Zbrodnia sąsiedzka. Komentarz kujawy-pomorze.info

Puls Dnia
Biznes Opinie
m
Fot. Szymon Ździebło dla UMWK-P

Jakkolwiek to nie zabrzmi, ale zbrodnia pomorska – której pamięć obchodzimy w poniedziałek 2 października – była zbrodnią sąsiedzką. W najbardziej brutalnym tego słowa znaczeniu. To sąsiedzi mordowali swych sąsiadów.

Ofiarami byli Polacy, katami Niemcy z Selbstschutzu, członkowie mniejszości niemieckiej  zamieszkującej te tereny.

Obie te społeczności przez całe lata funkcjonowały obok siebie, ale i wielu wymiarach razem, w dwudziestoleciu międzywojennym byli nie tylko najbliższymi sąsiadami, ale i obywatelami tego samego państwa. Oczywiście, bardzo wiele ich różniło: język, tożsamość narodowa, tradycje, często wyznanie. Dla Polaków Traktat Wersalski oznaczał koniec zaborów  i radość z odbudowanego po ponad stu latach własnego państwa, dla Niemców koniec I wojny światowej i jego następstwa był klęską i upokorzeniem. Obu jednak grupom przyszło żyć na jednej ziemi. Znali się, robili interesy, żyli w jednym kraju. Jest w tym coś symbolicznego – co widać na archiwalnych zdjęciach – że i ofiary, i kaci nawet wyglądali podobnie, takie same watowane kurtki z szerokimi kołnierzami, czapki z daszkiem, ciepłe szaliki…

Co się musi stać, żeby ludzie byli w stanie z zimną krwią i metodycznie, według starannie przygotowanego planu, mordować własnych sąsiadów?  Zbrodnia Pomorska to historia o tym, do czego doprowadzić może skrajny nacjonalizm  i jadowita, goebelsowska propaganda nienawiści wobec wroga.

Od tamtej zbrodni minęło ponad 80 lat, ale ta nauka i zawarta w  niej przestroga  jest do dziś jak najbardziej aktualna.

Na zdjęciu - ubiegłoroczne obchody Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Niemieckiej Zbrodni Pomorskiej 1939.