Olimpijski baby boom NASZ KOMENTARZ

Puls Dnia
Biznes Opinie
#
Fot. Paris 2024/Facebook

Już tylko nieco ponad 170 dni pozostało do igrzysk olimpijskich w Paryżu, najważniejszej sportowej imprezy roku. Naszych regionalnych medalowych szans może być nawet kilka, w tym ta, która w tej chwili jest zarazem absolutnie największą niewiadomą. Adrianna Sułek-Schubert właśnie została mamą - gratulacje!

Mały Leon jest już na świecie, ale przez ostatnie miesiące pozostawał najsłynniejszym jeszcze nienarodzonym dzieckiem polskiego sportu. Adrianna Sułek (wtedy znana tylko pod panieńskim nazwiskiem) z uwagi na stan błogosławiony musiała zrezygnować ze startu na mistrzostwach świata w Budapeszcie. Wieloboistka Brdy Bydgoszcz trenowała jednak tak długo, jak to tylko było możliwe, również w bardzo zaawansowanej ciąży. Lekkoatletka na bieżąco publikowała w swoich mediach społecznościowych nagrania z ćwiczeń, a to wywoływało falę komentarzy. Jedni podkreślali, że 24-latka pozostaje przecież pod opieką lekarską i doskonale wie co robi, inni sugerowali, że w ciąży najlepiej byłoby, gdyby zrezygnowała z jakiegokolwiek ruchu. Sułek-Schubert o tym ostatnim nie chciała nawet słyszeć i pozostała aktywną niemal do samego porodu.


A co dalej? Nasza olimpijska nadzieja konsekwentnie podkreśla, że pojedzie do Paryża. Na co ją będzie stać, jeśli faktycznie wystąpi na igrzyskach - to już zagadka. O ciążowych treningach Sułek-Schubert wypowiadali się zarówno „Janusze z internetu”, jaka sama to określiła, jak i Tomasz Majewski, wiceprezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, legenda polskiego sportu, który w ostrych słowach nazwał jej ćwiczenia co najwyżej rekreacją, a nie prawdziwym treningiem.


Za Sułek-Schubert trzymam jednak kciuki, bo to zawodniczka nieprawdopodobnie ambitna. Miałem okazję spytać ją o jej wcześniejsze słowa, gdy mówiła wprost, że na halowe mistrzostwa Europy jedzie nie tylko po złoto, ale także po rekord świata. Bydgoszczanka wyjaśniła, że chce grać o pełną pulę i nie interesują ją małe cele. Rekord przez chwilę rzeczywiście należał do niej, później został jeszcze bardziej wyśrubowany przez jedną z rywalek, ale takie podejście dobrze pokazuje mentalność zawodniczki. W erze wygładzonych banałów w rodzaju „dam z siebie wszystko” lub „to jest sport, zobaczymy, kto wygra” podoba mi się bezpośrednie podejście Sułek-Schubert, która nie gryzie się w język i prosto z mostu mówi o zwycięstwach, złotych medalach i rekordach. 


A co z Paryżem? Tego nie wie nikt. W historii lekkoatletyki faktycznie bywały przypadki szybkich i efektownych powrotów po porodzie, ale jednak w innych konkurencjach. Jak będzie w przypadku siedmioboju - to zagadka, ale Sułek-Schubert postarała się, by stojąc przed lustrem mogła spojrzeć sobie w oczy z przekonaniem, że zrobiła co tylko zrobić mogła, by mimo ciąży (nie ma co ukrywać, nieplanowanej) dać sobie szansę na igrzyska.


Olimpijskich nadziei mamy tymczasem w regionie więcej. W Tokio naszych nazwisk mieliśmy aż 29, a wkrótce przekonamy się, ile ich będzie tym razem. Za niespełna trzy tygodnie o kwalifikację i paryskie marzenia powalczy toruńska pięściarska Aneta Rygielska, która przy dobrej drabince może w stolicy Francji bardzo pozytywnie zaskoczyć. Grudziądz będzie liczył na kolarzy torowych, Bydgoszcz na lekkoatletów, a cały region na przedstawicieli sportów wodnych.


Osobiście szczególnie mocno będę liczył na sukces wioślarskiej czwórki podwójnej, która nie dość, że mocna, to jeszcze wyjątkowo „nasza” - Mirosław Ziętarski to zawodnik AZS-u UMK Toruń, Fabian Barański WTW Włocławek, a Mateusz Biskup Lotto Bydgostii Bydgoszcz. Spoza Kujaw i Pomorza jest więc w tej osadzie tylko Dominik Czaja. Wprawdzie w sporcie nie ma niczego za zasługi, ale polska czwórka podwójna od kilku lat regularnie zdobywa kolejne medale mistrzostw świata i Europy. Brakuje jeszcze tylko medalu olimpijskiego, na który ma przyjść pora właśnie teraz. Podczas niedawnego Balu Sportowca w Toruniu podpytałem Ziętarskiego o sytuację w osadzie, a ten przekazał, że choć rok temu było pod tym względem różnie, to tym razem zdrowie dopisuje bez wyjątku wszystkim jego kolegom. 


I oby tak było do Paryża. Bo igrzyska to magia, wielki prestiż i największe sportowe święto dla tysięcy zawodników z całego świata. A w Polsce, o czym też warto pamiętać, w przypadku medalu także zabezpieczenie na resztę życia. W większości krajów ich nie ma, a u nas obowiązują - dożywotnie olimpijskie emerytury. Stając na starcie sportowcy o nich nie myślą, ale po zakończeniu karier taka nagroda od państwa okazuje się czymś więcej niż tylko miłym gestem.