Kapitał obcy, czyli polski. Jak kujawsko-pomorskie firmy inwestują za granicą

Puls Dnia
Biznes Region
Fot. Busoncitysite
Fot. Busoncitysite

Busan: wielka, ponad 3,4 milionowa metropolia, drugie największe miasto po stołecznym Seulu  i największy krajowy port. Z polskiej perspektywy bardzo dalekie strony. Samolotem jakieś 19 godzin podróży z dwiema przesiadkami. Południowa cześć Korei Południowej, oblewana wodami Morza Japońskiego. Do Japonii zresztą stąd niedaleko – zaledwie trzy godziny promem do Fukuoki. 


Okolice ulicy Jangansandan to tereny przemysłowe, jakich wiele w tej części Busan. Długie ciągi hal produkcyjnych, wiele firm związanych z przemysłem okrętowym. Przy Jangansandan 53 wyróżnia się popielata hala z szeroki niebieskimi pasami, na fasadzie wielkie, widoczne z daleka białe logo, swojsko wyglądające dla Europejczyka, bo złożone nie ze znaków koreańskiego alfabetu, ale liter łacińskich: Towimor. To tu od roku 2013 działa koreańska spółka grupy Towimor, spółki toruńskiej, ale od lat działającej na globalnym rynku sprzętu okrętowego. 


W tej branży wybór takiej właśnie lokalizacji jest oczywisty. Ogromna część przemysłu stoczniowego koncentruje się dziś w Chinach, Japonii i Korei Południowej, a w tej ostatniej Busan jest jego najważniejszym ośrodkiem. Tu działają setki mniejszych i większych firm, łącznie z największymi gigantami stoczniowymi, koncernami znanymi dobrze także w Polsce, choć z zupełnie innych produktów - Hyundai, Daewoo i Samsung.   


- Było dla nas jasne, że jeśli będziemy tam, pod ręką, klient będzie mógł namacalnie zweryfikować to, co robimy na co dzień, to nasze szanse na kontraktację będą większe. I rzeczywiście, to, co wydarzyło się później, było zgodne z tymi oczekiwaniami. Odkąd się tam ulokowaliśmy, nasz portfel zamówień znacząco się zwiększył - mówił w wywiadzie dla portalu gospodarkamorska.pl, Marcin Starybrat, członek zarządu spółki Towimor. 


Specjalność toruńskiej firmy to inżynieria pokładowa, np. urządzenia cumowniczo-kotwiczne o napędach elektrycznych. W Busan powstają elementy stalowe, w Polsce  - elementy napędów elektrycznych i hydraulicznych. Swoje znaczenie ma także prozaiczna – zdawałoby się -  kwestia wielkości urządzeń. Konstrukcje Towimoru są coraz większe, bo coraz większe są statki na których są montowane. Największe kontenerowce mają dziś kilkaset metrów  długości, kilkadziesiąt metrów szerokości i pojemności przekraczające 20 tysięcy TEU – a jeden TEU, to równoważnik pojemności jednego standardowego kontenera o długości 20 stóp, mieszczącego towar o objętości prawie 40 metrów sześciennych. Urządzenia pokładowe do takich kolosów nie mieszą się w kontenerach, ich transport morski generuje dodatkowe koszty, o wiele prościej zmontować je tam, skąd najbliżej będzie do stoczni.  

TZMO: cała Europa i jeszcze więcej


Jak najbliżej klienta. To jedna z podstawowych biznesowych zasad, sprawdzająca się nie tylko w biznesie morskim.


W kwietniu tego roku ekipy budowlane polskiej spółki Erbud zakończyły prace przy budowie biurowca w  brandemburskim Biesenthal. Miasteczko nieduże, ale z dobrym położeniem:  30 kilometrów od centrum Berlina, przy autostradzie nr 11, biegnącej ze stolicy Niemiec na północny-wschód, w kierunku Szczecina. Trzy kondygnacje, 2,6 tys. metrów kw. powierzchni biurowej, elegancka architektura, najnowocześniejsze energooszczędne technologie, inwestycja warta ok. 6 mln euro. Tak się prezentuje nowe miejsce pracy dla zatrudnionych w spółce TZMO Deutschland GmbH – jednej z wielu zagranicznych spółek w Grupie TZMO z siedzibą główną w Toruniu. To już zresztą kolejna – siódma inwestycja TZMO w Niemczech. A to, chociażby ze względu na wielkość, jeden z kluczowych rynków dla toruńskiej grupy.   


– Niemcy, to jedno z najciekawszych miejsc inwestycji, bo rynek niemiecki kreuje jakość i wzrost naszych marek – informuje portal kujawy-pomorze.info  Katarzyna Czachowska, koordynator Biura Prezesa Zarządu TZMO. - Grupa TZMO to 55 spółek zlokalizowanych w 18 krajach świata. Nasze produkty są dostępne w 80 krajach na 6 kontynentach, aż trzy czwarte sprzedaży  naszych produktów jest dokonywane poza Polska.
Patrząc na mapę Europę trudniej znaleźć kraje w których TZMO nie ma swych spółek, niż te, w których działają należące do biura, centra logistyczne, czy fabryki. TZMO Austria GmbH, TZMO Danmark APS, TZMO France SASU, TZMO Schweiz GmbH, TZMO Cech Republic s.r.o – to tylko niektóre z nich.   


Inny przykład to spółka Klimat Solec - rodzinna, założona w roku 1988  firma, która dziś jest jednym z krajowych potentatów  w branży instalacji sanitarnych, wentylacyjny, klimatyzacyjnych, oddymiających i całej automatyki nowoczesnych budynków. I kolejna firma, dla której krajowy rynek zaczął robić się za mały.  Stąd „W ramach realizacji strategii umocnienia oraz poszerzenia obszaru działalności” – jak czytamy w oficjalnych materiałach firmy - w  roku 2019 solecka firma otworzyła dwie firmy zależne: Klimat Solec GmBH w Hambühren koło Hannoweru oraz w fińskim Turku.

 

Boom wypatrywany

 

Co do kilku spraw eksperci zajmujący się zagraniczną ekspansją polskich firm są zgodni: po pierwsze, jak na potencjał polskiej  gospodarki tych inwestycji wciąż jest za mało – i pod względem liczby inwestujących przedsiębiorstw, i jeśli chodzi o wielkości angażowanych kapitałów. Zgoda jest także co do tego, że wcale tak dalej być nie musi, mało tego, są opinie, że czekać nas może inwestycyjny boom i liczba przedsiębiorstw, prowadzących swe interesy w krajach innych, niż ten nad Wisłą, będzie skokowo rosnąć.  


W każdy razie powodów do ostrożnego optymizmu nie brakuje. Według wyliczeń autorów raportu „Polski biznes za granicą. Jak polskie firmy prowadzą ekspansje w Europie Środkowej i Wschodniej” opublikowanego pod koniec zeszłego roku przez ośrodek analityczny Spotdata w współpracy z grupą Uniqa:

  • 1,8 tys. polskich firm prowadzi działalność inwestycyjną za granicą i liczba ta systematycznie rośnie o ok. 50 przedsiębiorstw rocznie   
     
  • Łączna wartość zainwestowanego za granicą polskiego kapitału to ok. 23 miliardy euro,
     
  • Roczna wartość inwestycji rośnie i to w imponującym tempie: w roku 2021 było to ok. 7 mld euro, podczas gdy w latach 2010 – 2020 był to poziom ok. 3,8 mld euro rocznie.  


Wzrost jest, aczkolwiek z dość niskiego poziomu wyjścia. Według wspomnianego raportu, w ciągu ostatnich dziesięciu lat na głowę obywatela RP przypadało rocznie ok. 100 euro inwestowanego za granicą polskiego kapitału. To sześć raz mniej niż wynosi średnia unijna, ale też wyraźnie mniej niż u naszych sąsiadów z Czech i Słowacji.


Pocieszyć się można tym, że wielkość ekspansji nie tylko obrazuje potencjał polskiego biznesu – który wciąż ma jeszcze wiele do nadrobienia w porównaniu z najlepiej rozwiniętymi gospodarkami zachodniej Europy, ale wiąże się też z kwestią wielkości rodzimego rynku. Otóż prawidłowość jest taka, że firmy z mniejszych krajów szybciej i w większym stopniu szukać muszą możliwości rozwojowych poza własnym podwórkiem, bo po prostu ich krajowe rynki szybciej okazują się za małe. Tymczasem Polska, kraj w skali europejskiej średniej wielkości, dysponuje całkiem sporym i wciąż rozwijającym się rynkiem wewnętrznym. 


Miedź, złoto i ropa


Biznes nie lubi hałasu, ale o niektórych inwestycjach zagranicznych było szczególnie głośno. Na przykład o zakupie w 2006 roku przez PKN Orlen rafinerii w litewskich Możejkach, przy czym o tej akwizycji głośno było nie tyle z powodów ekonomicznych, co za sprawą politycznych a nawet geopolitycznych kontekstów tej transakcji. Do dziś Orlen to jeden z krajowych liderów ekspansji na obce rynki. Jeszcze wcześniej, w 2005 roku, płocka spółka stała się udziałowcem czeskiego koncernu paliwowego Unipetrol, a od kilku lat jego stuprocentowych właścicielem.  Jak wylicza magazyn Forbes,  przychody polskiego koncernu ze sprzedaży na rynku czeskim, poprzez Unipetrol, to ok. 20 mld zł.     


Dziś Orlen to m.in. rafinerie w Czechach i na Litwie, sieci stacji paliwowych w Niemczech, Czechach, na Słowacji, Litwie i Węgrzech a od niedawna także w Austrii, własna działalność wydobywcza  w Kanadzie, Norwegii, Pakistanie i Litwie  oraz cała sieć kontrolowanych przez siebie zagranicznych spółek, takich jak Orlen Capital AB w Sztokholmie, Orlen Holding Malta Limited, Orlen Deutschland GmbH, ORLEN International Trading w Chinach, czy ORLEN Trading Switzerland GmbH. 


Drugi z krajowych potentatów to Grupa Kapitałowa KGHM Polska Miedź SA, która zgodnie ze swym profilem inwestowała w złoża i wydobycie rud miedzi i metali szlachetnych  - ze złotem włącznie. Poza Polską, KGHM posiada kopalnie w USA, Chile i Kanadzie. Za perłę w koronie tych aktywów uchodzi Kopalnia miedzi i molibdenu Sierra Gorda na pustyni Atakama w Chile.

 
W rankingu inwestorów zagranicznych Forbesa miejsce na podium zajmuje także Asseco z siedzibą w Rzeszowie - jedna z największych w Europie firm branży informatycznej, która od wielu już lat prowadzi interesy na globalną skalę, a to między innymi dzięki przejęciu w roku 2010 wielkiego izraelskiego holdingu  informatycznego Formula Systems.


Poprzez swe spółki Asseco obecna jest rynkach usług informatycznych 55 krajów praktycznie wszystkich regionów świat, dość powiedzieć, że poprzez swą spółkę Asseco Nigeria, polski koncern skutecznie wchodzi na rozwijające się rynku krajów Afryki. 


Za granicą, byle blisko


Większość polskich firm lokuje jednak swe interesy w znacznie bliższych rejonach – głównie w Europie.  Według raportu „Polskie inwestycje zagraniczne. Nowe trendy i kierunki” przygotowanego przez  ekspertów z firmy  doradczej PwC i Polskiego  Funduszu Rozwoju, opublikowanego w kwietniu 2022 roku, aż 84 proc. bezpośrednich inwestycji zagranicznych polskich firm lokowanych jest na Starym Kontynencie. Przy łącznej wartość inwestycji, szacowanej w raporcie na 105,7 mld PLN (na rok 2020) top ten najpopularniejszych kierunków inwestowania polskiego biznesu to:

  • Luksemburg, wartość inwestycji: 16 mld PLN
     
  • Cypr: 13,3 mld PLN
     
  • Czechy: 12 mld PLN
     
  • Niemcy: 7,7 mld,PLN
     
  • Kanada: 6,1 mld PLN
     
  • Wielka Brytania: 5,2 mld PLN
     
  • Węgry: 4,7 mld PLN
     
  • Holandia: 4,3 mld PLN
     
  • Litwa:  4,3 mld PLN
     
  • Rumunia: 3,9 mld PLN 


Przy czym  - jak  podkreślają autorzy raportu – dla pełnego obrazu trzeba pamiętać, że w wypadku Luksemburga, Cypru i  Holandii inwestycje mogą być motywowane nie tyle chęcią rozwoju firmy, co optymalizacją podatkową.  


Jak ta mapa polskich „wejść” będzie się kształtowała w przyszłości? Wiadomo, że za najbardziej atrakcyjne uważane są duże, rozwinięte, ale też bardzo konkurencyjne  rynki, jak np. Stany Zjednoczone, Francja, Niemcy czy Wielka  Brytania, ale nie tylko tam warto szukać swej szansy. Autorzy raportu PwC i PFR stworzyli ranking najatrakcyjniejszych państw z punktu widzenia polskiego inwestora. W tym wypadku pierwsza dziesiątka wygląda tak:

  • Indie
     
  • Finlandia
     
  • Estonia
     
  • Izrael
     
  • Chile
     
  • Łotwa
     
  • Słowenia
     
  • Korea Południowa
     
  • Dania
     
  • Rumunia


Czas pokaże, czy rzeczywiście te, a może i inne  kierunki staną się ważnym miejscem prowadzenia polskich biznesów i ile wśród nich będzie firm z Kujawsko-Pomorskiego.