Baśnie z toruńskiej kamienicy. Teatr Miejsca zaprasza do Domu Opowieści. NASZA ROZMOWA i ZDJĘCIA

Puls Dnia
Biznes Opinie
Styl Życia
Dom Opowieści w Toruniu
Fot. Facebook Krzysztof Rudek

W znanym nam już Teatrze Miejsca nastał sezon jesienno-zimowy. Choć koła baśniowego roweru zatrzymały się na kilka miesięcy, pasja do opowiadania historii wciąż kręci się pełną parą. Robert Poryziński, mistrz lalkarski i gawędziarz wraz ze swą partnerką Darią Spychałą, otwiera drzwi do Domu Opowieści, gdzie łączy swoją pasję do lalkarstwa z miłością do Torunia. To miejsce, gdzie historie ożywają, a wyobraźnia nie zna granic. Wybraliśmy się na pierwszą, nieoficjalną premierę, by porozmawiać z Darią i Robertem o życiu w drodze, otwartym na przyjaciół domu i pasji, która prowadzi ich przez życie.

Pada deszcz, zaraz spadnie śnieg, a rower stoi pod plandeką. Gdy rozmawiałem z wami w maju, to mówiliście, że zima jest na przygotowanie nowych lalek, spektakli i odpoczynek. Tymczasem duch jest w was niespokojny i nie zapadacie w sen zimowy.

Od pewnego czasu myśleliśmy o zrobieniu stałej sceny dla naszego teatru. Chociaż nie lubię mówić "teatr". Wolę określać siebie jako gawędziarza, a nie aktora. Zaczęliśmy więc myśleć, gdzie mógłby być ten nasz dom opowieści. Kiedyś do późna w nocy siedzieli u nas goście. Gdy wyszli, zapadła jednogłośna decyzja: zróbmy go tu w naszym mieszkaniu. Następnego dnia kupiliśmy farby i zaczęliśmy malować. W tym pokoju miała być sypialnia. Śmiejemy się, że teraz nie mamy nawet, gdzie spać. Gdy przez kilka lat jeździłem na rowerze ze swoimi skrzynkami po Polsce, to w głowie krystalizował mi się pomysł na to miejsce. Zafascynowałem się hiszpańskimi gawędziarzami - Sabaudczykami, którzy opowiadając na przykład dzieje męki Pańskiej, mieli przy sobie takie skrzynki, który nazywały się retablo. Ich tradycja sięga głęboko. Powstała w Hiszpanii, a jej ślady można także znaleźć w dalekich zakątkach świata, na przykład w Peru. Pozostałością jest otwierane tabernaculum w kościele. Ono przez wieki całkiem zmieniło swoją funkcję. Teraz są w nim chowane kielichy, które kiedyś były po prostu trzymane z tyłu. Cały ołtarz to było właśnie retablo. Ksiądz w czasie mszy podświetlał odpowiednie miejsce i opowiadał dzieje męki Pańskiej. Przykładem może być ołtarz Wita Stwosza. Później te skrzynki zaczęły wychodzić z kościołów. Na przykład konkwistadorzy hiszpańscy zabierali je ze sobą, by się modlić w Peru. Indianie zakochali się w tym. Połączyli swoje andyjskie tradycje z chrześcijańskimi. Te skrzynki rozeszły się po całej Europie – trafiły do Włoch, do Polski. Tak powstała szopka.


Jak wyglądało życie takiego Sabaudczyka?

Szedł sobie taki gawędziarz od wioski do wioski. Wchodził do domu, siadał na zydelku i otwierał swoją skrzynkę. One były rzeźbione, czasami dość prymitywnie. Chodziło o to, żeby mieć pretekst do opowiadania tych wszystkich historii. W XVII czy XVIII wieku te skrzynki połączono w większe meble i tak powstały widowiska zwane cabinetem. To był mebel z szufladkami, otwieranymi skrzyneczkami, w których coś się dzieje. Moje gawędziarstwo będzie szło w tę stronę. Będę łączył retablo z cabinetem.

Dom Opowieści

Opowiedzcie o scenografii waszego Domu Opowieści.

Podstawą do postawienia mojej skrzynki jest zrobiony z papieru pień drzewa, który pomalowała Daria. W nim schowane są szufladki i drzwiczki, które otwieram w trakcie spektaklu. Tam są ukryte postacie z mojej opowieści. To jest właśnie ten mój cabinet. Na nim stoi skrzynka, w której animuję postaci z legend toruńskich. Jest ona podobna do tej, którą woziłem na swoim rowerze. Zamiast trójkołowca jest pień drzewa. Ta skrzynka przedstawia zbór na Rynku Nowomiejskim. Powstała już zimą ubiegłego roku, a głowie kiełkowały mi te legendy toruńskie. Jak już wpadliśmy na pomysł założenia Domu Opowieści, to wszystko ruszyło. Rower zastąpiło drzewo cabinet, które pozwoliło zaadaptować mi legendę o Hermanie von Balku. Przedstawiam ją w tych szufladkach i skrzyneczkach. Nasi goście poznają legendę o założeniu Torunia, o kucharzu Jordanie, żonie karczmarza oraz flisaku i żabach. To nie koniec, bo oczywiście tych historii związanych z miastem jest wiele i będziemy je stopniowo adaptować.


No właśnie, co z rowerowymi podróżami Teatru Miejsca?

Będą dalej, ale mniej. Ten sezon był przełomowy. W tym roku miałem awarię roweru. To przyspieszyło zrealizowanie pomysłu Domu Opowieści.


Skąd pomysł na nazwę?

Kilka lat temu zakładałam swoją działalność gospodarczą, którą nazwałam właśnie Dom Opowieści. W moich wyobrażeniach to miało być miejsce , które połączy różne sztuki. Jestem z wykształcenia filmowcem, uwielbiam rysować, fotografować. W moim życiu przewijały się różne możliwości tworzenia. Poznałam Roberta i on wszedł w moje życie z teatrem. Przez kilka lat działaliśmy wspólnie pod szyldem Teatru Miejsca, a gdy sprowadziliśmy się do Torunia, to zapragnęliśmy mieć swoje własne miejsce. Takie, gdzie będziemy mogli działać na własnych zasadach i tworzyć teatr, jaki chcemy. Ze scenografią, której nie trzeba będzie chować i zwijać co pięć minut. Tak minął nam na myśleniu o tym rok mieszkania w Toruniu. Chcieliśmy coś wynająć i zaadaptować. Ostatecznie postanowiliśmy zaprosić widzów do naszego domu. Od kiedy mieszkamy w Toruniu, to ten dom jest pełen ludzi. Co chwilę ktoś do nas wpada. Kilka razy w tygodniu mamy gości. Pomyśleliśmy, że skoro dom jest ciągle pełen ludzi, to zróbmy w nim Dom Opowieści. W ten sposób zrealizował się mój pomysł miejsca łączącego różne sztuki.


Dario, czy przewidujesz jakąś rolę w widowisku dla siebie? Moim zdaniem mogłabyś się świetnie w niektórych rolach znaleźć.

Szczególnie wiedźmy z Modrego fartucha... Nie myślę o tym, bo spełniam się, tworząc scenografię...

Pozwolisz, że ci przerwę. Tak, mam pomysł na większe zaangażowanie Darii. Chciałbym, żeby w spektaklu było więcej muzyki. Ja gram co prawda, ale tylko w przerwach. Nie da się grać, mówić i ruszać lalkami. Daria mogłaby także pomóc w animacji. Rola Darii jest niezwykle ważna, bo to ona przepięknie maluje te skrzynki i lalki. Ja tego nie potrafię.


Kiedy ruszacie z zapraszaniem gości?

Już za kilka dni. Na naszych mediach społecznościowych ogłosimy harmonogram spektakli. Na nasze gawędy o Toruniu może do nas do domu przyjść jednorazowo tylko kilkanaście, może dwadzieścia osób, więc robimy system zapisów żeby dla każdego znalazło się miejsce.

 

Dziękuję za rozmowę!

 

Naszą poprzednią rozmowę na temat Teatru Miejsca podróżującego po Polsce na rowerze możecie przeczytać TUTAJ.