Jakoś umknęło wielu kibicom, że w ostatnim czasie w lekkoatletycznym świecie co i rusz działo się ciekawie i dobrze z regionalnego punktu widzenia, a jedna pozytywna wiadomość goniła drugą. Bo a to naszych działaczy wybrano, a to prawa do imprez naszym miastom przydzielono - słowem, krajowa lekkoatletyka opiera się na kujawsko-pomorskim.
Nieco starsi kibice pamiętają zapewne doskonale czasy, gdy w latach dziewięćdziesiątych o sile polskiego wieloboju stanowił Sebastian Chmara. W jednych konkurencjach nasi zawodnicy radzili sobie lepiej, w innych gorzej, ale akurat na reprezentancie bydgoskiego Zawiszy nierzadko można było polegać… jak na Zawiszy. Nie wyszły mu wprawdzie starty olimpijskie, jednak w halowych mistrzostwach świata i Europy sięgał po złote medale. Karierę Chmara skończył, ale nawet wtedy pozostał w różnych rolach przy sporcie. Był więc trenerem, pojawia się od wielu lat na telewizyjnej antenie jako komentator-ekspert Telewizji Polskiej, został też wreszcie działaczem i od 2009 roku zasiada w zarządzie Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. No a teraz czeka go wyzwanie największe, bo w cuglach wygrał wybory na stanowisko prezesa, będąc kandydatem jedynym i cieszącym się poparciem powszechnym, wszak z 85 głosujących poparło go aż 79.
Zadanie czeka teraz Chmarę niełatwe, hossa w polskiej lekkoatletyce się kończy, dawni mistrzowie przechodzą na sportowe emerytury, ale bydgoszczanin raczej zdaje sobie z tego sprawę doskonale, a wśród swoich pomysłów wymienił m.in. bliższą współpracę ze środowiskiem zawodników, nowe i jasne zasady wyłaniania trenerów kadr, twierdzi też, że nie zapomni o świecie biegaczy-amatorów. Brzmi to nieźle, czas pokaże, jak nowy prezes zrealizuje teorię w praktyce. Ludzi z regionów do współpracy w zarządzie też mieć zresztą będzie, bo kolejny już raz znalazł się w nim także Krzysztof Wolsztyński, również bydgoszczanin, znany kibicom m.in. z szefowania największym mityngom w regionie.
I jak do imprez wszelakich przechodzimy, to warto wspomnieć, że ostatnio pozytywne wieści napłynęły nie tylko z warszawskich wyborów w PZLA, ale i z European Masters Athletics. W 2026 roku już po raz kolejny w Toruniu odbędą się Halowe Mistrzostwa Europy w Lekkiej Atletyce Masters. Skuteczność naszych działaczy jest więcej niż wysoka, bo w ostatnich latach Toruń stał się wręcz stolicą zawodów lekkoatletów-weteranów. Żeby niczego nie pominąć musiałem aż posprawdzać i wyszło mi to tak - w 2015 roku mistrzostwa Europy, w 2019 mistrzostwa świata, w 2023 znowu mistrzostwa świata i w 2024 znowu mistrzostwa Europy. Za 15 miesięcy przyjdzie natomiast pora na piątą imprezę w nieco ponad dekadę, a trzecią rangi kontynentalnej.
Szczerze mówiąc, już ostatnio frekwencja wśród zagranicznych gości była nieco słabsza, co tak naprawdę dziwić nie może. Na zawodach lekkoatletów-weteranów chodzi nie tylko o sport, ale często też o podróże i przygodę. Są tacy, którzy nasz region w poprzednich latach poznali już dobrze i po prostu liczą na inne lokalizacje (tych zresztą też nie brakuje - Floryda, Madera, Daegu), co nie zmienia jednak faktu, że z punktu widzenia zawodników polskich ponowny wybór Torunia to wieść świetna, a organizator już deklaruje, że liczy na udział nawet tysiąca Biało-Czerwonych. I również Ty, drogi Czytelniku i droga Czytelniczko, jeśli do marca 2026 roku ukończysz 35. rok życia, także będziesz mógł/mogła wziąć udział w mistrzostwach Europy, gdyż ich formuła jest otwarta i nie trzeba być ex-profesjonalistą, by zostać dopuszczonym do startu.
I tak oto w nieco ponad tydzień pozytywne wiadomości lekkoatletyczne napłynęły z różnych stron, a to tylko część tego, co w świecie „Królowej Sportu” dotyczy naszych miast. Najbliższa zima to przecież kolejny toruński mityng Orlen Copernicus Cup, to także halowe mistrzostwa Polski, zarówno zawodowców, jak i weteranów. A i tak to wszystko to tylko przystawki przed lekkoatletycznym daniem głównym, jakim będą zaplanowane na 2026 rok halowe mistrzostwa świata, których głównym gospodarzem będzie Toruń, ale na których zyska i Bydgoszcz, bo budowa tamtejszej nowej hali też już trwa w najlepsze. Nieźle więc z tą naszą lekkoatletyką, oj nieźle. A nawet dużo bardziej niż nieźle.