Niby to gałąź niszowa jeśli chodzi o biznes w sporcie, a w rzeczywistości ważna i potrafiąca dać duże zyski. Sportowe pamiątki. U nas w regionie bywa z nimi różnie, choć są i takie kluby, które wiedzą, o co w tym wszystkim chodzi.
Rozmawiałem raz z kolegą, który może nie jest wielkim specjalistą od wszelkiego rodzaju wyników, tabel i transferowych newsów, ale który o marketingowych i biznesowych pomysłach w świecie sportu słyszał to i owo. No i rzecz w tym, że kolega nie mógł się nadziwić, że oferta w naszych klubach często jest aż tak sztampowa i pozbawiona jakichkolwiek bardziej oryginalnych pomysłów. W naszej rozmowie pojawił się temat sportowych kart z poszczególnymi zawodnikami, a kolega celnie punktował: że przecież zwłaszcza młodsi kibice mogą je kolekcjonować, że da się na nich zebrać podpisy sportowców, że w wielu dyscyplinach jest to standard i oczywistość. Nasza dyskusja dotyczyła akurat Apatora Toruń, a ja nie bardzo wiedziałem, co koledze odpowiedzieć. Bo oferta żużlowego klubu z jednej strony jest szeroka i obejmuje m.in. rozmaitą odzież, a z drugiej faktycznie brakuje w niej, może poza figurkami żużlowców, czegoś, co by można zbierać.
W sportowym świecie karty i inne akcesoria z wizerunkami graczy to tymczasem wielki biznes, ten klubowy i ten prywatny. Od dekad europejskim potentatem w tej dziedzinie pozostaje włoska firma Panini, która miała pomysł tak prosty, jak genialny. Oto w saszetkach jest pięć naklejek z piłkarzami, które wkleja się do albumu. Ach, cóż to były za emocje, gdy w dzieciństwie rozdzierało się papierowe opakowanie, by przekonać się, na jakich piłkarzy trafiło się tym razem! Zabawa dla najmłodszych? Nie do końca, bo pierwszy w historii album Panini z 1970 roku sprzedano rok temu za równowartość ponad 40 tysięcy złotych.
To i tak nic w porównaniu z cenami, jakie osiągają kolekcjonerskie karty w USA. Ta najdroższa w historii NBA, wydana w 2009 roku, z młodziutkim wówczas Stephenem Curry’m i jego oryginalnym autografem, znana w jednym egzemplarzu, została sprzedana za blisko 6 milionów dolarów. To może baseball? Karta z Mickeyem Mantlem z 1952 roku osiągnęła cenę ponad 12,5 miliona dolarów. Rekord sprzed dwóch lat pozostaje aktualny, ale coś mi się wydaje, że i tę kwotę uda się kiedyś przebić. Rynek kart sportowych jest na tyle rozwinięty, że swoje do powiedzenia mają na nim profesjonalne firmy zajmujące się doradztwem inwestycyjnym, które coraz częściej proponują swoim klientom inwestowanie właśnie w taki nietypowy sposób. I chętnych zdecydowanie nie brakuje.
Nie twierdzę, że u nas cokolwiek takiego miałoby szansę powodzenia, nie mówię też, że każdy klub powinien wydawać tylko serie kart i że ich zbieranie byłoby dla kibiców prostą drogą do wzbogacenia się. W Europie karty ogólnie nie są tak popularne, jak w Stanach Zjednoczonych, więc Polska wyjątkiem w tej dziedzinie nie jest. Mimo to niezmiennie uważam jednak, że przynajmniej te z regionalnych klubów, które cieszą się sporą liczbą kibiców i które osiągają sukcesy, naprawdę mogłyby pokusić się o wprowadzenie do sprzedaży takich czy innych form niebanalnych pamiątek. Nie muszą to być zresztą koniecznie karty czy naklejki z wizerunkami zawodników, choć to akurat pomysł wcale nietrudny w wykonaniu.
I jest u nas klub w regionie, który na karty faktycznie postawił. W przystępnej cenie 15 zł za sztukę Anwil Włocławek proponuje karty ze swoimi wielkimi graczami z różnych lat, nie tylko z obecnego składu. Karty wyglądają naprawdę ładnie i wizualnie niczym nie ustępują tym z USA. Anwil ma zresztą bardzo szeroką ofertę rozmaitych gadżetów, bo oferuje też gwizdki, magnesy, a nawet szkolne piórniki. W innych klubach najczęściej króluje tymczasem odzież, odzież i… jeszcze raz odzież, czyli szaliki, bluzy i wszelkiego rodzaju koszulki, co zresztą dotyczy nie tylko regionalnej koszykówki. Na żużlu Polonia Bydgoszcz z ciekawszych propozycji oferuje za to podświetlaną statuetkę LED z herbem klubu, a także ozdoby choinkowe. Wspomniany Apator sklepu online od miesięcy praktycznie nie ma i sprzedaje swoje produkty głównie na stadionie, GKM Grudziądz skupia się natomiast tylko na ubraniach.
To może piłka nożna? Tu swoimi gadżetami najbardziej wyróżnia się u nas Olimpia Grudziądz mająca m.in. klubowe długopisy, kalendarze, linijki, zeszyty, czy ciekawie wyglądającą piłkę retro nawiązującą do 100 lat historii klubu.
Nie wszystko, co sprawdza się w innych krajach czy nawet na innych kontynentach, musi przyjąć się i u nas. I tak jestem jednak zdania, że klubowym marketingowcom nierzadko przydałoby się więcej kreatywności, jeśli chodzi o tworzenie asortymentu dla kibiców. Koszulki to podstawa, ale naprawdę przydałoby się cokolwiek z wizerunkiem samych sportowców…