Mamy mistrzów Europy. Choć nie każdy o tym wie… NASZ KOMENTARZ

Puls Dnia
Region Raport
Biznes Opinie
#
Fot. Polskie Wiosła PZTW/TVP Sport

Nie, nie będzie o wyborach, przynajmniej nie w tym miejscu, nie w komentarzu sportowym. W cieniu politycznej elekcji, w cieniu bardziej medialnych dyscyplin, nasi zdobyli mistrzostwo Europy. I szkoda, że mimo sukcesu jest o nich teraz jakby ciszej niż przed rokiem.

 

Mamy w regionie wielu sportowców naprawdę dobrych, ale są i wybitni. W gronie tych szczególnie uzdolnionych są nasi wioślarze, co to do swojej przebogatej listy sukcesów wszelkich dopisali w ubiegłym roku medal olimpijski wywalczony na igrzyskach w Paryżu. O osadzie, w której znaleźli się bydgoszczanin, torunianin i włocławianin było, rzecz jasna, głośno, a i ja miałem okazję uczestniczyć w kibicowaniu jej na Przystani Toruń, widząc naocznie, ile radości dała lokalnemu środowisku wioślarskiemu.

Dwaj panowie z osady, Mateusz Biskup (to ten z Lotto Bydgostii) i Mirosław Ziętarski (z AZS UMK) właśnie zdobyli medal kolejny, tym razem w złotym kolorze, tym razem na mistrzostwach Europy. Wiedzieliście o tym? Nie? Ano właśnie… I nie, nie jest to wina mediów, bo sporo regionalnych tytułów o sukcesie wioślarzy napisało, bardzo chwaląc ich osiągnięcie.

Są dyscypliny, które przeżywają swój wielki czas w trakcie igrzysk olimpijskich i wioślarstwo do nich właśnie należy, przynajmniej w Polsce. Zarazem jest jednak ono jedną z tych dyscyplin, o których w czteroleciu między igrzyskami robi się znacznie, znacznie ciszej. Nie to, że sukcesów nie odnotuje nikt, nie to, że się one nie liczą - w natłoku innych sportowych wydarzeń po prostu nie są w stanie się przebić. Aż do kolejnych igrzysk.

Lubię czytać felietony i czytałem w zeszłym roku, zaraz po igrzyskach, dość brutalny komentarz znanego dziennikarza, akurat głównie żużlowego, który pisał o dyscyplinach śledzonych przez kibiców raz na cztery lata. Miejscami było w tekście zbyt mocno, ale ogólny sens, niestety, w tych słowach był.

Sport to nie tylko rywalizacja zawodników, ale i rozrywka, a także biznes. Zasady są więc proste - to, co popularne, sprzedaje się najlepiej i najbardziej przykuwa uwagę kibiców. Ranga igrzysk olimpijskich, synonimu sportowej tradycji i szlachetnego piękna, pozostaje tak wielka, że liczne dyscypliny właśnie wtedy znajdują swój czas. Nie chodzi tu już nawet tylko o wioślarstwo - z naszego regionalnego podwórka możemy wymienić jeszcze na przykład pięściarkę Anetę Rygielską z Torunia, która wprawdzie w Paryżu medalu nie zdobyła, ale jej olimpijska droga i tak ciekawiła kibiców wielce. Od tamtej pory Rygielska stoczyła już walkę niejedną, często ze skutkiem bardzo dobrym, bo w światowej czołówce przecież pozostaje, ale jest jednak o niej nieporównywalnie ciszej niż rok temu. I tak wymieniać można długo, nazwiska z Kujaw i Pomorza, a także z całej Polski.

Nie chcę zabrzmieć jak Don Kichot, co to chce walczyć z wiatrakami i wmawiać wszystkim, że popularność każdej dyscypliny winna być jednakowa i wioślarstwo powinno przykuwać uwagę na równi z piłką nożną, ot, stwierdzam fakt - że czego by w ciągu czterech lat między igrzyskami nasi wioślarze nie zrobili, to i tak przez wielu dostrzeżeni nie będą.

Uprawianie dyscyplin innych niż te, które w danym kraju cieszą się popularnością największą, bywa niewdzięczne, bo mniej jest i sponsorów, i zainteresowania mediów, i kibiców. A już najgorzej, gdy nie ma cotygodniowych startów, jak w skokowym Pucharze Świata lub jak w ligach w grach zespołowych. Tam kibic ma styczność ze swoimi zawodnikami raz po raz, bywają zaś sporty, gdzie poza imprezą docelową zawodnik znika gdzieś na zgrupowaniach i jest o nim cicho przez długie miesiące.

Tak już jednak po prostu jest, pewnych rzeczy zmienić się nie uda, pozostaje więc cieszyć się, że w regionie mamy zawodników, na których liczyć możemy w ciemno i których piękne kariery wciąż trwają i trwać pewnie będą aż do kolejnych igrzysk olimpijskich w Los Angeles. Mateusz Biskup i Mirosław Ziętarski, tym razem płynący nie w czwórce, a w dwójce, znowu zostali mistrzami Europy. I coś mi się wydaje, że nie będą chcieli na tym poprzestać.