘCEJ: