Sportowe życie po życiu NASZ KOMENTARZ

Puls Dnia
Region Raport
Biznes Opinie
#
Fot. Sławomir Kowalski/UMT

Zima zbliża się nieuchronnie, w wielu halowych dyscyplinach sezon trwa w najlepsze, a tymczasem od niedawna wiemy, że wiosną, gdy przyjdzie pora na wznowienie jazdy na żużlowych torach, nie ujrzymy już na nich Adriana Miedzińskiego. Kariera sportowa wiecznie trwać nie może i właśnie zdał sobie z tego sprawę torunianin, ale akurat w jego przypadku kibice mogą być raczej spokojni o jego przyszłość.


Miedzińskiemu poświęcić w tym miejscu kilka słów zdecydowanie warto, bo to sportowiec jak mało który kojarzący się z regionem. Niby zdarzyło mu się przejść na dwa lata do Częstochowy, przed rokiem zaliczył też parę wyścigów w Lesznie, ale nie zmienia to faktu, że to zdecydowanie „nasz człowiek”. Wychował się w Apatorze i właśnie z Toruniem kojarzyć się będzie kibicom już zawsze najmocniej, wszak to tu ścigał się przez kilkanaście lat. Miedzińskiego oklaskiwali jednak i bydgoszczanie, bo tak jak wielu innych torunian także i jemu przyszło w końcu połączyć starty w dwóch sąsiednich klubach - bo i blisko, i tor znany, i dla kibiców taki transfer to też już nie taka zdrada, jak jeszcze 20-30 lat temu.
 

Ścigał się więc Miedziński w obu najbardziej znanych żużlowych klubach województwa kujawsko-pomorskiego, a teraz przed nim konieczność znalezienia pomysłu na siebie na nowo. Że nie jest to łatwe przekonało się już wielu sportowców nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Bo oto nagle kończy się coś więcej niż tylko publiczne występy na sportowych arenach. Kibic najczęściej zna swojego bohatera z tych lat, gdy jest on już w pełni ukształtowanym zawodnikiem. Zawodnik zna jednak swój sport od małego - jeszcze jako dziecko zaczyna treningi, przechodzi przez kolejne etapy szkolenia, aż w końcu staje się profesjonalistą. Innego życia niż życie w świecie swojej dyscypliny nie zna, bo było ono dla niego takim właśnie życiem praktycznie od zawsze. I nagle coś się kończy, a zderzenie z nową rzeczywistością bywa bolesne.


W USA wyliczono, że w ciągu paru lat od zakończenia kariery bankrutowała większość byłych graczy NBA i NFL, choć mowa o milionerach, a nierzadko multimilionerach. Zachłyśnięci bogactwem sportowcy żyli ponad stan, kupowali sobie kolejne domy i samochody, chętnie odwiedzali kasyna, ochoczo pożyczali/rozdawali pieniądze bliższym i dalszym członkom rodziny. Kurek z pieniędzmi wysychał jednak po zakończeniu kariery, a przyzwyczajeni do luksusu gracze kończyli jako bankruci. Żeby nie było jednak tak smutno - w NBA działa coś w rodzaju systemu emerytalnego dla byłych graczy, którzy po ukończeniu 45. roku zaczynają otrzymywać odpowiednie świadczenie. I dla wielu jest to sposób na to, by po kryzysie i niespodziewanym bankructwie znowu wyjść na prostą.


Amerykańskie przypadki nie są wcale wyjątkowe, bo sportowców, którzy nie poradzili sobie ze znalezieniem swojej nowej drogi, znajdziemy chyba w każdej dyscyplinie. Wracając jednak do żużla i do regionu - u nas akurat zdecydowanie łatwiej o pozytywne historie tych, którzy po rozstaniu z motocyklem poradzili sobie bardzo dobrze i znaleźli dla siebie nowe miejsce. Wszystkie trzy kluby żużlowe z kujawsko-pomorskiego mają w roli głównych trenerów byłych zawodników wychowanych w Toruniu, nasi są też przy sporcie w wielu innych rolach.


I dlatego też kibice raczej nie muszą obawiać się o przyszłość Miedzińskiego, bo jest to ktoś, kto na tyle twardo stąpa po ziemi, że i dla niego sportowe życie po życiu powinno być udane. W opublikowanym nagraniu, w którym poinformował, że kończy karierę, żużlowiec od razu zapowiedział, że będzie chciał pozostać przy swojej dyscyplinie. Jeszcze przed pożegnaniem z wyczynową jazdą Miedziński zadbał o to, by w zimowej przerwie uzyskać odpowiednie uprawnienia instruktora, dzięki którym będzie mógł prowadzić pracę szkoleniową (młodzieżowcom z Bydgoszczy doradzał już w ostatnim sezonie), bywało też, że pojawiał się w telewizyjnym studiu i w roli eksperta dzielił się swoimi opiniami z kibicami. Rozmaitych sposobów na dalszą pracę przy żużlu będzie więc czekało na niego sporo i sam zawodnik z pewnością znajdzie dla siebie ten najbardziej optymalny. A dla kibiców pozostanie jedną z ważniejszych postaci regionalnego żużla pierwszych dwóch dekad XXI wieku.

 

CZYTAJ WIĘCEJ: