Eurowybory, czyli z głową głęboko w piasku. Komentarz Ryszarda Warty

Puls Dnia
Biznes Opinie
W

No i się nie udało. Mieliśmy szansę na wprowadzenie do Parlamentu Europejskiego nie dwóch a trzech przedstawicieli naszego regionu, ale zostając w większości podczas niedzielnego głosowania w domach, bo głosujący przegrali z niegłosującymi 35 do 65, pozwoliliśmy, żeby ta okazja przeszła nam koło nosa. Trudno, może za pięć lat się uda. 


A jako że los bywa złośliwy, dziesięć lat temu, w maju 2014 roku udało się nam wysłać do Strasburga i Brukseli trzyosobową ekipę z regionu: Janusz Zemke, Kosma Złotowski, Tadeusz  Zwiefka, przy zupełnie już żenująco niskiej frekwencji zaledwie 22,6 proc. Tyle że wtedy był to 9. wynik w kraju, tymczasem tegoroczny frekwencyjny wynik: 35,82 proc. dał nam dopiero 13. pozycję wśród 16 województw. 


W porównaniu z poprzednimi wyborami do europarlamentu, na naszym regionalnym poziomie sporo jest kontynuacji. Także w 2019 roku dwoma mandatami podzielili się kandydaci ze znaczkami PO i PiS. W 2019 roku Radosław Sikorski zbierając 129 tys. głosów uzyskał wyraźną, ale nie przytłaczającą przewagę na Kosmą Złotowskim (PiS), który głosów zebrał 107 tys. I tu zaszła zmiana, bo w tym roku Krzysztof Brejza (PO) zdeklasował konkurenta, zdobywając poparcie 205 tys. wyborców, czyli prawie 3,5 razy większe niż Kosma Złotowski (61 tys.)


W układzie partyjnych sympatii też sporo analogii. W ostatnią niedzielę Koalicja Obywatelską, w której PO gra główną rolę, dostała w regionie 241 tys. głosów, czyli 44,38 proc. całości. Drugie było PiS: 170 tys. głosów; 31,30 proc. Taka sama kolejność była pięć lat temu. Wtedy PO grała główne skrzypce w Koalicji Europejskiej współtworzonej z PSL, SLD, Nowoczesną i Zielonymi. Wynik tej koalicji z 2019 roku był lepszy: 305 tys. głosów i 46,01 proc., ale także PiS miało pięć lat temu lepszy wynik: 260 tys. i 39,24 proc. 


Kto zatem więcej stracił porównując tegoroczny wynik do tego, sprzed pięciu lat? Tu punkt dla partii Donalda Tuska, bo kolacja z udziałem PO, mimo utraty połowy dawnych  koalicjantów, dostała teraz 21 proc. głosów mniej niż w 2019 roku, ale partia Jarosława Kaczyńskiego, zachowując szyld tzw. zjednoczonej prawicy, dostała aż o 35 proc. głosów mniej.  


Największym przyrostem poparcia pochwalić się za to może Konfederacja. W 2019 dostała 25 tys. głosów, co dało jej 3,80 proc. W ostatnią niedzielę jej elektorat w regionie zwiększył się ponad dwukrotnie: 55 tys. głosów i 10,24 proc. Skąd taki skok poparcia formacji kwestionującej europejski projekt? Zwłaszcza teraz, dwa i pół roku po 24 lutego 2022 roku, gdy naprawdę trzeba bardzo głęboko schować głowę  w piasek,  by nie widzieć, że wobec agresji rosyjskiego autorytaryzmu, demokratyczna Europa powinna jednoczyć swe siły?  To pytanie, na które warto poszukać odpowiedzi, ale już nie tylko w naszym regionie i nie tylko w naszym kraju.
 

CZYTAJ WIĘCEJ: