To, jak się wydaje, całkowicie powstrzymuje tę ogromną inwestycję i – jak na razie – kończy dyskusję o powstaniu tamy w Siarzewie. Jak wynika z zawiadomienia Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska, odmówił on wydania decyzji środowiskowej dla projektu budowy zapory na Wiśle w Siarzewie, poniżej stopnia wodnego we Włocławku.
Dokładnie to GDOŚ uchylił decyzję Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Bydgoszczy z 29 grudnia 2017 roku w całości oraz odmówił określenia środowiskowych uwarunkowań realizacji "Budowy stopnia wodnego na Wiśle poniżej Włocławka". Co to oznacza? Praktycznie koniec inwestycji. Od decyzji wydanej przez Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w pierwszej instancji nie służy odwołanie. Można co prawda złożyć do GDOŚ wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy, ale w takiej sytuacji trudno się spodziewać innej decyzji. Można tu jeszcze tylko dodać, że przy inwestycji, dla której decyzja środowiskowa jest niezbędna, jej brak uniemożliwia wydanie pozwolenia na budowę.
Siarzewo – długa historia
Choć o tamie w Siarzewie głośno było zwłaszcza w ostatnich latach, to historia tego pomysłu jest wyjątkowo długa. Pierwsze plany sięgają jeszcze lat 70-tych ubiegłego stulecia. W czasach znacznie nam bliższych koncepcja inwestycji wyraźnie przyspieszyła. RDOŚ w Bydgoszczy rozpoczął postępowanie w sprawie decyzji środowiskowej dla zapory w Siarzewie pod koniec 2016 roku – wnioskodawcą było PGW Wody Polskie.
Po mniej więcej roku, w grudniu 2017, wydano decyzję – którą teraz uchylił GDOŚ.
W 2021 roku PGW Wody Polskie ogłosiły przetarg na dokumentację, następnie, w 2023 roku, budowa tamy znalazła się w rządowym programie „Zagospodarowanie Dolnej Wisły”. Powstać miał m.in. zbiornik wodny, o pojemności 135 mln metrów sześciennych. Budowie tamy od początku towarzyszyły jednak ogromne kontrowersje.
Zwolennicy – pomoc dla Włocławka
Zwolennicy stopnia wodnego w Siarzewie podkreślali konieczność „podparcia” nim tamy we Włocławku. Zapora miała znacznie poprawić bezpieczeństwo przeciwpowodziowe regionu, ale także przeciwdziałać suszom. Powstać miała również elektrownia wodna.
Trzeba przyznać, że z powstaniem zapory za gigantyczną kwotę 7,5 mld złotych spore oczekiwania wiązało wielu lokalnych przedsiębiorców - liczących na ożywienie gospodarcze, zwykle związane z takimi inwestycjami.
„Z założenia SW Siarzewo ma przeciwdziałać konsekwencjom zmian klimatycznych, takim jak długotrwałe okresy bez opadów prowadzące do suszy, czy skutki wezbrań spowodowanych przez nawalne deszcze /…/ Będzie retencjonował istotny odsetek odpływu rocznego, co ma duże znaczenie dla utrzymania życia biologicznego w rzece w okresach niżówek i dla bilansu wodnego w całej okolicy. /…/ Ma zapewniać produkcję zielonej energii. Rocznie wyprodukuje 315 GWh energii” – pisano na stronie Wód Polskich.
Przeciwnicy – ekologia!
Nie wszystkim pomysł tej inwestycji, delikatnie mówiąc, się spodobał. Zwłaszcza część ekologów zaczęła bić na alarm. Kwestionowali oni znaczenie tamy dla bezpieczeństwa przeciwpowodziowego, za to prognozowali niebezpieczny efekt, jeżeli chodzi o ekologię – m.in. zmniejszenie liczby ryb w Wiśle, doprowadzanie do suszy.
„Projekt budowy stopnia wodnego w Siarzewie /…/ znowu zagraża Wiśle. Inwestycja wydrenuje kieszenie podatników, zniszczy ekosystem rzeki, przekreśli szansę na powrót ryb wędrownych i naruszy europejskie dyrektywy, narażając Polskę na kolejny konflikt z Brukselą” – można było przeczytać na stronie WWF Polska, w analizie „Siarzewo – koszmar powraca”.
Prezydent Włocławka: poruszymy niebo i ziemię!
Wysyp informacji o decyzji GDOŚ zbiegł się w czasie z zaplanowaną na dzisiaj (poniedziałek, 30 grudnia) budżetową sesją rady miasta Włocławka. I jak łatwo się domyślić, dyskutowano o tym sporo, nie bez emocji i politycznego kontekstu.
- Mieliśmy w tym roku wielką powódź, nie czekajmy aż dojdzie do jakiegoś nieszczęścia na naszych terenach. Stopień wodny we Włocławku jest już mocno wyeksploatowany. Kaskadyzacja Wisły jest potrzebna, naprawdę nie możemy czekać, aż wydarzy się coś złego. Pytanie czy będą w tym kierunku prowadzone działania – mówił radny Jarosław Chmielewski (PiS) dodając jednocześnie, że odpowiedzialność za zablokowanie tej inwestycji leży po stronie obecnej władzy. – Przeciwko tej inwestycji są organizacje ekologiczne wspierane przez lewicę – podkreślał radny.
Z taką opinia ostro polemizował prezydent miasta Krzysztof Kukucki, sam politycznie wywodzący się z lewicy.
– Przez trzydzieści lata działaliśmy w tej sprawie ponad podziałami, ale niestety ostatnie dziesięć lat zostało stracone – mówił prezydent wskazując między innymi, że za poprzedniej władzy działający we Włocławku specjalny zespół projektowy został rozwiązany, a jego kompetencje przeniesiono do Gdańska. – Przekop Mierzei Wiślanej też budził kontrowersje z punktu widzenia środowiskowego, ale jednak decyzja prezesa Kaczyńskiego podjęta z czysto politycznych względów sprawiła, że przekop jest, a Siarzewa nie ma. Zabrakło tu determinacji, gdyby ona była, inwestycja w Siarzewie, byłaby już dziś bardzo zaawansowana - mówił prezydent Włocławka. - Poruszymy niebo i ziemię po to, żeby przekonać w Warszawie do potrzeby realizowania tego zadania. Tu chodzi o bezpieczeństwo i nie tylko przecież samego Włocławka, ale też terenów położonych poniżej, choćby Torunia, który może tu być najbardziej narażony.
Wsparcie tych działań zapowiedział także goszczący na sesji poseł Piotr Kowal (Lewica). – To jest decyzja zła i szkodliwa. Od tego nie da się już odwołać, ale można ponownie wstąpić o jej wydanie i miejmy nadzieje, że ta ponowna decyzja będzie lepsza.
Wizualizacja Stopnia Wodnego Siarzewo przygotowana przez Biuro Projektów Strategicznych PGW Wody Polskie