W niedużym, bo stutysięcznym Nancy na wschodzie Francji polski premier i francuski prezydent podpisują dziś (piątek, 9 maja) traktat, który może mieć bardzo duże znaczenie. I to nie tylko dla polsko-francuskich relacji.
Nie chodzi tu bowiem o kolejne standardowe porozumienie o „przyjaźni i współpracy”, ale o umowę, która bilateralne relacje obu krajów podnieść ma do poziomu strategicznego partnerstwa. Tego typu porozumienia Francja zawierała dotąd jedynie ze swymi sąsiadami - Niemcami, w czasach gdy po swoich stronach Renu rządzili Konrad Adenauer i generał de Gaulle, a później z Włochami i Hiszpanią. Dziś po raz pierwszy wykracza poza ten najbliższy krąg.
Oprawa tej uroczystości jest specjalna – a w oprawie i politycznym decorum Francuzi są mistrzami. Nie ma więc żadnego przypadku, że prezydent Macron i premier Tusk składają swe podpisy właśnie w Nancy, mieście znakomicie symbolizującym wieki polsko-francuskich relacji, w cieniu wspaniałego pomnika polskiego króla i wielce zasłużonego dla tego miasta lotaryńskiego księcia Stanisława Leszczyńskiego. Tak tak, tego "od Sasa do Lasa".
To specjalne porozumienie V Republiki z III Rzeczpospolitą może mieć głębokie znaczenie polityczne i bynajmniej nie chodzi tu jedynie o dwustronne stosunki, a o znaczenie na poziomie europejskim - zwłaszcza teraz, gdy euroatlantyckie związki znalazły się w dramatycznym kryzie zaufania.
A jakie ma znaczenie gospodarcze? I tu także sens dzisiejszego wydarzenia może być historyczny. Historia polsko-francuskich relacji gospodarczych od czasów polskiej transformacji dobrze ilustruje, jak bardzo zmieniła się Polska, ale też jak bardzo zmieniło się postrzeganie naszego kraju z francuskiej perspektywy.
Po 1989 Francja była jednym z głównych inwestorów zagranicznych w Polsce, długo i bardzo sprawnie korzystając z wielkiej przewagi kapitałowej, technologicznej i tej, wynikającej z doświadczenia w prowadzenie biznesów. Być może – jak twierdził jeden z wszechwiedzących polskich posłów, że uczyliśmy kiedyś Francuzów posługiwania się widelcem, ale to francuscy partnerzy w latach 90-tych pokazywali nam np. co to jest nowoczesny wielkopowierzchniowy handel i o co w tym biznesie chodzi.
Jeszcze dwadzieścia lat temu wymiana handlowa była praktycznie jednokierunkowa, mieliśmy gigantyczny deficyt w handlu, z kolei we Francji niegrzeczne dzieci straszono polskich hydraulikiem, którzy przyjedzie i zabierze rodowitym Francuzom pracę.
Dziś wartość wymiany handlowej to 35 miliardy euro, przy czym od ładnych kilku lat nadwyżka jest po polskiej stronie i to w wysokości 8,4 mld euro (dane: Francuska-Polska Izba Gospodarczą, 2023). Francja, z inwestycjami na poziomie 24 mld euro (2022, NBP) pozostaje drugim największym inwestorem zagranicznym w Polsce – po Niemczech (50 mld euro), a przed USA (22 mld euro). Liczbę firm z udziałem francuskiego kapitału szacuje się na ok. 1200. Lafarge w Barcinie, Bonduelle w Gniewkowie, Colas w Ostaszewie - to niektóre z nich. Z drugiej strony InPost, czy Comarch to przykłady dobrych inwestycji polskich we Francji.
Wymiana handlowa jest wysoka i rośnie. Polska zajmuje niezłe, 9. miejsce pod względem importu do Francji, wyprzedzając m.in. Japonię, Turcję, Indie i Szwecję, jest też na tym samym 9. miejscu jako kraj docelowy francuskiego eksportu. (2023, DGDDI).
Może być lepiej? A pewnie. Czas pokaże, jak bardzo dobre dziś polsko-francuskie relacje przełożą się - na przykład - na udział francuskiego przemysłu obronnego w programach rozbudowy i modernizacji polskiej armii. Albo na szansę, że to francuski kapitał i technologia zaangażowane zostaną do budowy drugiej w Polsce dużej elektrowni atomowej – bez względu już, w którym miejscu centralnej Polski ona powstanie. I na otwartość francuskich rynków na polski biznes, polskie towary i usługi.