Bezpłatne autostrady nie istnieją NASZ KOMENTARZ

Puls Dnia
Biznes Opinie
Samochody na autostradzie. Widok z drona
Fot. 123rf

Mają być płatne czy bezpłatne – oto jest pytanie. Rzecz oczywiście dotyczący autostrad. Szerzej o dyskusji w tej sprawie piszemy na str. 7. Rzecz cała jest zagmatwana choćby z tego względu, że racje  ekonomiczne wciąż mieszkają się tu z bieżącą polityką, i w równym stopniu  jest  zmistyfikowana. Już samo to pytanie, szeroko przecież funkcjonujące w debacie publicznej, jest zupełnie absurdalne: bo autostrady zawsze będą płatne. Budowa, rozbudowa, remont i utrzymanie to grube miliardy złotych i nikt tego bezpłatnie nie zrobi.  Sensowniej więc pytać, nie „czy”, tylko „jak” mamy płacić za ten element krajowej infrastruktury. Pośrednio - w podatkach, może odrębną daniną, czy tak jak za każda inny towar czy usługę  – bezpośrednio?   
 

Gdy przed laty polski program autostradowy startował, wszystko co mieliśmy, to trochę poniemieckich odcinków, „gierkówkę”, która była karykaturą normalnej autostrady i biedne państwo,  które ledwie miało na pensje dla budżetówki, a cóż to mówić o autostradach.  Pomysł z koncesjami, polegający w maksymalnym skrócie na tym, że autostrady zbuduje prywatny kapitał, który będzie potem przez iks lat zarabiał na opłatach, był chyba jedynym sensownym rozwiązaniem. Przez  lata jeszcze trwać będą dyskusje, czy można to było to zrobić lepiej - pewnie tak - ale dzięki temu podstawowy zrąb autostradowej sieci powstał. Te prawie dwa tysiące km polskich autostrad, które dziś traktujemy, jak coś zupełnie oczywistego, jeszcze dwie dekady temu wydawały się mrzonką.  Jeszcze kilka, kilkanaście lat, a zleci to równie szybko, koncesje zaczną się kończyć, np. na gdańsko-toruński odcinek A1 w roku 2039 i wtedy „prywatne” autostrady zaczną wracać do skarbu państwa. Mam nadzieję, że ostateczne ustalenie systemu finansowania tych dróg zajmie mniej czasu.  
 

Czytaj także: