Zróbmy sobie medycynę. Z kadrowym ratowaniem rynku usług medycznych w Polsce chyba wszystko idzie nie tak. NASZ KOMENTARZ

Region Raport
Biznes Opinie
m
Fot. 123rf

Dziennikarze to jednak ludzie złośliwi. Jak ci szwedzcy reporterzy, którzy postanowili sprawdzić, kto może się dziś dostać na medycynę w Polsce. Bo w Szwecji złe języki ponoć plotą, że może się dostać każdy. No i jeden pan reporter zdawał online na kierunek lekarski w polskim mieście wielkości średniej, a jego szanowna koleżanka siedziała z drugiej strony monitora i googlowała mu odpowiedzi. Pan egzamin zdał znakomicie, co w całej Szwecji komentowano szyderczo i mało empatycznie. A ja mam wrażenie, że to taki symbol maleńki tego, że z kadrowym ratowaniem rynku usług medycznych w Polsce wszystko idzie nie tak.


Zostańmy przy lekarzach. Jasne jest, że brakuje ich dramatycznie, a „stare”, renomowane uczelnie medyczne oferują zdecydowanie zbyt niską podaż zasobów ludzkich, jak to mówią fachmani. Zamiast kompleksowego przygotowywania nowych, jakościowych uczelni czy kierunków, albo zwiększania miejsc w tych już istniejących i uznanych ośrodkach, dostaliśmy jednak – mam takie wrażenie – pełen żywioł z wydawaniem pozwoleń na tworzenie kierunków lekarskich, podkręcony lokalnymi ambicyjkach miast i miasteczek całej naszej Polski kochanej.  W tym roku ruszyło bodajże 12 uczelni z kierunkiem lekarskim, co oznacza skokowe zwiększenie liczby uczelni kształcących lekarzy o prawie 30 proc.


Rusza więc Piła, rusza Płock, rusza Kalisz, rusza uczelnia ojca Tadeusza Rydzyka. Ruszają projekty lepiej i gorzej przygotowane. Też takie, w których obniżenie wymagań naprawdę trudno ukryć. Jak się czyta o brakach w wyposażeniu, brakach kadry, prosektoriach oddalonych o 200 kilometrów, kandydatach z maturą podstawową, to skóra cierpnie i zdecydowanie odechciewa się chorować w najbliższych dekadach. Alarmują i specjaliści, i rezydenci, a mój znajomy ekspert stwierdził smutno, że wracają czasy felczerów. I nie wydaje mi się, żeby LEK – lekarski egzamin – załatwiał sprawę i był w stanie odsiać słabeuszy. Bo to co prawda bardzo trudny, ale jednak tylko test.


Cóż, zawsze byłem gorącym piewcą „otwierania” zawodów – jak choćby nie tak dawno prawniczych. Problem w tym, że lekarz to jednak zawód trochę inny. Bo jak prawnik, urzędnik, ba, redaktor nawet zrobi błąd, to zawsze można go odkręcić. Jak błąd zrobi lekarz, to odkręcić się nie da. Zawsze płacimy zdrowiem. A czasami życiem.