Nikt inny nie umie tak dobrze łączyć sportu, biznesu i rozrywki, jak robią to Amerykanie. Wiadomo nie od dziś, że mecze tamtejszych lig to znacznie więcej niż tylko zwykłe wydarzenie sportowe. W ostatnich dniach kwietnia mogliśmy się o tym przekonać także w naszym regionie za sprawą wizyty grupy legendarnych koszykarzy.
Harlem Globetrotters - ta nazwa miłośnikom koszykówki mówi wszystko. Drużyna słynna jak mało która (na przestrzeni lat potrafili w niej wystąpić naprawdę wybitni zawodnicy), a przecież nie grająca wcale w NBA. Ba, nie grająca w ogóle w jakiejkolwiek lidze, bo wcale nie o zdobywanie trofeów w całej tej koncepcji chodzi. Pomysł na Globetrotters jest prosty - mają bawić. Członkowie legendarnego zespołu to nie tylko uzdolnieni koszykarze, ale także specjaliści od wszelkiego rodzaju efektownych zagrań i trików z piłką. Akcje grane przez Amerykanów (choć nie tylko - w składzie jest też m.in. Polak) pełne są popisów i rzutów, których nie zobaczy się w tradycyjnym meczu. Aby widowisko było udane, Harlem Globetrotters mają oczywiście swoich rywali, czyli Washington Generals. Zespół przeciwników istnieje w jednym celu - ma przegrywać. I przegrywa - według szacunków na przestrzeni ostatnich siedemdziesięciu lat Generals ulegli uwielbianym przez kibiców Globetrotters jakieś szesnaście tysięcy razy.
W końcówce kwietnia amerykańska grupa znowu gościła w Polsce i tym razem odwiedziła Toruń. Nie była to pierwsza taka wizyta, bo w przeszłości Globetrotters przed toruńską widownią już się popisywali, byli też w Bydgoszczy oraz we Włocławku. Całkiem częste odwiedziny naszych miast są możliwe, bo Amerykanie wiedzą, jak najkorzystniej spieniężyć powodzenie swojego zespołu - równolegle inny skład pod tym samym szyldem prezentował tricki w miastach za oceanem.
I tak się ta sportowo-rozrywkowa karuzela kręci. Niby wszystko już znamy - pewne sztuczki czasem się powtarzają, zawsze powtarza się scenariusz, w którym Generals prowadzą, zaczyna pachnieć wielką sensacją i pierwszą porażką Globetrotters od 1971 roku, aż wreszcie następuje zryw idoli, którzy dzięki fantastycznym zagraniom z nawiązką odrabiają wszelkie straty i znów okazują niepokonani.
Rozmawiałem z osobami, którym zdarzyło się być na meczu NBA, czytałem też relacje tych, którzy byli na spotkaniach najlepszej ligi świata, granych już nie dla rozrywki, a jak najbardziej serio. Pierwsze wrażenie jest zwykle podobne - wspaniałe widowisko sportowe, ale i kosmiczna otoczka, której zupełnie brakuje u nas. Harlem Globetrotters to show i rozrywka, ale w USA show tworzy się także wokół profesjonalnych wydarzeń
sportowych, granych już w pełni na poważnie. Mnogość wszelkich dodatkowych atrakcji może aż przytłaczać, ale o to właśnie chodzi - kibic ma przeżyć znakomity i radosny wieczór korzystając z tego, co dla niego przygotowano. Poniesione przez kluby wydatki na marketing i wszystkie atrakcje zwrócą się przecież z nawiązką.
U nas niestety upłynie jeszcze dużo wody w Wiśle, zanim dojdziemy do takiego poziomu. Nie tylko zresztą my - europejski styl kibicowania ogólnie różni się od tego, który obowiązuje w USA, gdzie widowisko, show i biznes często przebijają stronę czysto sportową. Bo jeśli jakaś drużyna przestaje tam przynosić odpowiednie zyski, zdarza się nawet, że… jest przenoszona do innego miasta, gdzie wzbudzi większe zainteresowanie. I
da większy zysk. Akurat tego, miejmy nadzieję, u nas nie będzie, ale samo połączenie wyjścia na mecz z poczuciem, że idziemy się dobrze bawić, jest jak najbardziej słuszne. Zgoda, nie każda dyscyplina daje takie możliwości, jak koszykówka, która grana jest w hali bardziej sprzyjającej rozmaitym konkursom i aktywnościom niż stadion piłkarski, na którym już samo boisko jest zdecydowanie większe. Starać się jednak warto, by kibic, szczególnie w przerwach od sportowej rywalizacji, czuł, że nie jest pozostawiony sam sobie i nie musi nudzić się przez kwadrans czekania na wznowienie gry. Pole do popisu kluby mają duże, jedne starają się i próbują bardziej (dobry przykład to koszykarskie Twarde Pierniki Toruń, u których w przerwie odbywają się rozmaite konkursy i zabawy z udziałem fanów), inne zdecydowanie mniej. A warto, nawet jeśli nie każdy mecz to taki poziom show, jak rozrywkowe granie Harlem Globetrotters.
A ci w Toruniu przedmajówkowy mecz wygrali. Tak jak dawniej wygrywali w Bydgoszczy i wygrywali we Włocławku. Jak wygrywają niezmiennie, po tej i tamtej stronie oceanu. Bo przecież po to istnieją, żeby dawać kibicom zabawę.
Czytaj także: