Udałem się niedawno do Włocławka. Miasto urocze, ludzie sympatyczni, a okazja godna – otwarcie nowego dworca kolejowego. I na tymże otwarciu usłyszałem, ile to pani minister, pani posłanka, pan senator i inni ważni panowie i ważne panie dla budowy tegoż dworca zrobili. Nie usłyszałem za to tego, że 75 proc. środków na polski megaprogram inwestycji dworcowych pochodzić ma z funduszy europejskich. Trzy na cztery złotówki! I że gdyby nie środki unijne, to – z całym szacunkiem dla naszych lokalnych dostojników kochanych i ich starań niewątpliwych – żadnego programu by po prostu nie było.
I o takich sprawach będziemy pisać. I nie tylko o takich. Też o tym, co w regionalnym biznesie furczy i rozkwita, i o tym, z czym mamy problemy. Bo nie ma właściwie funkcjonującej regionalnej gospodarki, bez sprawnie krążącej informacji. Stąd choćby nasz pomysł na wyszukiwarkę ofert wsparcia biznesu, którą - mam skromniutką nadzieję - lokalny biznes polubi szczerze.
A wracając do problemów – polecam nasz dzisiejszy materiał o kolejach dużych prędkości (i w portalu, i w e-wydaniu dla tych, którzy wolą bardziej tradycyjne media). Jak się bowiem słucha mądrych ekspertów, opowiadających o tym, w jaki sposób nowa sieć połączeń kolejowo-lotniczych ustawi rozwój Polski na najbliższe stulecie, to skóra cierpnie i włos rzednie. Bo wychodzi na to, że wylądujemy w świecie wykluczonych. A tego nie chciałby chyba nikt z naszego kujawsko-pomorskiego fyrtla. Niezależnie od partyjnej legitymacji w szufladzie.