Żużlowo-skandalowo. To nie był nasz weekend w Speedway Ekstralidze

Region Raport
Biznes Opinie
Żużel Apator Toruń
Fot. UMT/Sławomir Kowalski

Gary Lineker zwykł mawiać, że piłka nożna to sport, w którym grają wszyscy, a i tak na koniec wygrywają Niemcy. Parafrazując te słowa, w sposób może nieco złośliwy, pozostaje powiedzieć, że żużel jest dyscypliną, w której raz po raz wydaje się, że niby jest już pięknie, a potem przychodzi kolejny spektakularny skandal i wizerunkowa katastrofa. Tak było niedawno w Gorzowie, a teraz ten sam Gorzów właśnie poprawił sobie humor wygrywając w Toruniu.


Żużlowi kibice wiedzą, do czego nawiązuję pisząc o skandalu. Kurz już nieco opadł, ale mimo to fani speedwaya nadal dyskutują o tym, co działo się w trakcie niedoszłego meczu Stali Gorzów z naszym GKM Grudziądz. Sceny były rzeczywiście kuriozalne - po deszczu tor nie był w dobrym stanie, ale zamiast żeby względnie szybko zapadła jakaś konkretna decyzja, przez cztery (!) godziny a to debatowano nad tym, czy jechać, czy nie może jechać, a to próbowano coś z torem robić, a to wreszcie wypuszczono zawodników na próbny przejazd, po czym przez kolejne minuty nie działo się znów nic. Całe oczekiwanie ciągnęło się w nieskończoność, kibice na trybunach tracili cierpliwość, aż wreszcie sędzia ogłosił obustronny walkower.


Zamiast żużlowych emocji był więc wielogodzinny cyrk i przerzucanie się odpowiedzialnością, bo do teraz jedni twierdzą, że wina leży po stronie sędziego, inni zaś uważają, że to zawodnicy nie palili się do jazdy, więc arbiter ukarał w końcu walkowerem oba kluby właśnie za odmowę startu . I tu dochodzimy do ogólnie ważnej sprawy - kto właściwie powinien mieć ostateczny głos decyzyjny.


Tak to w ostatnich latach w naszym żużlu było, że sędziowie zwykle dość mocno wsłuchiwali się w opinie zawodników. Jeśli co mówili, że tor jest trudny i lepiej mecz przełożyć, sędziowie zwykle mecz przekładali, nawet jeśli kibice tej decyzji do końca nie rozumieli, bo uważali, że na nieco bardziej przyczepnej nawierzchni też by się jechać dało. Zdaje się, że te czasy właśnie minęły, a obustronny walkower to sygnał w stronę całego środowiska, że od tej pory tak łatwe przekładanie zawodów już nie będzie czymś powszechnym.


I chyba dobrze. Nie mówię, broń Boże, że mamy wysyłać zawodników na tory niebezpieczne. Nie da się jednak ukryć, że chwilami miało się już wrażenie, że mecze potrafią być odwoływane zbyt łatwo, że po takich anulacjach powtarzają się rozmaite przerzucania się oskarżeniami kto jechać chciał, a kto jechać nie chciał, że kibice są trzymani przez długie godziny na trybunach tylko po to, by w końcu się dowiedzieć, że meczu jednak meczu nie będzie.


Tak to już jest, że żużlowi fani wytrzymają wiele i niezależnie od tego, jakie skandale mają miejsce, to jednak oni przy swojej ukochanej dyscyplinie trwają i trwać będą. Rzecz jednak w tym, że mowa o sporcie, który dość mocno zamyka się w swojej bańce i cały czas ma problem ze znalezieniem nowych widzów, szczególnie w miastach, w których drużyn ligowych nie ma. Jeśli więc zapalony fan speedwaya i tak wybaczy kolejne afery, to już ktoś, kto interesuje się tym sportem mniej, co najwyżej wzruszy ramionami i widząc ente zamieszanie po prostu weźmie do ręki telewizyjnego pilota, zmieni stację, a o żużlu zapomni. Posiada speedway wielkie pieniądze, są w Polsce piękne stadiony, a niestety mimo to cała dyscyplina wciąż ma w sobie zadziwiają skłonność do autokompromitacji - i tak też było w Gorzowie.


A ten Gorzów właśnie w niedzielę przybył do Torunia i sprawił Apatorowi prawdziwy zimny prysznic. Miał nasz toruński klub radzić sobie w tym sezonie dobrze, do pewnego momentu faktycznie źle nie było, ale obecnie nie wygląda to różowo - na wyjazdach porażki, a u siebie albo utrzymana z trudem minimalna wygrana z zielonogórzanami, albo klęska ze Stalą. Jeśli Apator się szybko nie pozbiera, wówczas jego rozstawienie w play-off może być tak niekorzystne, że udział w decydującej fazie sezonu zakończy się raczej już na pierwszej rundzie. A to byłaby wizerunkowa i sportowa wielka wpadka. Póki co coś się w Toruniu znowu wymknęło spod kontroli, do tego doszło świetne spasowanie gości z Gorzowa z torem, niezrozumiałe decyzje taktyczne. Oj, nie mają ostatnio łatwego życia fani Speedway Ekstraligi z regionu - najpierw grudziądzki walkower w Gorzowie, teraz wpadka torunian u siebie…


Znacznie lepiej na zapleczu poradzili sobie za to w weekend bydgoszczanie. Na stadionie przy Sportowej miał być hit kolejki, a tymczasem Polonia zmiotła rybnicki ROW i wygrała aż 61:29, dzięki czemu prowadzili w tabeli. To może za rok trzy kluby z regionu na ekstraligowych torach?