Najlapidarniej określił to wiceprezydent Torunia, Rafał Pietrucień: 2+2 = 4. Czyli, już mniej lapidarnie - pokazując potencjał Bydgoszczy i Torunia razem, mamy realną szansę wylądować w pierwszej lidze polskich metropolii, według Koncepcji Rozwoju Kraju 2050, bo ten nasz wspólny potencjał kręci się w okolicach tych metropolii, których nikt nie kwestionuje. Za to maszerując osobno, na bank zostajemy drugoligowcami. I co? I jak zwykle zaczęła się wyliczanka, że to jedne miejskie „2” , to dorodniejsze jest, tłustsze, właściwie to powinno być 2,5, a może nawet i 3. Tylko co z tego? 3 to dalej nie jest 4.
Koncepcja Rozwoju Kraju to dokument, jak to się ładnie mówi, „wizyjny”, choć kierunek pokazuje wyraźnie – a ten kierunek to Polska, w której, chcąc nie chcąc, będą metropolie i województwa pierwszej i drugiej kategorii. Jasne, nie wiemy dokładnie, co to będzie ta „metropolia krajowa”, ale zapewne wyposażona zostanie w inne instrumenty finansowe, inne instytucje, inne funkcje decyzyjne niż „metropolia regionalna”. Jeśli trafimy do drugiego koszyka, nasi sąsiedzi - Trójmiasto czy Poznań - będą z każdym rokiem coraz mocarniejsi i atrakcyjniejsi, a my coraz chudsi. I jest na to jakiś pomysł? Jest. Mamy unikatową sytuację dwóch sporych średniaków - zbliżonych ludnościowo bardziej niż Gdańsk i Gdynia – leżących rzut beretem od siebie, więc moglibyśmy powalczyć razem.
I co dalej? Ręce opadają, bo jak to ładnie powiedziano, znowu odkopano stare noże. Choć naprawdę nikt nie ma już ochoty na budowanie dwumiasta na siłę. I choć naprawdę nikt normalny nie kwestionuje tego, że Bydgoszcz jest większa i silniejsza gospodarczo od Torunia. Tylko, z całym szacunkiem - co z tego wynika w kontekście KRK? Jak stwierdził jeden z komentatorów - w Koncepcji jest dokładnie to, czego chce część waszych polityków. Bydgoszcz i Toruń są potraktowane idealnie oddzielnie. No i Bydgoszcz i Toruń są na poziomie Rybnika.