- Nowe technologie w budownictwie wymagają teraz zupełnie innego sprzątania. To nie jest przysłowiowa miotła i szmata - mówi Bohdan Skudlarski, założyciel firmy sprzątającej Tuden. Rozmowa w ramach cyklu "Różne oblicza MŚP"

Puls Dnia
Biznes Ludzie
Biznes Opinie
Bohdan Skudlarski
Fot. Paweł Jankowski

Usługa sprzątania jeszcze do niedawna kojarzyła się raczej z mopem i wiaderkiem niż z nowoczesną technologią. Jednak w ostatnich latach ten anachroniczny wizerunek zaczął ulegać zmianie. Najnowocześniejsze rozwiązania w naszym kraju są już na wyciągnięcie ręki, a ich zastosowanie powszechne. Jak wyglądał ten rynek w latach 90., jak się zmieniał i jak wygląda obecnie? By się tego dowiedzieć, spotkaliśmy się z Bohdanem Skudlarskim, założycielem jednej z pierwszych, profesjonalnych firm sprzątających w naszym regionie.


Tuden jest, zdaje się, jedną z najstarszych firm cleaningowych w Toruniu.

Czy najstarszą, to nie wiem, ale na pewno jedną z najdłużej działających. Rozpoczęliśmy działalność na początku lat 90.


Czyli transformację ustrojową śledził pan na bieżąco.

Tak, zdecydowanie.


To na początek proszę powiedzieć, czym się zajmuje Tuden?

Wykonujemy cały zakres usług związanych z utrzymaniem czystości. Od razu zaznaczę, że nie obsługujemy klientów indywidualnych. Jesteśmy skupieni na klientach instytucjonalnych. Chyba nie ma w tej chwili zagadnienia, którego byśmy nie dotykali - zaczynając od takiego podstawowego  sprzątania biur, poprzez prace pobudowlane i poremontowe, na wysokospecjalistycznych w nowoczesnych super halach kończąc. Skupiamy się głównie na pracach kontraktowych, które są powtarzalne, gdzie podpisujemy dłuższe umowy. W miarę możliwości przyjmujemy też zlecenia okazjonalne, prace dodatkowe, jak choćby pobudowlane, gdzie trzeba doprowadzić obiekt do stanu zasiedlenia. Do tego w siedzibie mamy sklep z profesjonalną "chemią" i sprzętem do sprzątania. Prowadzimy też sprzedaż internetową. Zatrudniamy około 50 pracowników.


Skąd pomysł, żeby zająć się właśnie taką działalnością? Zapotrzebowanie na rynku?

Potrzeba robienia czegoś w życiu. A tak serio, to doświadczenie wyjazdów zagranicznych za czasów studenckich. Pracowałem oczywiście, jak większość Polaków za granicą, w firmach sprzątających. Tam zetknąłem się z innym systemem sprzątania, nowymi technologiami, nowoczesnym sprzętem i profesjonalnymi środkami czystości, których jeszcze nie było u nas w kraju. W Polsce w tym czasie następowały zmiany ustrojowe i gospodarcze, zaczął się przyjmować outsourcing, czyli duże firmy przekazywały pewne czynności, w tym utrzymanie porządku, zewnętrznym wyspecjalizowanym podmiotom. Nagle się okazało, że taki profil usługowy jest po prostu potrzebny i mogłem wykorzystać swoje zagraniczne studenckie doświadczenie.


Jak ten rynek wyglądał wtedy? To jeszcze nie był chyba czas dużych firm światowych na polskim rynku?

Absolutnie nie. Być może jedna firma gdzieś tam się dopiero pojawiała. Później stopniowo ich oczywiście przybywało. Wtedy to były takie inicjatywy typowo lokalne. Te największe obejmowały na przykład teren województwa czy kilku nawet. Dopiero po jakimś czasie zaczęły się pojawiać się duże, typowo sieciowe firmy zagraniczne.


W latach 80. słynne były studenckie spółdzielnie sprzątające. Niektórzy nawet dziekanki brali, żeby zarabiać pieniądze.

To doświadczenia studenckich firm sprzątających było dla mnie bardzo ważne. W tym sensie, że to była taka praktyczna nauka. Myśmy też od tego zaczynali. Spółdzielnie nie miały osobowości prawnej i nie można było wystawiać faktur. Zresztą nie było takiej konieczności. Wtedy pieniądze zarabiało się na przyjemności, a nie żeby się utrzymać.


Gdyby miał pan porównać te czasy, gdy zaczynaliście do obecnych, jak to się zmieniało?

Jak już wspomniałem, wtedy to były firmy lokalne, dosyć małe, które się skupiały na najbliższym otoczeniu. Zresztą Tuden jest nadal taką firmą lokalną. Natomiast powstały takie, które współpracują z podmiotami sieciowymi, których my nie jesteśmy w stanie na przykład obsłużyć. Powstały albo weszły na rynek polski duże firmy międzynarodowe, szczególnie po wejściu do Unii. To jest taka podstawowa zmiana. To wszystko jak gdyby się tak rozrosło. My na przykład występujemy czasami nawet jako podwykonawca dla dużej firmy sprzątającej, bo firma sieciowa ma też swoje jakieś ograniczenie. Jest mniej mobilna, mniej elastyczna. U nas decyzyjność jest bardzo szybka. To bardzo krótka ścieżka. Można bardzo szybko podjąć jakąś decyzję - robimy albo nie. W dużej sieciówce jest to dłuższy proces.


Wejście dużych firm zmniejszyło pewnie ten rynek dla małych firm?

Częściowo tak. Tuden na przykład w pewnym momencie obsługiwał kilka potencjalnie tworzących się tutaj lokalnie sieci handlowych. Nie poszliśmy dalej, bo to by wymagało bardzo dużych inwestycji. Można się zastanawiać, czy to był nasz dobry, czy zły ruch. Na to nas nie było po prostu stać. Można było oczywiście brać jakieś kredyty czy pożyczki, ale nie chcieliśmy tak zrobić. Tak w zasadzie możemy się szczycić tym, że od początku do końca nie jesteśmy uwiązani żadnym kredytem i nie jesteśmy zadłużeni. Funkcjonujemy na bazie naszych zasobów. Cały czas jesteśmy w stanie to wszystko obsłużyć. Nie mamy jakichś problemów finansowych i jesteśmy cały czas na plusie. Można było wtedy oczywiście pójść dalej, bo mieliśmy tego typu propozycje. To by były jednak bardzo, bardzo duże inwestycje, które wiązały się z dużym ryzkiem. Wbrew pozorom sprzątanie nie jest biznesem mającym wielkie marże. Większość naszego przychodu pochłaniają pensje pracownicze i koszty pracy. Nie mogliśmy dopuścić do sytuacji, że zabrakłoby nam pieniędzy na wynagrodzenia. Duże firmy rządzą się innymi prawami. One mogą sobie czasami pozwolić na jakieś tam straty, żeby zachować rynek i klienta. My nie. Nie dostaniemy żadnego dodatkowego finansowania czy wsparcia. Jeśli chodzi o sieci handlowe, to różnie z nimi bywa. Współpracowaliśmy przecież z takimi, które już zniknęły z polskiego rynku. My skupiliśmy się na rynku najbliższym, bo też chcieliśmy zrobić to dobrze i mieć cały czas to pod kontrolą, a nie budować jakieś tam kolejne oddziały, kolejne przedstawicielstwa. Nie wiem, czy to dobry ruch, czy zły, ale tak działamy.


Słucham tego, co pan mówi i mam wrażenie, że nie jest typowe podejście do biznesu - nie chce pan brać kredytów i bardzo ostrożnie działa na rynku. Czy nie chce pan mieć kolejnego lamborghini w garażu?

Kolejnego nie. Wystarczy mi to jedno. Żartuję oczywiście. Lambo nie mam. A tak serio mówiąc, to bardzo cenię sobie swój spokój, wygodę i że nie zapukają do mnie komornicy.


Cały czas krążymy wokół tego, jak wyglądało prowadzenie biznesu kiedyś, a jak to jest teraz. Zapytam jeszcze inaczej. Czy było łatwiej robić interesy, kiedy to się wszystko rodziło, czy teraz kiedy mamy, wydaje się, nieograniczone możliwości?

Każda epoka ma swoje plusy dodatnie i plusy ujemne, jak to mówią. Kiedyś był większy problem z technologiami, dostępnością sprzętu czy nowymi rozwiązaniami. W tej chwili jest to wszystko na wyciągnięcie ręki. Nie mogę kupić czegoś w Polsce, to sprowadzam ze świata. Nie ma z tym najmniejszego problemu. Teraz największe wyzwanie to kadra. Myślę, że to jest taki powszechny problem wszystkich branż, nie tylko sprzątania usługowego. Z dużą sympatią i szacunkiem wspominamy ludzi, którzy przez lata pracowali u nas w firmie. Były to osoby, które trafiły do nas, bo w trakcie zmian gospodarczych i ustrojowych likwidowano ich zakład pracy i szukały jakiegokolwiek zatrudnienia. Byli to ludzie podchodzący do swoich obowiązków niezwykle sumiennie i rzetelnie. Pamiętam sytuacje, że o czwartej nad ranem pracownik dzwonił, że się rozchorował, więc na szóstą nie dojedzie do pracy. Uprzedzał, żebyśmy mogli szybko zapewnić zastępstwo, bo robota musi być zrobiona.

W pewnym okresie pracowało u nas prawie 200 osób. Wielu już odeszło na emeryturę, niektórzy nie żyją. Obecnie ostatnie z tych osób nabywają prawo do emerytury. Bardzo trudno nam się rozstać z pracownikami po dwudziestu latach wspólnej pracy.

Dzisiaj mamy do czynienia z innym podejściem do pracy. Młode pokolenie nie przywiązuje się do miejsca pracy. Mam wrażenie, że rzadziej martwią się o to, co będzie jutro, za tydzień, za rok. Dlatego podjęcie decyzji o podjęciu zatrudnienia lub zrezygnowania z niego przychodzi im niezwykle łatwo. Nam niestety utrudnia to działalność, bo musimy liczyć się z tym, że dziś pracownik jest, a jutro już go nie będzie, czasem bez uprzedzenia. A usługę wykonać trzeba.
 

Czy jest różnica w podejściu do pracy polskich pracowników i zagranicznych? Czy zatrudniacie w ogóle kogoś z zagranicy?

W tej chwili nie. Był taki moment, kiedy zatrudnialiśmy niewielką grupę. To była taka fala po wybuchu wojny w Ukrainie. Mieliśmy lekarzy, prawników, nauczycieli, którzy zostawiali całe życie tam i chcieli tu jakoś przeżyć. Widzieliśmy, że to jest sytuacja przejściowa i chwilowa. Oni poszli dalej, a może wrócili do siebie. Byli to solidni i pracowici ludzie, wykonujący takie same zadania i mający takie same obowiązki jak polscy pracownicy. Z niektórymi zdążyliśmy się zżyć i żal było się żegnać. Nie mamy doświadczenia z pracownikami z różnych egzotycznych miejsc w świecie, choć jakieś tam propozycje zatrudnienia ich mieliśmy.
 

Skoro nie opieracie rozwoju firmy na kredytach, to na czym?

Robić dobrze i rzetelnie to, co się robi! Po prostu robić swoje. Jeżeli mówimy o rozwoju, to mam na myśli prace bardziej specjalistyczne, wymagające nowych technologii. Przypatrujemy się temu, co się buduje, jeśli chodzi o budynki, elewacje czy posadzki. Śledzimy na gorąco rozwiązania wprowadzane w nowoczesnych budynkach. Nowe technologie w budownictwie wymagają zupełnie innego sprzątania. To nie jest przysłowiowa pani z miotłą i szmatą. Oczywiście pozostają obiekty, które wymagają prostego sprzątania. Nie wprowadzimy kosmicznych technologii wszędzie. Tam, gdzie to jest potrzebne, trzeba stosować nowe rozwiązania i nowe technologie. Czasem może trochę na fali jakieś mody lub popularności iść w rozwiązania proekologiczne czy proenergetyczne. Te nowe technologie to jest taka podstawa rozwoju i staramy się za nimi nadążać.

 

Dziękuję za rozmowę!