Jak informuje "Rzeczpospolita" 2025 rok może nie być pozytywny dla wielu grup pracowniczych. Zwolnień na horyzoncie mogą spodziewać się zatrudnieni m.in. w Poczcie Polskie, sieci hipermarketów Carreforu czy mebli Black Red White. To łącznie ponad 9 tys. osób w całym kraju.
Poprzedni rok nie był dobry dla wielu branż - wiele z nich zredukował już wówczas etaty, a w bieżącym roku zanosi się na kolejne cięcia miejsc pracowniczych. Oprócz wspomnianych już firm, mniej etatów będzie także u dostawcy przemysłu lotniczego Collins Aerospace i znanej firmie kosmetycznej Oriflame.
Jednak mniej zwolnień niż w 2024 r.?
Przypomnijmy, że w ubiegłym roku skala zwolnień grupowych objęła 37,3 tys. pracowników. Liczba osób, które straciły pracę zwiększyła się w tym czasie prawie o 60 proc., do 27 tys.
– Spektakularnych zwolnień grupowych powinno być w tym roku mniej niż w 2024, ale z kolei zwiększyła się liczba firm, które ograniczają zatrudnienie małymi krokami, by uniknąć medialnego szumu – twierdzi w rozmowie z "Rz" Jacek Puszakowski, dyrektor w firmie LHH, która specjalizuje się w outplacemencie, czyli wsparciu dla zwalnianych pracowników.
Skąd wynika tendencja firm do ograniczania zatrudnienia. Zdaniem ekspertów cytowanych przez "Rz" przede wszystkim z kosztów zatrudnienia, które wzrosły wraz z 8,5 proc.
Jak twierdzi Małgorzaty Szwertner, menedżer w LHH, zwolnienia – związane także z likwidacją części albo całości produkcji (przenoszonej niekiedy do innych krajów) – zgłaszają m.in. producenci komponentów dla motoryzacji i sektora lotniczego, a także firmy z branży meblarskiej i AGD). W tej grupie są też banki, które ograniczając liczbę oddziałów, jednocześnie zwiększają zatrudnienie w obszarach technologicznych.
Obawy pracowników
Okazuje się, że zatrudnieni mają w tym roku podobne obawy, jak to miało miejsce w 2024 r. Według wyników Monitora Rynku Pracy agencji zatrudnienia Randstad, które opublikowała „Rzeczpospolita” wielu pracowników dostrzega duże lub umiarkowane ryzyko zwolnienia (29 proc. badanych). Z kolei aż 85 proc. badanych dobrze ocenia swoje szanse na znalezienie nowej pracy. Niestety większość z nich liczy się z tym, że nowa praca nie będzie tak dobra jak poprzednia. Jednocześnie - jak zauważają eksperci - "poszukiwanie zatrudnienia spełniającego potrzeby pracowników trwa wyjątkowo długo; średni czas potrzebny na znalezienie pracy rekordowo przekroczył trzy miesiące".
Najtrudniejszy rynek pracy panuje w mniejszych miejscowościach. Tam pracownikowi naprawdę trudno znaleźć jest nową pracę. Poza tym poszukiwanie zatrudnienia z dala od rodziny potęguje wysokie koszty najmu.
Dramaty małych miejscowości
W małych miejscowościach zwalnianym osobom bardzo trudno jest znaleźć inną pracę w swojej okolicy, a poszukiwania nowego zatrudnienia dalej od miejsca zamieszkania też nie są łatwe – choćby ze względu na zobowiązania rodzinne czy wysokie koszty najmu. Zmiana pracy wiąże się także często z niższymi zarobkami. Widoczne to jest zwłaszcza w miejscowościach, w których prosperował duży międzynarodowy zakład, w którym pensje były powyżej średniej krajowej.
Jak twierdzi Monika Fedorczuk w rozmowie z "Rz", większe problemy ze znalezieniem nowej pracy są jedną z oznak ochłodzenia na rynku pracy, które w 2024 r. było też widać po mniejszym wyborze ofert zatrudnienia w urzędach pracy i na portalach rekrutacyjnych. Większości kandydatów znalezienie nowego zajęcia zajmowało więcej czasu niż jeszcze w 2023 r. i zmniejszyła się liczba bezrobotnych, których urzędy wyrejestrowują ze względu na podjęcie pracy.
– To nie tylko efekt mniejszej liczby rekrutacji, ale też rosnących wymagań pracodawców, którzy starają się unikać kosztownych błędów przy zatrudnieniu nieodpowiedniej osoby – tłumaczy Monika Fedorczuk. Według niej można się spodziewać wzrostu liczby godzin nadliczbowych, gdyż część firm nie decyduje się na wypełnienie wakatów po odchodzących pracownikach, rozkładając ich obowiązki na pozostałych.