Korekta województw Instytutu Sobieskiego, czyli co z tą sprawiedliwością? Komentarz

Puls Dnia
Biznes Opinie
#
Fot. Tomasz Wersocki

Z raportami tego typu często się zdarza, że pod częścią zawartych w nich tez podpisać się można obiema rączkami, ale z innymi aż chciałoby się wejść w żywą polemikę. I nie inaczej jest z raportem „Korekta układu województw – ku równowadze ustroju”, który dla Instytutu Sobieskiego przygotował dr Łukasz Zaborowski. 


https://kujawy-pomorze.info/artykuly/kujawsko-mazowieckie-zamiast-kujaw…

Co się zgadza…

Rację ma autor tego opracowania, że obecny podział administracyjny kraju nie jest wynikiem spójnej koncepcji, lecz „przypadkową hybrydą”. Dość przypomnieć, że w pierwotnej koncepcji  podziału – jednej z wielkich reform rządu Jerzego Buzka - mowa była o 12 dużych województwach. Ostatecznie stanęło na 16, co przecież nie wynikało z jakiejś merytorycznej pracy nad projektem,  ale było wypadkową politycznych  zabiegów i lobbingowej siły w poszczególnych regionach, które przy „dwunastce” traciły swój wojewódzki status. 

Ważniejsze w tym były polityczne względy niż eksperckie argumenty. Całkiem niedawno goszczący  w Toruniu Aleksander Kwaśniewski opowiadał, że jako prezydent stał przed dylematem: czy poprzeć powstanie województwa świętokrzyskiego  czy środkowo-pomorskiego z Koszalinem, z którym jako osoba urodzona w Białogardzie, związany był osobiście. I wybrał to pierwsze, by nie zarzucano mu, że „poparł swoich”. Z merytoryczną oceną nie wiele ma to wspólnego. 


Słusznie też dr Zaborowski wskazuje, na znaczące dysproporcje w wielkości i potencjale demograficznym obecnych województw, by zestawić tu województwo mazowieckie o ludności większej niż ludność Słowacji i powierzchni większej niż powierzchnia Belgii, z województwem opolskim liczącym poniżej miliona mieszkańców. 
 

Ma wreszcie wiele racji i w tym, że miasta, które straciły wojewódzkich status, jak Radom (z którym dr Łukasz Zaborowski sam jest związany), Częstochowa, czy Bielsko-Biała – by wymienić tylko te największe, straciły jednocześnie wiele szans rozwojowych. 


… a co nie

Jeśli więc co do diagnozy jest wiele zgody, to jednak co do terapii można by  mieć sporo uwag, dotyczących choćby braku konsekwencji.  Weźmy przykład z naszego fyrtla. W wariancie trzecim autor zakłada utworzenie województwa kujawsko-mazowieckiego z głównymi ośrodkami we Włocławku i Płocku. Zostawmy już na boku to, że oznaczałoby to znaczące osłabienie kujawsko-pomorskiego, które straciłoby swe trzecie pod względem wielkości miasto i jego zaplecze aglomeracyjne, na dodatek w tym samym wariancie nasz region miałbym stracić także powiat tucholski – na rzecz pomorskiego. Tych strat w żaden sposób nie rekompensowałoby oddanie do kujawsko-pomorskiego Nowego Miasta Lubawskiego z powiatem. 

Inna rzecz  bardziej mniej zafrapowała: dr Zaborski argumentuje oddzielenie Włocławka od Torunia „odmiennością historyczno-kulturową” i  tym, że Włocławek w XIX wieku, podobnie jak Płock znajdował się w Królestwie Polskim. To oczywiście prawda i może nawet co do pewnej odmienności kulturowej można by się zgodzić, odmienności którą zresztą traktować można jako walor, a nie obciążenie. Dziwi mnie jednak, że to akurat zaborczy kordon miałby tu o czymkolwiek decydować, odwrotnie, to w interesie państwa polskiego jest tworzenie struktur „w poprzek” dawnych zaborczych podziałów, tak by przyspieszyć i tak trwający już od ponad stulecia proces zrastania się kraju.

Co ciekawe, w wariancie IV pojawia się duże województwo kujawsko-mazowieckie (lub alternatywnie nazwane „nadwiślańskim”) obejmujące praktycznie całe obecne kujawsko-pomorskie z dużą częścią obecnego mazowieckiego – z Płockiem i dochodzące na wschodzie gdzieś aż po okolice Przasnysza i Ostrołęki. Jak pisze autor raportu „Novum wariantu IV jest zjednoczenie nadwiślańskiego pasma osadniczego ciągnącego się od Płocka po Grudziądz, kolejne duże miasta są tutaj wzajemnie odległe o około 50 kilometrów”. Zgadza się, chodzi o Płock, Włocławek, Toruń i ciut bardziej oddalony Grudziądz. Nie do końca rozumiem tylko, dlaczego odmienność należących niegdyś do zaboru pruskiego Grudziądza i Torunia wobec „kongresówkowych” Płocka i Włocławka istotna w wariancie III, w wariancie IV nagle traci swą moc.

Metropolia czyli co?

Pozostańmy  jeszcze przy projekcie owego dużego województwa kujawsko-mazowieckiego, projekcie prezentującym się dla mnie w sposób dość – delikatnie mówiąc – egzotyczny. Zgodnie z postulowaną przez autora zasadą policentryczności, która w koncepcji Zaborowskiego wspierać ma bardziej zrównoważony rozwój miast, ośrodkami wojewódzkimi byłyby w nim Włocławek i Płock – one byłyby siedzibami wojewódzkiej administracji. I to rozwiązanie miałoby gwarantować rozwój obu tych miast. Natomiast Bydgoszczy i Toruniowi przypadałby w tej koncepcji status „ośrodka metropolitarnego” czy „ponadregionalnego”, pozbawionego funkcji administracyjnych. Podobnie zresztą byłoby z większością dużych miast wojewódzkich. Dla przykład w Wielkopolsce siedzibami administracji byłyby Piła i Gniezno a „ośrodkiem  metropolitarnym" – Poznań.
 

Problem w tym, że autor nie rozwija szerzej,  czym w istocie ten „ośrodek metropolitarny” miałby być. Jakie czynniki miałyby sprawiać, że owe ośrodki nie zaczną schodzić ze ścieżki rozwoju – bo jak rozumiem – nie chodzi przecież o to, żeby mniejsze ośrodki miały się rozwijać kosztem ograniczenia szans rozwojowych większych miast, bo w takiej sytuacji jedna niesprawiedliwość zastąpiona by została inną niesprawiedliwością. Czy sama wielkość, funkcje centrów kultury, edukacji, gospodarki plus cały ten kapitał, które zebrały jako centra administracyjne, miałyby im wystarczać?  Mam wrażenie, że taki na przykład ośmiusetysięczny Kraków  na pewno sobie poradzi, nawet gdyby królewskie miasto zupełnie wyczyścić z urzędów i przenieść wszystkie do Nowego Sącza. Ale co zrobić, żeby nowa koncepcja nie blokowała rozwoju nie tylko Bydgoszczy i Torunia, ale też Lublina, Rzeszowa, Szczecina, Katowic? 
 

Sprawiedliwość dla wybranych

Albo inna kwestia: rozumiem, nowy układ miałby wspierać rozwój miast tworzących własne subregiony : Włocławka i Płocka. Co w takim razie z prawie stutysięcznym Grudziądzem? Czy to, że akurat to miasto nie miało w latach 1975-1999 epizodu wojewódzkiego, pozbawiać mam je szans, które zyskać mają Włocławek i Płock? I tu jest pułapka w tym myśleniu: zawsze znajdą się miasta, które nawet w policentrycznym układzie „załapią” się na wojewódzki status i takie, którym tak sztuka się nie uda. W kujawsko-mazowieckim byłby to  Grudziądz, w Podlaskim – Suwałki,  w Wielkopolsce – powiedzmy Leszno,  w łódzkim – Sieradz, w województwie z centrum metropolitarnym we Wrocławiu i centrami  administracyjnymi w Legnicy i zespole Świdnica-Wałbrzych  - Jelenia Góra.  Według  autora, zniesienie obecnych niekonsekwencji w układzie administracyjnym „jest wymogiem sprawiedliwości”.  Niestety mam wrażenie, że jego koncepcja zastępuje jedynie jedne niekonsekwencje i niesprawiedliwości – innymi, a pytanie o mechanizm skutecznego wsparcia dla średnich miast wciąż pozostaje bez przekonującej odpowiedzi.   
 

Cały raport  - a lektura to ciekawa – dostępny jest tu:
https://sobieski.org.pl/korekta-ukladu-wojewodztw-ku-rownowadze-rozwoju/