- Nasza współpraca nabiera dziś nowego impetu. Ta pierwsza inwestycja została dzisiaj opatrzona nową, lepszą umową. Nie ukrywam, że polska strona starała się, żeby ta umowa była lepsza z punktu widzenia naszych interesów, ale i dla interesów naszych partnerów. Zmieniliśmy w 16 obszarach wiele kluczowych kwestii, dzięki czemu ta inwestycja staje pewniejsza. Muszę powiedzieć z wielką satysfakcją, że można z przyjaciółmi negocjować każdy szczegół twardo i solidnie – mówił premier Donald Tusk. Stojący obok Chris Wright, sekretarz USA ds. energii był równie optymistyczny i z kurtuazją chwalił stan polsko-amerykańskich relacji.
Okazją do wymiany wszystkich tych uprzejmości było poniedziałkowe (28 kwietnia) podpisanie umowy pomostowej dotyczącej pierwszej polskiej elektrowni atomowej, która powstać ma w Lubiatowie, gmina Choczewo na Pomorzu. Podpisy złożyli Piotr Piela, prezes spółki Polskie Elektrownie Atomowe oraz szefowie amerykańskich koncernów zaangażowanych w ten projekt: Craig Albert (Bechtel) i Dan Lipman (Westinghouse Energy Systems).
Rzecz dotyczy „dużego” atomu, u sąsiadów, w województwie pomorskim, ale rozmowy – jak poinformował premier Tusk – dotyczyły także innych projektów energetycznych. - Rozmawialiśmy też o przyszłości małych reaktorów jądrowych, gdzie polsko-amerykańska współpraca też może być bardzo owocna - stwierdził szef rządu.
Ten wątek poszerzania współpracy podjął także Chris Wright: - Skala tego projektu stworzy kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy tu, w Polsce i kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy w Stanach Zjednoczonych. To będzie prawdziwie wspólne przedsięwzięcie; wspólne przedsięwzięcie, które nie będzie polegało tylko na budowie wielkiej elektrowni jądrowej, ale, jak sądzę, będzie początkiem długoterminowej współpracy pomiędzy Polską i Stanami Zjednoczonymi w zakresie energetyki jądrowej.
Nazwa spółki nie padła, ale założyć można, że mówiąc o małych reaktorach, premier odnosił się do reaktorów klasy SMR-y, które zbudować chce, między innymi u nas, we Włocławku, spółka OSGE utworzona przez Orlen i grupę Michała Sołowowa. To jednocześnie także polsko-amerykański projekt, bo w małych elektrowniach OSGE pracować mają reaktory BWRX-300 konsorcjum General Electric – Hitachi.
Projekt ma już dobrych kilka lat, prace przygotowawcze są w toku – np. w lutym Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska wydał dla Włocławka postanowienie o zakresie raportu środowiskowego. OSGE cały czas aktywnie buduje także swą markę w atomowej branży. Niedawno na przykład, w marcu tego roku, przedstawiciele spółki uczestniczyli w corocznej konferencji regulacyjnej zorganizowanej w North Bethesda pod Waszyngtonem przez amerykańskiego regulatora rynku energetyki atomowej U.S Nuclear Regulatory Commision – spotkaniu, na które zjeżdżają się przedstawiciele firm i instytucji związanych z energią atomową z kilkudziesięciu krajów.
Projekt esemerowej floty OSGE ma już – jak się rzekło - kilka lat, powstał za poprzedniej ekipy, w czasach, gdy Orlenem kierował „wszystkomogący” Daniel Obajtek, po którym sprzątanie w koncernie potrwa pewnie jeszcze kilka kolejnych lat. Zresztą także wewnątrz poprzedniego układu władzy opinie na temat OSGE były skrajnie różne. Wartotu przypomnieć głośne zamieszanie z grudnia 2023 roku, gdy Anna Łukaszewska-Trzeciakowska, minister środowiska w trzecim, dwutygodniowym rządzie Mateusza Morawieckiego wydała tzw. decyzje zasadnicze dla sześciu lokalizacji SMR-ów budowanej przez OSGE sieci - przy negatywnej opinii ABW.
I może właśnie dlatego, nowa ekipa rządowa podchodziła dotąd do tego projektu z - najdelikatniej mówiąc - pewnym dystansem. A przynajmniej takie można było odnieść wrażenie. Czy ostatnie zapowiedzi premiera Tuska oznaczać mogą także przełom w tej sprawie?
Czas pokaże. W każdy razie tych pytań z zakresu atomowej "ekonomii politycznej” jest więcej. Na przykład, czy Thomas Rose, nowy ambasador USA w Polsce, tak jak jego poprzednik Marc Brzezinski, zaangażowany będzie w promowanie pomysłu uruchomienia BWRX-300 nad Wisłą. Albo czy ostatnie amerykańsko-kanadyjskie napięcia nie przeszkodzą w uruchomieniu pierwszego reaktora tego typu, który właśnie w Kanadzie ma swój zaplanowany debiut. W każdym razie na początku kwietnia CNSC - Kanadyjska Komisja Nadzoru Jądrowego wydała zezwolenie na budowę reaktora tego typu w Darlington. Ale droga do jego uruchomienia jest jeszcze daleka, a międzynarodowe relacje odznaczają się ostatnio wręcz atomową dynamiką.