Jak się żyje, w tym naszym Hondurasie? Komentarz Ryszarda Warty

Puls Dnia
Biznes Opinie
t
Fot. Instituto Hondureno de Turismo

Jako region jesteśmy… Hondurasem. Przynajmniej pod względem Produktu Krajowego Brutto. Portal Obserwator Gospodarczy przeprowadził dość prostą analizę porównując PKB poszczególnych polskich województw i odnosząc te dane do PKB całych krajów. Wyszło ciekawie, bo okazuje się np., że region stołeczny, czyli Warszawa plus reszta Mazowieckiego, z PKB (2022) w wysokości ponad 158 mld USD to większa gospodarka niż cała Ukraina i prawie równa całym Węgrom (dane MFW/GUS).
 

Kujawsko-Pomorskie zajmuje typowe dla siebie miejsce w krajowych rankingach czyli w samym środku tabelki. 30,285 mld PKB daje nam 8 miejsce na 16 województw. Jak wyliczono, w rok wypracowujemy nieco więcej niż cała gospodarka Hondurasu (31,52 mld USD), Kambodży (28,54 mld), afrykańskiej Zambii (28,50 mld) czy ulubionego celu naszych wakacyjnych wojaży  - Cypru (28,46 mld).

Rozszerzmy to zestawienie i spróbujmy przyjrzeć się, co ono – oczywiście w ogromnym uproszczeniu – mówi o naszej wydajności. Z jednej strony wypadamy świetnie: niecałe dwa miliony obywateli Kujaw i Pomorza wypracowuje mniej więcej tyle, co 20 mln Zambijczyków, 15 mln mieszkańców Kambodży czy prawie 10 mln obywateli malowniczego Hondurasu. Jeśli jednak porównać nas do Cypru, który nie jest przecież gospodarczą potęgą, to już jest mniej różowo: bo wyspa ma PKB tylko ciut mniejsze, ale liczbę mieszkańców znacząco już mniejszą (1,2 mln). Jeszcze słabiej to wygląda, jeśli porównać nas z zachodnimi sąsiadami. Wystarczy zestawić nasze 30 mld z 40 mld PKB Wolnego Miasta Brema, najmniejszego niemieckiego landu, o ludności liczącej zaledwie 600 tys., czyli trzykrotnie mniejszej niż ludność naszego województwa. Meklemburgia-Przedpomorze, jeden z tych poenerdowskich landów, który dzieli największy dystans do najbogatszych regionów Niemiec ma PKB na poziomie 57 mld USD, niemal dwa razy wyższy niż  nasz.  

Miło pamiętać o porównaniu z Hondurasem czy Kambodżą, ale warto mieć też w głowie zestawienie z Bremą i Meklemburgią. Na przykład  w pasjonującej dyskusji o tym, czy może nie wprowadzić u nas 4-dniowego tygodnia pracy. Skoro już jesteśmy tak bogaci...