Prostota nade wszystko. Biznes czeka na mądre decyzje rządu. NASZ WYWIAD

Biznes Ludzie
Biznes Opinie
Autor
Anonim
m
Fot. 123rf
m

Polscy przedsiębiorcy gubią się w gąszczu przepisów podatkowych. System zmusza ich do lawirowania pomiędzy regulacjami, które utrudniają prowadzenie biznesu. To właśnie dlatego część z nich woli rejestrować spółki w Czechach czy na Słowacji. Co zrobić, aby wyjść z tej sytuacji? Czy obecne rozwiązania da się w ogóle naprawić, czy raczej potrzeba całkowitego resetu i budowania wszystkiego od początku? Rozmawiamy o tym z dr. KRZYSZTOFEM MATELĄ – wiceprezesem zarządu Business Centre Club.

 

Czego oczekują przedsiębiorcy od nowego rządu?


Przede wszystkim prostoty. Obecny system podatkowo-ubezpieczeniowy jest zbyt skomplikowany. Nikt go nie rozumie, a przez to prowadzenie działalności gospodarczej jest utrudnione. Dotychczasowe regulacje, ciągłe zmiany, czy takie pomysły jak choćby Nowy Ład doprowadziły do tego, że przedsiębiorcy nie są w stanie wyliczyć swoich dochodów. Nie wiedzą, ile pieniędzy mają oddać fiskusowi. Mało tego, nie wiedzą też dlaczego mają te pieniądze oddać. System stał się zbyt skomplikowany i wewnętrznie niespójny. Zawiera tak wiele błędów, że – moim zdaniem – nie da się go naprawić. Trzeba go zresetować i wymyślić na nowo.

Radykalna zmiana?


Oczywiście! Przestańmy zajmować się tym, czego naprawić się już nie da. Dziś, kiedy zapytamy przedsiębiorcę, ile kosztuje go utrzymanie pracownika, on odpowie „nie wiem”. Jeśli zapytamy pracownika, ile płaci podatków, albo jaka część jego wynagrodzenia przeznaczana jest na ubezpieczenie, on odpowie „nie wiem”. Przecież to jest chore. Właśnie dlatego przedsiębiorcy domagają się uproszczeń. W tej dżungli nie da się już dłużej funkcjonować.

Należy zacząć od uproszczenia VAT-u?


Bez wątpienia. Dzisiaj mamy tyle stawek VAT-owskich, że nikt tego nie ogarnia. Wolelibyśmy, aby funkcjonował jednolity podatek VAT i żeby był na wszystko taki sam. Poza tym trzeba zlikwidować wszystkie wyjątki i ograniczenia w rozliczeniu VAT-u. Podam przykład. Kupuję paliwo do firmowego samochodu. Nie mogę w pełni tego VAT-u rozliczyć. Idźmy dalej. Zabieram klienta do restauracji, płacę i biorę fakturę. Ale VAT-u z tej faktury w ogóle nie mogę rozliczyć. Jadę na rozmowy handlowe na drugi koniec Polski, potrzebuję noclegu w hotelu. I znowu to samo, czyli VAT-u z tego rachunku rozliczyć nie mogę. Przecież to absurd, a takich wykluczeń jest cała masa.


Jak rozumiem stawki VAT-u też mają być ujednolicone?


Ależ oczywiście! Dziś przedsiębiorcy nie rozumieją, dlaczego, gdy wleją mleko do kawy, mają inną stawkę podatkową niż wtedy, gdy kupią to mleko oddzielnie. Niestety zmusza to przedsiębiorców do ciągłego lawirowania.


Skoro to wszystko jest według Pana tak proste, to dlaczego nie zostało jeszcze wprowadzone? Może jest to niewykonalne?


Potrzebna jest tylko wola i decyzje polityczne. A reszta to kwestia matematyki i ekonomii. Trzeba policzyć jakie są dochody państwa, na przykład w 2023 roku, przy określonych stawkach podatkowych. Następnie należy wyliczyć stawkę podatkową, która będzie ekwiwalentem dochodów w 2023, żeby dla państwa było to neutralne. Po tym wszystkim wprowadzić jedną stawkę VAT, około 19 proc., na wszystkie produkty. Dodajmy do tego fakt istnienia podatku dochodowego, który byłby w takiej samej wysokości dla osób fizycznych i prawnych z dokładnie taką samą stawką. I wtedy wszystko ze wszystkim będzie się rozliczać. Nie jest prościej? I teraz najciekawsza kwestia… Jeżeli system podatkowy tak bardzo się uprości, to my będziemy rajem podatkowym dla innych krajów z naszego regionu, bo będą one miały systemy dużo bardziej skomplikowane niż ten, o którym tu mówimy.


I wtedy nasi przedsiębiorcy nie będą rejestrować swoich spółek na Słowacji?


No pewnie! Po prostu przestanie to być dla nich atrakcyjne, bo w Polsce będzie im wygodniej. Przy okazji, skoro poruszył pan temat Słowacji… U naszych południowych sąsiadów jest lepsza atmosfera dla prowadzenia działalności gospodarczej. Nasz dotychczasowy rząd traktował przedsiębiorców jak zło konieczne. A ja bym chciał, aby politycy traktowali biznesmenów jako ludzi tworzących miejsca pracy. Tymczasem zamiast pomagać, rząd przeszkadza. Na przykład nieskończoną liczbą sprawozdań, oświadczeń, raportów itd. Skąd to się bierze? Problem pojawia się już na etapie tworzenia przepisów. Robią to słabo wykwalifikowani urzędnicy, którzy nigdy biznesu nie prowadzili. W ten sposób system tworzy regulacje, które są wewnętrznie sprzeczne.


Sądzi Pan, że teraz będzie lepiej?


Dotychczasowe doświadczenia nie napawają mnie optymizmem. Wszyscy politycy są tacy sami. Nie mają kompetencji w kwestiach praktyki biznesowej. Nie wiedzą, o czym mówią. Kiedy do nich idziemy, to mrugają oczami z zakłopotaniem. Dla nas to nie są partnerzy. Właśnie dlatego mówię o resecie całego systemu. Tymczasem wystarczyłoby zlecić międzynarodowej, uznanej kancelarii napisanie od początku ordynacji podatkowej. Takiej, która będzie liczyć 10 stron.


W niedawnej kampanii wyborczej politycy proponowali różne udogodnienia dla biznesu. Pojawiła się między innymi propozycja płatnych urlopów dla mikroprzedsiębiorców. To dobry pomysł?


Zacznijmy od tego, że nie traktuję poważnie przedwyborczych obietnic. A co do pomysłu, o który pan pyta, to zastanawiam się jak by to miało w praktyce wyglądać? Na czym ten urlop miałby polegać? Miałbym nie wystawiać faktur moim klientom? Czyli miałbym sam siebie pozbawić przychodu, a co za tym idzie zysku dla mojej firmy? Kolejna kwestia to ile państwo jest w stanie zapłacić za mój urlop? Czy to państwo zapłaci mi, dajmy na to, 20 tysięcy złotych? Przecież zna pan odpowiedź na to pytanie. Nie wierzę w ten system. Gdyby któregoś dnia wszyscy politycy zwolnili się z pracy, to nie miałoby żadnego znaczenia dla biznesu. Bo biznes nauczył się funkcjonowania bez nich. Możliwe nawet, że taka sytuacja pomogłaby przedsiębiorcom, bo w końcu nikt już by się nie wtrącał do tego, co robią.