Z naszego regionu pochodzi pewien sportowiec, o którym w ostatnich latach zrobiło się głośno i który właśnie zaczyna zbliżać się do końca wyzwania mającego dać mu wpis do księgi rekordów Guinnessa. Adrian Kostera, bo nim mowa, uprawia ultra triathlon i choć opinie kibiców na temat skrajnie długich dystansów bywają podzielone, sam bohater tych słów to postać wielce ciekawa.
1205 km pływania, 31132 km na rowerze i 7833 km biegiem. Na wszelki wypadek: internetowy chochlik niczego tu nie zmienił, literówek tu nie ma, te liczby naprawdę obrazują to, na co porwał się Kostera. Specjalista od triathlonu w najbardziej wymagającym wydaniu mieszka na co dzień w Holandii, ale pochodzi z Torunia. Miałem okazję przeprowadzić z nim dwie dłuższe rozmowy, w tym pierwszą jeszcze w momencie, gdy w Polsce o ultra triathlonie było nieco ciszej, i dość dobrze poznałem jego historię. Wyniki wynikami (w dorobku zawodnika jest m.in. ustanowienie rekordu świata w pięciokrotnym Ironmanie), ale w opowieści o Kosterze najważniejsza jest zmiana trybu życia. W największym skrócie: torunianin nie uprawiał żadnego sportu, palił papierosy, aż wreszcie w dniu trzydziestych urodzin postanowił coś zmienić. Palenie rzucił w jednej chwili, a następnie zasiadł do szukania czegoś, co byłoby rekordem i dało mu miejsce w księdze rekordów Guinnessa. I tu przychodzi moment, gdy Kostera znalazł triathlon, ale nie tradycyjny, w wersji olimpijskiej, a w wersji ultra. Są kibice, którzy nie kryją, że bicie rekordów w pięciokrotnym, dziesięciokrotnym czy nawet dwudziestokrotnym Ironmanie, budzi w nich mieszanie uczucia. Bo szczerze mówiąc lista startowa zbyt okazała w takich konkurencjach nie jest - uczestników bywa zwykle kilkunastu, a zmagania mają charakter przede wszystkim walki z samym sobą i z własnymi ograniczeniami.
W historii Kostery piękno tkwi jednak właśnie w pokonaniu słabości, nałogu, i w całkowitej zmianie trybu życia. Triathlonista opowiadał mi kiedyś, że naszą pierwszą telefoniczną rozmowę odbył przebywając w szklarni, bo wciąż jeszcze pracował zawodowo. Dziś nie tylko ma doskonale wytrenowany organizm, nie tylko trzyma się z daleka od paczek papierosów, ale żyje ze sportu - znalazł sponsorów, a na co dzień przygotowuje plany treningowe swoim podopiecznym, gdyż chętnych na skorzystanie z jego wiedzy nie brakuje. Historia Kostery to wręcz modelowy przykład na to, że chcieć, to móc.
A wspomniane w pierwszym akapicie liczby mają dać dystans taki, ile wynosi długość równika. Były podobno plany i rozmowy, by Kostera mierzył się ze swoim wyzwaniem w naszym województwie, ale ostatecznie kolejne kilometry pokonuje na Dolnym Śląsku. Jego zmagania z niewiarygodnymi dystansami powoli zmierzają do końca, bo za sportowcem jest już przeszło 300 dni codziennej rywalizacji z samym sobą. Obecnie zostało mu jeszcze „tylko” nieco ponad 3500 km biegu, co oznacza, że jeśli wszystko pójdzie z planem, w ostatnim dniu maja wyzwanie zostanie ukończone. I właśnie wtedy, zgodnie z zamierzeniem powziętym w dniu trzydziestych urodzin, pochodzący z Torunia ultra triathlonista faktycznie trafi do księgi rekordów Guinnessa.
Dla zwykłych śmiertelników lekcja z tej opowieści jest taka, że nigdy nie jest za późno, by w swym życiu coś zmienić i sprawić, by przybrało zupełnie inny charakter. Adrian Kostera postawił na sport, ale czegoś nowego, innego i lepszego możemy przecież szukać także w innych dziedzinach.
A jeśli ktoś sam chciałby spróbować sił w triathlonie, to akurat w kujawsko-pomorskim nie jest to trudne. Czasu na doszlifowanie formy do połowy lipca jeszcze nieco zostało, a właśnie wtedy odbędzie się Enea Bydgoszcz Triathlon. To największe takie zawody w Polsce, które mają zgromadzić na starcie 4500 uczestników. Ale spokojnie, pokonywania odległości takiej, jak długość równika, nikt od amatorów wymagać nie będzie. Najkrótszy dystans czekający w Bydgoszczy na debiutantów to już 240 metrów pływania, 18 km jazdy rowerem i 4,25 km biegu. Warto spróbować!