Z RAFAŁEM FRĄCKIEWICZEM z Kujawsko-Pomorskiej Organizacji Turystycznej – o regionalnym TOP 5, pomysłach na nowy sezon i o tym, co u nas robią Czesi - rozmawia Mariusz Załuski
Poprzedni sezon turystyczny w naszym regionie miał dosyć oczywisty motyw przewodni, był to przecież Rok Mikołaja Kopernika… A co w tym roku? Z wyborem promocyjnego leitmotivu było pewnie trudniej?
Turystyczne leitmotivy trochę się oczywiście powtarzają, Toruń ogłosił rok 2024 rokiem flisactwa. Co stanowi pewne nawiązanie do czasów Mikołaja Kopernika, ale też przyczynek do podróży przez całe nasze województwo, bo kujawsko-pomorski odcinek Wisły jest niezwykle urokliwy.
I wpisują się w to nasze cztery największe miasta.
Dokładnie tak. Zatem Rok flisactwa stanowić będzie jeden z elementów, a Urząd Marszałkowski z kolei ogłosił rok 2024 Rokiem Kobiet Odważnych. Takich nie brakowało w historii naszego regionu, więc będziemy zachęcali do poznawania tych postaci i odwiedzania miejsc z nimi związanych.
Wracając do roku flisactwa – imprezy będą się koncentrowały na linii Wisły? A co z resztą regionu?
Sięgamy dalej niż Wisła, bo to tylko jeden z elementów naszych kampanii, a zawsze zachęcamy do odwiedzania całego województwa. Już nasze otwarcie sezonu turystycznego – weekend majowy – pełne będzie imprez odbywających się w całym regionie.
Nie mamy morza, nie mamy gór, nie mamy wielkich metropolii… Co właściwie przyciąga turystów do kujawsko-pomorskiego?
Różnorodność. Wyjazdy nad morze czy w góry są formą relaksu, ale turystyka w ostatnich latach mocno się zmieniła. Odeszliśmy od tego, że urlop stanowią tylko 2-3 tygodnie w roku. Bardzo uaktywniła się turystyka weekendowa, ludzie podróżują częściej, odwiedzają więcej miejsc. Korzystamy z tego.
Turyści zaczynają unikać zatłoczonych miejsc, w których zaobserwować można zjawisko overturismu, odkrywają nowe miejsca. Jeszcze 20-30 lat temu, gdy studenci kończyli rok akademicki, to Toruń weekendami był pusty. Obecnie, co weekend w Toruniu zaobserwować można rzesze turystów. A w województwie mamy wiele takich miejsc, które zmieniły się w ostatnich latach. Czasami wystarczy jedna inwestycja, aby miejsce zaczęło być magnesem dla turystów.
Na przykład?
Weźmy Żnin – nam doskonale znany, bo i w sąsiedztwie Biskupin, Wenecja, ale też miejsce turystyki aktywnej czy też kolebka sportów motorowodnych. Kilka lat temu zainwestowano w Cukrownię Żnin, która stała się jednym z najciekawszych obiektów hotelowych, a miasto znalazło się na językach całej Polski. Obiekt otrzymał Certyfikat Najlepszego Produktu Turystycznego Polskiej Organizacji Turystycznej, a przyjeżdżają do niego turyści z Warszawy, z Pomorskiego czy Wielkopolski. Inwestycja ożywiła cały region. A inwestycja w turystykę jest opłacalna tak dla samorządów, jak i przedsiębiorców.
Mówił pan o różnorodności kujawsko-pomorskiego. Przywykliśmy do tego, że liderem jest Toruń z 2 milionami turystów, a co jeszcze najchętniej odwiedzane jest w naszym regionie? Co jeszcze jest w TOP 5 kujawsko-pomorskiego?
Na pewno Bydgoszcz, która z roku na rok zyskuje coraz więcej uznania i przyciąga coraz więcej turystów. Tym samym Bydgoszcz znakomicie uzupełnia ofertę Torunia, który przyjmuje już ponad dwa miliony turystów rocznie, co powoli zaczyna rodzić problemy infrastrukturalne. A przed nami jeszcze powstanie centrum kongresowego na Jordankach – Europejskiego Centrum Filmowego „Camerimage” - z główną salą na ponad 1500 osób.
Te osoby mogą spać w Bydgoszczy?
Bydgoska baza noclegowa na pewno będzie stanowić wsparcie. Przy organizacji tak dużych kongresów, nie możemy zapominać o infrastrukturze, jak i usługach z samymi kongresami związanymi.
Ale wracając do Bydgoszczy – jest uzupełnieniem oferty nie tylko dlatego, że ma wiele hoteli, ale też miasto oferuje bardzo wiele, a turyści polubili klimat miasta nad wodą.
I pewnie miasta z ciekawymi zabytkami „przemysłowymi”.
Tak, Exploseum, cały szlak TeH2O, Muzeum Kanału Bydgoskiego, to są zupełnie inne opowieści i historia niż w Toruniu.
A wracając do naszego kujawsko-pomorskiego TOP 5…
Posiadamy unikalny trójkąt uzdrowiskowy: Ciechocinek – Inowrocław - Wieniec Zdrój. Rozważano swego czasu zmianę zasad przyznawania sanatoriów, z wybieraniem miejsca przez kuracjusza…
To, przynajmniej na razie, nie przeszło. I na przykład Inowrocław chyba odetchnął, bo pewnie nie byłby to pierwszy wybór kuracjuszy.
Dziś jeszcze nie, ale dla przykładu tężnie inowrocławskie, co bardzo staramy się w naszej narracji pokazywać, są równie atrakcyjne co ciechocińskie. Liczba miejsc noclegowych w uzdrowiskach jest duża, ale potrzeba jeszcze popracować nad rozbudową infrastruktury.
Kolejna atrakcja – Pałuki, na których prym wiedzie Biskupin, ale też wspomniany wcześniej Żnin, z atrakcyjnym hotelem. Standardy polskich hoteli są znakomicie odbierane przez turystów zagranicznych. Niedawno byłem na targach turystycznych w Ostrawie, dyskutowaliśmy o przygotowaniu bazy noclegowej, i też usłyszałem od Czechów, że nasze trzy gwiazdki to zwykle dużo więcej niż w innych krajach.
No i piąta atrakcja na koniec?
Bory Tucholskie. Tam od lat tradycyjnie przyjeżdżali Ślązacy, ale Bory obecnie przyciągają miłośników naturalnej turystyki z całego kraju. Bory Tucholskie konkurują z innymi regionami m.in. wspomnianą naturalnością – oferują bliskość z przyrodą, ale pozbawioną zgiełku turystów. Ktoś kto odwiedza dziś Mazury, a był tam wiele lat temu, od razu dostrzega, że to już zupełnie inny region. Nasze Bory Tucholskie dają wytchnienie, a jedną z wizytówek jest ścieżka ciszy na terenie Wdeckiego Parku Krajobrazowego.
Jeszcze jako dodatek do naszego TOP 5 - celem waszego projektu „Kujawsko-Pomorskie Konstelacje dobrych miejsc” jest budowa silnych i autonomicznych marek regionalnych, skierowanych do różnych grup odbiorców. Budujecie teraz marki: Kujawy, Pałuki, Bory Tucholskie, Dolina Dolnej Wisły. Która z tych marek ma według pana największy potencjał?
Wszystkie, dzięki swej różnorodności. Za centrum srebrnej turystyki uchodzą Kujawy, na których nie brakuje dziedzictwa historycznego. Wspomnieliśmy turystykę naturalną w Borach Tucholskich. Dolina Dolnej Wisły, to kraina wschodzącego w turystyce zjawiska slow-flow, a Pałuki oferują wiele aspektów historycznych i edukacyjnych. A to tylko część naszej oferty.
Wspomniał Pan wizytę w Ostrawie i Czechów, zainteresowanych naszym regionem. Rzeczywiście jakby więcej ich w kujawsko-pomorskim. Skąd to zainteresowanie?
Zaczęło się około 2019 roku, jeszcze przed pandemią. Dla Czechów typowym miejscem spędzania wakacji była Chorwacja. A ona stała się droga po przyjęciu euro. Poza tym inni turyści – na przykład polscy – zaczęli częściej podróżować do tej destynacji. Czesi zaczęli szukać innych miejsc i odkryli Polskę. Dla telewizji publicznej zrealizowano cykl filmów o ciekawych miejscach w naszym kraju, w tym zrealizowany we współpracy z Kujawsko-Pomorską Organizacją Turystyczną odcinek, w których pokazano Toruń i Bydgoszcz. Potem przyszła pandemia i ruch turystyczny zamarł, ale okazało się, że Czesi nie zapomnieli. Pomogła nam też inflacja - Czesi zaczęli masowo przyjeżdżać do Polski i poza naszymi dyskontami odkryli doskonałą infrastrukturę: darmowe – obecnie - autostrady, hotele o wysokiej klasie, i wszystko w niższych cenach. Czesi mają mentalność podróżników, nie lubią siedzieć w jednym miejscu. Nawet jak rezydują nad morzem, to odwiedzają wiele punktów. W naszym województwie czeskich turystów w poprzednim sezonie było dużo. Tu wygrywamy położeniem, dzięki autostradzie w drodze nad morze, bądź też, gdy podróżuje się z Poznania do Warszawy.
Faktycznie więc nie mamy morza, nie mamy gór, ale nie jesteśmy już tylko miejscem przez które się przejeżdża.
No właśnie, przez całe lata o Toruniu mówiono, że to takie miasto na pół dnia…
Stwierdzenie takie obecnie stanowi przebrzmiały stereotyp. Weekendu brakuje, żeby zobaczyć wszystkie atrakcje miasta, a obłożenie hoteli – całoroczne - to ponad 80 proc.
Bardzo dobry wynik.
Pokazujący, że mamy deficyt obiektów hotelowych. Toruń od lat nie jest miejscem tranzytowym dla turystów, a coraz częściej odkrywane przez turystów są pozostałe miasta województwa, chociażby swój renesans przechodzi Grudziądz. Tu ciekawostka – współpracujący z nami przy okazji Roku Mikołaja Kopernika influencerzy spoza naszego regionu odwiedzili Grudziądz, a kolejna grupa wręcz poprosiła, by również tam się wybrać, bo tyle dobrego słyszeli od poprzedników.
A zostając przy gościach z zagranicy, poza Czechami to tradycyjnie Niemcy, czy przyjeżdżają rzadziej niż kiedyś?
Niemcy tradycyjnie przyjeżdżają. Kiedy wybuchła wojna w Ukrainie, to generalnie grupy zagraniczne zaczęły się wycofywać…
Nagle staliśmy się krajem, obok którego toczy się wojna.
Ale już zeszły rok to okres, kiedy udało się przedstawić naszą narrację – również dzięki zagranicznym influencerom – że jesteśmy krajem bezpiecznym. Niemcy więc dalej docierają, więcej jest Anglików.
O nich akurat stereotypy są dosyć nieciekawe, sporo miast obawia się ich stylu „zabawy”.
Anglicy też szukają nowych miejsc. Kiedyś był Kraków, teraz bardzo mocno przyciąga ich Gdańsk, ale i u nas pojawia się ich coraz więcej. I nie jest to tylko turysta „imprezowy”. Przyciągają ich wydarzenia.
Na przykład?
Gdy tylko trafia do mediów termin toruńskiego Grand Prix na żużlu, to ceny hoteli rosną, a i tak wszystkie miejsca błyskawicznie są zarezerwowane. Zresztą weekendy żużlowe stają się modne. Turyści w kilka dni mogą w Toruniu, Grudziądzu i Bydgoszczy obejrzeć żużel na poziomie światowym, a poza tym zwiedzają też same miasta.
Mówiliśmy o tym, że przed nami sezon letni, a co z zimowym? Czy zima jest w ogóle jakoś turystycznie odczuwalna w naszym regionie?
Wracamy tu do turystyki weekendowej, czyli city breaków. Turyści przyjeżdżają do miast i tendencja ta przejawia się również w miesiącach zimowych, gdyż takie miasta jak Toruń i Bydgoszcz wyłamują się już z sezonowości. Wielu turystów mamy i w weekendy, i w czasie ferii bo miasta oferują wiele atrakcji, które przyciągają turystów. Chociażby Młyny Rothera w Bydgoszczy - które dostały w zeszłym roku Certyfikat Najlepszego Produktu Turystycznego POT, czy też nowe miejsce na turystycznej mapie Włocławka - Interaktywne Centrum Fajansu „Skarbiec Fajansu”, a nieopodal w Brześciu Kujawskim zapraszamy do Brzeskiego Centrum Kultury i Historii „Wahadło”, przy którym rokrocznie pojawia się super przygotowany labirynt kukurydzy, nawiązujący do historii Kujaw. W Grudziądzu z kolei pojawiło się Muzeum Handlu Wiślanego „Flis”. Te wszystkie miejsca wykorzystują nowoczesne technologie, aby opowiadać o historii, ale też oferują różnorodne warsztaty dla turystów indywidualnych i grupowych.
A turystyczne niewypały? Coś na co stawialiście, uważaliście że ludzie to „kupią”, a zainteresowanie jest mniejsze niż oczekiwaliście?
Trudno byłoby mi wskazać nietrafione inwestycje, co dobrze świadczy o naszej turystyce. Oczywiście covid był takim momentem, kiedy pewne inicjatywy nie przetrwały, ale na ich miejsce pojawiają się nowe, jeszcze bardziej atrakcyjne.
Na zakończenie może słów parę o tym, jak funkcjonują Konstelacje dobrych miejsc? Jeśli ktoś działa turystycznie w małej miejscowości, ma fajny pomysł, to może się do was zgłosić? Pomożecie mu się promować?
Każdy przedsiębiorca czy samorząd jest mile widziany. Konstelacje to turystyczna marka województwa, ale zarazem jest to marka parasolowa. Spajamy pod nią i promujemy poszczególne marki, łącząc wizerunkowo w ramach jednej oferty, co w turystyce jest bardzo ważne.
Jednocześnie wskazujemy mieszkańcom naszego województwa, ile ciekawych miejsc jest jeszcze do odkrycia po sąsiedzku, bo należy nadmienić, że połowa ruchu turystycznego, to przecież ruch wewnętrzny.
Pomysłów mamy dużo, w tym roku startujemy z całoroczną aplikacją turystyczną, w której znajdą się nie tylko topowe atrakcje, ale także trasy rowerowe i kilkanaście gier terenowych. Stawiamy na technologie i interaktywność, bo połączenie nowoczesnych rozwiązań z turystyką jest jej przyszłością. Zapraszam do okrywania Kujawsko-Pomorskich Konstelacji dobrych miejsc.
Dziękuję za rozmowę.