Euro 2024 trwa w najlepsze i niestety trwa już bez Biało-Czerwonych. Jakiegoświelkiego roztrząsania powodów naszych niepowodzeń mimo wszystko tym razem nie ma, jakbyśmy nieco z góry mieli być przygotowani na to, że na niemieckich boiskach coś nam nie wyjdzie. No i nie wyszło… W regionalnym sporcie za to ciszej, za to spokojnie, wszak lato to czas, gdy w większości naszych dyscyplin trwa międzysezonowa przerwa.
Chwaliłem polską kadrę na tych łamach po meczu z Holandią, na tyle, na ile chwalić można drużynę, która przegrała. Punktów nie było, za to styl był wówczas przyzwoity, szczególnie gdy pamiętało się polski styl „na lagę”, tyle razy obowiązujący w kolejnych meczach kadry. No ale niestety, z Austrią było już gorzej, szczególnie po golu na 1:3. Zamiast szukać cudu, Polacy sprawiali wrażenie, jakby po stracie trzeciej bramki pozostawało im już tylko dociągnąć za karę do 90. minuty. I jak za Holandię byli chwaleni, tak ten spadek energii sprawił, że po meczu z Austrią było już wśród kibiców pewne zniechęcenie – mecz z Francją niby wszyscy śledzili, ale już bardziej na zasadzie „bo wypada zobaczyć, jak nasi grają” niż żeby ostatnie spotkanie wzbudzało szczególnie duże emocje.
Na Euro już więc nas nie ma, tak jak nie było przez całe mistrzostwa zbyt wielu akcentów regionalnych. Swoje lepsze momenty pokazał Jakub Piotrowski, do którego zdaje się przyznawać całe nasze województwo. Piłkarz urodził się w Toruniu - więc już w poprzednich miesiącach po jego udanych meczach w kadrze internetowe nagłówki krzyczały o golu torunianina. Poza miejscem urodzenia związki Piotrowskiego z miastem Kopernika są, szczerze mówiąc, niewielkie, wszak wychował się w Unisławiu – nic więc dziwnego, że i w tym mieście są z niego dumni. Nastoletni Kuba przeszedł jednak do Chemika Bydgoszcz i debiutował tam w seniorskiej piłce grając całe trzy mecze w pierwszym zespole Chemika. Potem była kolej na Świecie i mecze nie trzy, a dziesięć. Od 18. roku życia Piotrowski gra już poza naszym regionem, ale i tak często czyta się, że w kadrze oglądamy „byłego piłkarza Wdy”, „wychowanka Chemika”, „wychowanka Unisłavii”, „torunianina”.
Odkładając już jednak żarty lub drobne złośliwości na bok, przyznać trzeba, że obecność piłkarza z naszych stron w reprezentacji oczywiście cieszy. Może jego związki z piłką seniorską w regionie są bardzo niewielkie, ale jednak jako junior wychowywał się w naszych klubach i z nich właśnie wybił się najpierw w Polskę, a potem w Europę. Przy ogólnej mizerii wojewódzkiego futbolu nawet taka jedna jedyna jaskółka jest już czymś radującym, nawet jeśli tak naprawdę wiosny ona nie uczyni i oblicza regionalnej piłki zupełnie nie zmieni.
Jak to zwykle bywa w trakcie imprez tak wielkiej rangi, gdy trwa Euro kibice mniej skupiają się na krajowych ligach, ale nic w tym dziwnego, wszak w większości z nich trwa w najlepsze wakacyjna przerwa. Jeśli ktoś nie pauzuje, to żużlowcy, gdzie w ostatnich tygodniach szczególnie w Toruniu zamiast walki o medale, przez wielu spodziewanej, zaczęło zanosić się na walkę o utrzymanie (wariant pesymistyczny) lub o piąte-szóste miejsce po rundzie zasadniczej (wariant optymistyczny, choć też nie do końca, bo w play- off pozycja startowa byłaby wówczas kiepska).
Nie ma co ukrywać, Apator jest mi więcej niż bliski, ale i mnie udziela się zniechęcenie wielu kibiców, którzy po niedawnej porażce jadącego w pełnym składzie toruńskiego klubu ze zdziesiątkowaną kontuzjami Fogo Unią Leszno zaczęli wprost pisać, że mają dość trwającego od lat marazmu (pomijając ubiegłoroczny brąz, choć też zdobyty po sezonie długo przeciętnym). Niby są w Toruniu pieniądze, niby stadion piękny, niby gwiazd jeździło i jeździ wiele, tylko prawdziwego zespołu jakoś w tym wszystkim nie ma i gdy w innych klubach ktoś regularnie zaskakuje pozytywnie, nawet na co dzień będąc tzw. drugą linią, u nas tych pozytywnych niespodzianek ciągle brak…
Na zapleczu elity szansy na pozostanie na pierwszym miejscu nie wykorzystała bydgoska Polonia, która minimalnie przegrała w Łodzi po jednym z najciekawszych spotkań całego sezonu. Strata do prowadzących ostrowian to jednak tylko symboliczny punkcik, przewaga nad czwartym ROW-em Rybnik to dokładnie tyle samo, a to pokazuje, że liga jest ciasna i wyrównana, jak rzadko kiedy. W play-off szanse na awans będą praktycznie równe, więc spokój i zimną krew będzie trzeba zachowywać do ostatniego wyścigu. Awans sam się nie wywalczy...
CZYTAJ WIĘCEJ: