Sport i pieniądze mocno idą w parze, także jeśli chodzi o wydatki na infrastrukturę oraz rozmaite dofinansowania ze strony władz. I tak się właśnie składa, że bardzo ciekawy przypadek komu dać więcej, a komu dać mniej, mamy akurat w regionie. Oto w Bydgoszczy fani żużla nie do końca przychylnym okiem patrzą na, ich zdaniem, duże (może zbyt duże?) forowanie lekkoatletyki.
Nie będę opowiadał się jednoznacznie po którejkolwiek stronie, nie będę też próbował powiedzieć wprost, że ktoś w tej historii rację na pewno ma, a ktoś jej nie ma. Rzecz idzie w Bydgoszczy o to, że przy okazji planowanych na 2026 rok halowych mistrzostw świata w lekkoatletyce, których gospodarzem będzie Toruń, bazą treningową ma być nowa hala nad Brdą, na którą łącznie wyda się 80 milionów złotych. Z tej kwoty 30 procent dołożonych będzie z bydgoskiego budżetu.
I między innymi o tym poczytać można na portalu Polonia 1920, gdzie zaczęła się dyskusja i zbiórka podpisów do władz Bydgoszczy w sprawie modernizacji stadionu żużlowego. W swoim felietonie kibic Łukasz Rybski podjął temat dofinansowań infrastruktury lekkoatletycznej i żużlowej. I trzeba przyznać, że celnych spostrzeżeń tu nie brakuje. „Ilu kibiców jeździ za lekkoatletami (chociażby tylko po zawodach w kraju)? Ilu zagorzałych fanów potrafi wypełnić stadion LA do ostatniego miejsca Kiedy ostatni raz fani LA przeżywali porażkę swoich zawodników, taką jak Poloniści w niedzielę? Czy w ogóle możemy użyć takiego sformułowania jak: bydgoski kibic LA? Czy tylko i wyłącznie konsument?” - pisze autor.
Jak to zwykle bywa, racja leży po środku. Bo jeśli spojrzymy na to, ile osób aż tak emocjonalnie podchodzi do wyników lekkoatletów, jak fani lokalnych drużyn podchodzą do wyników ligowych, to pewnie faktycznie okaże się, że tych pierwszych jest znacznie mniej (choć znam akurat takich, co fanami lekkoatletyki są rzeczywiście zagorzałymi i rozmaite wyjazdy planują - ba, właśnie fanka królowej sportu wysłała mi link do artykułu Polonia 1920). Zarazem jednak, jeśli skupimy się tylko na swojskim sporcie ligowym, sporo też stracimy. Rozmaitych imprez w różnych dyscyplinach mieliśmy przecież przez lata w regionie multum, bo oprócz lekkoatletyki gościł u nas i kolarski Tour de Pologne, i tenisowy Bella Cup i wiele, wiele innych wydarzeń. Część z nich wymagała infrastruktury bardziej zaawansowanej i nowoczesnej, część mniej, na wiele z nich trzeba było sporo wydać, ale jednak wzbudzały zainteresowanie, choć w gruncie rzeczy trafnie pisze Rybski twierdząc, że dla licznych kibiców były to imprezy z gatunku „warto zobaczyć, skoro już są”.
Hale sportowe po zawodach jednak zostają i służyć mogą wielu osobom - nie tylko zawodowcom, którzy zimą ćwiczą w nich przed nowym sezonem letnim, ale też dzieciom i młodzieży z klubów lekkoatletycznych. I dlatego nie do końca w całej tej bydgoskiej dyskusji przekonuje mnie sprzeciw wobec dofinansowaniu powstania nowego obiektu, nawet jeśli głównym powodem tego sprzeciwu nie jest sama niechęć do lekkoatletyki, co przede wszystkim obawa o to, co dalej z remontem stadionu żużlowego.
A ten faktycznie w dalszym ciągu wymaga konkretnych nakładów. Wprawdzie nowa trybuna dała zupełnie inny komfort oglądania meczów, ale na obiekcie nadal nie brak miejsc, gdzie czas się zatrzymał, a niższe rzędy pozwalają zobaczyć raczej tylko kaski żużlowców niż cały wyścig. Bydgoscy kibice złożyli więc petycję do władz miasta, w której apelują o pójście zaciosem i dalsze prace na ich stadionie. Podpisów jest sporo, blisko 2400, więc zdecydowanie nie jest to głos pojedynczych osób.
Jaki będzie efekt, czas pokaże - na razie wiadomo, że powstanie nowej hali lekkoatletycznej jest pewne, a o kolejnej fazie remontu stadionu na Sportowej 2 dopiero się mówi. Temat jest jednak ciekawy, bo oczekiwania jednych rozmijają się z oczekiwaniami innych. Ale tak to już bywa, szczególnie wtedy, gdy chodzi o podział publicznych pieniędzy, bo ten nie zadowoli wszystkich nigdy. I tak jest samo jest w przypadku sportu oraz sportowej infrastruktury, zawsze kosztownej i zawsze spełniającej nadzieje i wymagania tylko niektórych.