Tramwaj metropolitalny. Droga do realizacji tego pomysłu (o którym szerzej piszemy TUTAJ) jest daleka i wybita masą kocich łbów. I chodzi nie tylko o znalezienie skutecznego pomysłu na sfinansowanie tej inwestycji. Ani też o to, że będzie to spore wyzwanie dla projektantów, którzy zgrabnie będą musieli połączyć kwestie techniczne i ekonomiczne z warunkami dotyczącymi ochrony środowiska i walorów krajobrazowych. Osobnym wyzwaniem będzie także opracowanie sensownej formuły prawnej i organizacyjnej, choćby rozstrzygnięcie tego, kto będzie operatorem linii, na jakich zasadach finansowych będzie się ona opierała, jaki będzie model biznesowy całego przedsięwzięcia.
Lista takich pytań jest tak długa. jak z Torunia do Bydgoszczy lub na odwrót.
A dochodzi jeszcze jeden problem do rozwiązania, kto wie, czy wbrew pozorom nie najtrudniejszy: nici z tego pomysłu wyjdą, jeżeli w samorządach obu stolic województwa nie będzie autentycznego przekonania, że ten projekt ma sens, że będzie dla tych ośrodków korzystny oraz determinacji, by wspierać jego realizację.
Bydgosko-toruński tramwaj, pomijając już wszystkie inne, ważne przecież aspekty ekonomiczne, ekologiczne, komunikacyjne, urbanistyczne, społeczne – byłby także czytelnym symbolem bliskiej współpracy Bydgoszczy i Torunia, znakiem tego, że można się wznieść ponad jałową licytację, które miasto jest ważniejsze, które ładniejsze i kto kim powinien rządzić. Rozumne łączenie potencjałów obu miast i szukanie efektu synergii jest korzystne dla obu ośrodków i dla całego regionu – dla specjalistów od planowania przestrzennego jest to oczywiste od lat. Niestety nie zawsze jest to równie oczywiste na poziomie lokalnej polityki.