- Każdy z nas może uratować komuś życie - mówi Maks Keller, prowadzący toruńską firmę zajmującą się obsługą medyczną i szkoleniami z pierwszej pomocy. Wywiad w ramach naszego cyklu o różnych obliczach sektora MŚP

Region Raport
Biznes Ludzie
#
Fot. 123rf
W

Świadomość na temat tego, że nasza wiedza na temat pierwszej pomocy realnie może uratować drugą osobę jest coraz większa. W związku z tym na rynku pojawia się wiele firm oferujących szkolenia w tym zakresie. Jak funkcjonuje ta branża i jak wyglądają szkolenia? O tym opowiedział nam Maks Keller, który prowadzi firmę Severus.

 
Skąd wzięło się u ciebie zainteresowanie ratownictwem medycznym? 


Z całą pewnością można powiedzieć, że w czasach szkoły średniej nie byłem prymusem. Nie należałem do elitarnej grupy zdobywców świadectw z czerwonym paskiem, nie wyróżniałem się szczególnie na tle rówieśników, byłem wręcz miernym. No może dostatecznym uczniem. Wszystko zmieniło się nagle, kiedy opuszczałem mury liceum ze świadectwem maturalnym w ręku. Wiedziałem, że to nie koniec ścieżki mojej edukacji, chciałem iść dalej. Jeszcze tego samego roku rozpocząłem naukę w szkole policealnej na kierunku grafika komputerowa. Dalej była szkoła detektywistyczna, którą z wyróżnieniem ukończyłem w roku 2009. To był czas, kiedy podłapałem, że apetyt naprawdę rośnie w miarę jedzenia, a głód wiedzy staje się coraz większy. Szkoła detektywistyczna dała mi spory zastrzyk wiedzy z obszaru nauk prawnych. Potem zdecydowałem, że teraz czas na nauki medyczne. Nie było mi jednak po drodze na kierunek lekarski. Sześć lat ostrego dziobania na studiach, ślęczenia w książkach, praktyki, staże itd. - ja po prostu nie miałem na to czasu. Pracowałem, więc w grę wchodziła jedynie nauka na zaocznych i nieco mniej wymagających kierunkach. Ratownictwo medyczne było jak znalazł. Łączyło w sobie elementy wielu dziedzin medycyny i dawało naprawdę duży zasób wiedzy praktycznej, którą można było wykorzystywać do czegoś więcej niż do podbijania pieczątką wypisanej chwilę wcześniej recepty. Nie od razu udało mi się rozpocząć naukę w tym kierunku. Z powodów osobistych musiałem odłożyć nieco ten plan na bok. Finalnie wymarzony tytuł udało mi się uzyskać w roku 2014. Powiem ci szczerze, że od samego początku zacząłem łapać, o co w tym wszystkim chodzi i że to jest coś w sam raz dla mnie. Wiedziałem, że w tej profesji odnajdę spełnienie i tak się stało! Oto jestem ja we fluorescencyjnym uniformie z odblaskowym napisem na plecach kamizelki. Oto jestem i już od dziewięciu lat nieprzerwanie spełniam się w swojej pracy nie tylko przy łataniu ofiar wypadków i uciskaniu klatki piersiowej, podczas nagłego zatrzymania krążenia, albowiem ponadto zdobytą wiedzą i doświadczeniem dzielę się z kursantami podczas szkoleń z zakresu pierwszej pomocy, które prowadzę od 2016 roku. 


Wspomniałeś o szkoleniach. Bezdyskusyjnie każdy powinien znać zasady pierwszej pomocy, ale jakie grupy powinny się szczególnie wyedukować w tej sferze? 


Bezdyskusyjnie... wszystkie. Nie ma tu podziału na tych, którzy powinni bardziej albo mniej. Niezależnie od tego, czy jesteś lekarzem, strażakiem, policjantem, czy dziennikarzem, los może niespodziewanie postawić cię w sytuacji, w której to właśnie od ciebie będzie zależało czyjeś życie. W takim momencie czas reakcji i posiadana wiedza będą stanowić o tym, czy twój pacjent będzie miał okazję spędzić z rodziną kolejny dzień. Regularnie prowadzę szkolenia dla służby mundurowej i nauczycieli, równie często pojawiam się w różnej maści zakładach pracy. Zarówno tych większych, jak i tych nieco mniejszych. Niejednokrotnie jestem też zapraszany do szkół podstawowych i średnich, gdzie opowiadam o codzienności ratowników i przy okazji omawiam podstawowe zabiegi ratujące życie. W pamięci szczególnie utknęło mi jedno ze szkoleń, które prowadziłem w kwietniu tego roku w jednej z wielkopolskich miejscowości. Wśród zagadnień objętych programem było prowadzenie defibrylacji przy użyciu defibrylatora AED. Po przeszkoleniu uczestników, ich zwierzchnik stwierdził, że skoro już jego pracownicy zostali przeszkoleni z użycia defibrylatora, to dobrze byłoby mieć takowy na stanie wyposażenia w firmie. Wspólnie wybraliśmy odpowiedni model i firma zakupiła go jeszcze tego samego dnia. Tydzień poźniej zadzwonił telefon. Podczas rozmowy odebrałem podziękowania i wyrazy uznania za przeszkolenie pracowników z obsługi AED i pomoc w jego zakupie. Okazało się, że chwilę wcześniej w tym zakładzie pracy jeden z pracowników miał nagłe zatrzymanie krążenia i tylko dzięki szybkiej reakcji kolegów oraz posiadaniu urządzenia udało się przywrócić funkcje życiowe poszkodowanego. A teraz odwróćmy tę sytuację i zadajmy sobie pytanie - co by było, gdyby to szkolenie nie miało miejsca? Czy karetka zdążyłaby dojechać na czas? Czy krytyczne 4,5 minuty nie okazałyby się zbyt krótkie, by zespół medyczny dotarł na miejsce i uratował to gasnące życie?. Jak sam widzisz, nie ma znaczenia kim jesteśmy i czym zajmujemy się na co dzień. Każdy z nas powinien umieć w pełni wykorzystać swoje możliwości, bo przecież każdy z nas ma tę moc. Trzeba ją tylko umiejętnie opanować. 


Jak wygląda przebieg szkolenia z pierwszej pomocy? 


W moim przypadku nie ma sztywnego schematu. Każde szkolenie jest indywidualnie przygotowywane pod potrzeby danej grupy. Są oczywiście pewne elementy stałe takie jak, chociażby resuscytacja, defibrylacja etc. Pozostała część programu składa się z zagadnień, z którymi dana grupa odbiorców może mieć styczność. Przykładowo mogą to być oparzenia, podtopienia, porażenia prądem elektrycznym, termiczne bądź chemiczne, postępowanie w urazach i długo można by tak jeszcze wymieniać. Oczywiście istnieje coś takiego, jak szkolenie na poziomie zaawansowanym, podczas którego omawiane jest naprawdę szerokie spektrum sytuacji i działania, jakie należy podjąć. Przeważnie jednak takie szkolenie nie zamyka się w jeden dzień, a trwa z reguły od dwóch do trzech dni. Każdy kurs bez względu na poziom rozpoczyna się od wykładu teoretycznego, podczas którego omawiane są pojęcia z zakresu pierwszej pomocy, regulacje prawne związane z jej udzielaniem etc. Dalej przechodzimy do części praktycznej i to właśnie tutaj zaczyna się prawdziwa zabawa. Każdy z uczestników musi dać z siebie wszystko. Nagle okazuje się, że nawet największy twardziel po wykonaniu kilkudziesięciu uciśnięć klatki piersiowej opada z sił, a nawet największy mądrala uczy się pokory. Na moich szkoleniach, to właśnie na części praktycznej kładę największy nacisk na to, by całość była wykonana bez zastrzeżeń. W końcu to od tego, w jaki sposób kursant przyjmie przekazywaną przeze mnie wiedzę i umiejętności będzie zależało to, czy jego pacjent przeżyje. Dalej są już tylko pytania, odpowiedzi, opowieści, podziękowania i oklaski. No i najważniejsze! Docenienie. Słowa, które znaczą więcej niż honorarium “takie szkolenia powinny być prowadzone regularnie”. I to jest ten moment, na który czekam od samego początku szkolenia. 


Ważną kwestią jest wspomniana przez ciebie regularność. Jak często powinno się brać udział w takich szkoleniach? 


Jak najczęściej. Przynajmniej raz do roku. Dzieje się tak dlatego, że wiedza nieużywana zanika. Niestety z tym nie jest jak z jazdą na rowerze. Za każdym razem, kiedy wchodzę na salę wykładową, zadaję pytanie - kiedy przechodziliście ostatni podobny kurs?” Wiesz, jakie padają odpowiedzi? Czasem naprawdę można dać się zaskoczyć. Trzy miesiące temu, rok temu, dziesięć lat temu lub piętnaście na kursie prawa jazdy. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Europejska Rada Resuscytacji, co jakiś czas zmienia wytyczne dotyczące sposobu reagowania w sytuacjach nagłych i jest to jeden z powodów, dla których powinniśmy spotykać się regularnie i omawiać sobie co i jak powinniśmy robić w danych sytuacjach, co się zmieniło, a co pozostało niezmienne.


Jak często zmieniają się europejskie wytyczne?


Europejska Rada Resuscytacji zbiera się co kilka lat, by przedstawić zaktualizowane wytyczne dotyczące resuscytacji dla osób medycznych oraz dla laików. Ze względu na pandemię, obecne instrukcje zostały uzupełnione o osobny suplement dotyczący szczególnego postępowania w pandemii COVID-19. Jedną z najbardziej istotnych zmian ostatnich lat jest odejście od wtłaczania powietrza metodą “usta-usta” w drogi oddechowe osoby poszkodowanej, podczas prowadzenia resuscytacji, oraz ujednolicenie liczby uciśnięć klatki piersiowej. 


Z czym w twojej opinii społeczeństwo ma największy problem i jakie wyposażenie powinien mieć każdy z nas przy sobie, aby udzielić pierwszej pomocy? 


W ludzkiej naturze leży strach i to właśnie on jest największym problemem przy organizacji pierwszej pomocy na miejscu zdarzenia. Lęk paraliżuje nas za każdym razem, kiedy mamy, chociażby podejść do człowieka i zapytać go, czy przypadkiem nie potrzebuje pomocy. A co, jeśli okaże się, że tak? A co, jeśli okaże się, że coś zrobimy źle? Co, jeśli zrobimy mu krzywdę? Co, jeśli mu tak zwyczajnie nie pomożemy tak jakbyśmy tego chcieli? Co, jeśli zarazimy się czymś pomagając mu i przez to narazimy na zarażenie naszych bliskich? Od razu powiem, że te pytania padają zawsze na każdym z prowadzonych przeze mnie szkoleń. Na każde z nich istnieje odpowiedź i uwierz mi, proszę na słowo, że po kilku chwilach rozmowy na ten temat radykalnie zmienia się tok myślenia każdego, kto początkowo myślał podobnie. Strach pojawia się zawsze, bo przecież sytuacje, w których będziemy kogoś ratować, nie zdarzają się zbyt często. Są to wręcz sytuacje sporadyczne, dlatego też w takich chwilach napięcie sięga zenitu. A co jeśli pomocy potrzebuje ktoś, kogo znamy? Osoba bliska jak mama, tata, życiowy partner lub po prostu kolega? Wtedy to już w ogóle w głowie pojawia się całkowity kocioł i pierwszym krokiem do sukcesu jest umiejętne zapanowanie nad emocjami. Wyłącz emocje, zakasaj rękawy, złóż ręce i działaj. Powtarzam to wszystkim moim kursantom. Inaczej wygląda to w przypadku osób na co dzień pracujących w zawodach medycznych. Ratownicy, pielęgniarki, opiekunowie medyczni czy lekarze - oni na co dzień mają kontakt z sytuacjami skrajnymi. Jesteśmy po prostu przyzwyczajeni, dlatego nie robi to na nas aż takiego wrażenia, ale przecież każdy z nas od czegoś zaczynał. Nikt nie urodził się superbohaterem, wszyscy mamy za sobą nasz pierwszy raz i pierwsze emocje, nad którymi nie mogliśmy od razu zapanować. Odpowiadając na dalszą część twojego pytania, tę dotyczącą wyposażenia każdego przysłowiowego Kowalskiego czy Nowaka - rękawiczki jednorazowe, telefon komórkowy i głowę na karku. Rękawiczki to absolutna podstawa. Każdego pacjenta należy traktować jako osobę potencjalnie zakażoną. Podczas wykonywanych czynności możemy mieć kontakt z krwią, czy też innymi wydzielinami ludzkiego organizmu. Rękawiczki będą nas chronić przed ewentualnym zarażeniem, tym samym zapewnią nam odpowiedni poziom bezpieczeństwa, no i jeśli ty jesteś bezpieczny, to bezpieczny jest każdy kolejny pacjent, któremu udzielisz niezbędnej pomocy. 


Czy na rynku firm zajmujących się szkoleniami i obsługą medyczną jest duża konkurencja?


Tak. Konkurencja jest spora, co niestety nie zawsze przekłada się na jakość świadczonych usług. Wybierając firmę odpowiednią do przeprowadzenia szkolenia, zacznijmy od upewnienia się kto takowe szkolenie dla nas przeprowadzi. Rozeznajmy się, czy będzie to osoba posiadająca jedynie uprawnienia instruktora pierwszej pomocy, czy osoba posiadająca wykształcenie medyczne, na co dzień praktykująca zakres, o którym będzie nam opowiadać. Ja osobiście nie wyobrażam sobie, aby szkolenie było prowadzone przez kogoś, kto medykiem nie jest. Taka osoba zwyczajnie nie dysponuje odpowiednim zasobem wiedzy do przeprowadzenia szkolenia z zakresu pierwszej pomocy, nie odpowie na nurtujące nas pytania, nie ma za sobą praktycznie żadnego doświadczenia w ratowaniu ludzkiego życia. Taka osoba to ktoś, kto sam ukończył kilkudziesięciogodzinny kurs instruktorski, który na nieszczęście społeczeństwa można ukończyć w pełni online i na bazie często nieaktualnej oraz co należy podkreślić jedynie teoretycznej wiedzy, będzie uczyć księdza odprawiania modlitwy. Zapotrzebowanie na usługi z tego zakresu jest duże. Wszyscy chcemy czuć się bezpiecznie w miejscu pracy, dlatego też przedsiębiorcy coraz częściej sięgają po telefon komórkowy i zamawiają usługę dla siebie i swoich pracowników. 


Jakie są największe zagrożenia do firm zajmujących się usługami medycznymi?


Zdecydowanie największym zagrożeniem dla firm jest chęć zaoszczędzenia środków finansowych przez zleceniodawców, co przekłada się na jakość świadczonych usług i poziom prowadzonych szkoleń, a co za tym idzie na skuteczność edukacji przyszłych adeptów sztuki niesienia pomocy. Ja osobiście w mojej karierze niejednokrotnie spotykałem się z sytuacją, w której ktoś zamawiał szkolenie dla grupy dwudziestu-trzydziestu osób i zaznaczał, że cała usługa ma być zrealizowana kw ciągu dwóch godzin zegarowych przy obszernym zakresie zagadnień. Prawda jest taka, że w tak krótkim czasie i przy tak licznej grupie uczestników nie da się porządnie omówić nawet jednego zagadnienia. Zauważmy, że każdy z kursantów podchodząc do części praktycznej, musi wykonać szereg czynności sprawdzających, polegających na dokonaniu oceny stanu poszkodowanego, dalszej organizacji pierwszej pomocy i w końcu właściwego zabezpieczenia poszkodowanego, a także udzielenia mu pomocy w sposób właściwy dla danego przypadku. Ogół zagadnienia do wykonania jest dość czasochłonny. Mnożąc ten czas przez liczbę uczestników szkolenia, nagle okazuje się, że pewna część kursantów nie zdąży nawet podejść do fantoma i zapoznać się z nim, bo zwyczajnie czas przewidziany na szkolenie całej grupy już upłynął. Decydując się na przeprowadzenie szkolenia, należy skupić się przede wszystkim na takim zaplanowaniu czasu, by przeszkolenie dotyczyło każdego z uczestników, a nie tylko wybiórczych jednostek. Przed każdym szkoleniem należy w sposób szczegółowy ustalić jego zakres z jednostką prowadzącą i zastosować się do wskazówek ludzi, którzy na co dzień zajmują się przekazywaniem tej wiedzy i zwyczajnie mają pojęcie o czasie potrzebnym do tego, by w odpowiedni sposób przygotować kursantów do działania w sytuacjach nagłego zagrożenia życia. 


Co twoim zdaniem jest najważniejsze dla osób, które pracują w tej branży? 


Ciągła edukacja i samokształcenie. W dobie zmieniających się wytycznych ERC ważne jest to, by być na bieżąco. W końcu my jako kadra wykładowcza, wręczając komuś imienne zaświadczenie o ukończeniu szkolenia, podbite naszą pieczątką i opatrzone podpisem bierzemy na siebie odpowiedzialność za dalsze poczynania tego człowieka w potencjalnej walce o czyjeś życie. To my jesteśmy wizytówką stosunku żyć uratowanych do liczby zgonów, bo pomoc została udzielona niewłaściwie, niedostatecznie umiejętnie, czy też zwyczajnie wcale nie została udzielona. I tutaj raz jeszcze odniosę się do tego, co raz już padło w dzisiejszej rozmowie. Decydując się na szkolenie, wybierajmy mądrze, wybierajmy z głową i stawiajmy na praktyków - na osoby bezpośrednio związane ze środowiskiem medycznym - ratowników, pielęgniarki, lekarzy, a nie na kogoś, kto legitymuje się zaświadczeniem instruktora po kursie online, bo tylko i wyłącznie praktyk daje nam gwarancję tego, że jest na bieżąco z aktualnymi wytycznymi, doskonali i kształci się, by być coraz lepszym i coraz lepiej kształcić tych, od których być może kiedyś będzie zależeć zdrowie i życie innych.