Grzegorz Karpiński: - Nie ustąpimy. To nasze zobowiązanie - mówi zastępca szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów o odpartyjnieniu spółek Skarbu Państwa NASZ WYWIAD

Biznes Region
Biznes Opinie
@
Fot. 123rf
@

Rozmawiamy z Grzegorzem Karpińskim, sekretarzem stanu, zastępcą szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oraz szefem Rady do spraw spółek z udziałem Skarbu Państwa o tym jak długo Daniel Obajtek utrzyma się na stanowisku szefa grupy Orlen SA, w jaki sposób należy prawnie zabezpieczyć spółki przed zapędami kolejnych partii politycznych czy wreszcie - skupiając uwagę na rodzinnym poletku, jakie inwestycje - z punktu widzenia województwa kujawsko-pomorskiego - należy przede wszystkim zrealizować.

 

Centralne Biuro Antykorupcyjne weszło 18 stycznia do najważniejszych gabinetów spółki Orlen SA. Co Pańskim zdaniem może się wydarzyć na najbliższym Walnym Zgromadzeniu spółki 6 lutego?
 
Warto pamiętać, że większość spółek, które są przedmiotem zainteresowania opinii publicznej są de facto spółkami publicznymi notowanymi na giełdzie. W związku z tym dokonywane zmiany będą czynione w sposób jawny i transparentny z zachowaniem wszystkich ogłoszeń, ale też procedur konkursowych. Przypuszczam, że na najbliższym walnym zgromadzeniu zostaną przedstawieni nowi kandydaci do Rady Nadzorczej Orlenu, a w konsekwencji, jeśli taka będzie jej wola, Rada ogłosi konkurs do Zarządu Spółki. Istnieje duże oczekiwanie, aby zmiany były dokonywane szybko, ale dużo ważniejsze jest co innego - muszą one następować z poszanowaniem reguł korporacyjnych oraz zasad funkcjonowania spółek. Szczególnie w przypadku tych podmiotów, które są w publicznym obrocie i stanowią nasz wspólny interes.

 
Odpartyjnienie państwowych spółek to hasło, które Donald Tusk głosił podczas wyborczych wieców. Pana natomiast mianowano na stanowisko przewodniczącego Rady ds. spółek z udziałem Skarbu Państwa. Nie zauważa Pan tu pewnego rodzaju dysonansu?

Nie, zupełnie. Rada do spraw spółek Skarbu Państwa ma swoje strategiczne zadania. Jej podstawowym celem jest ocena kandydatów zgłaszanych przez różne podmioty jako członków rad nadzorczych. Rada jest generalnie ciałem niezależnym. Muszę przyznać, że na co dzień mam przyjemność pracować z osobami, które nie są bezpośrednio związane z administracją publiczną, a dodatkowo posiadają ogromny dorobek naukowy czy doświadczenie w zarządzaniu w biznesie. Powiem szczerze, że w procesie opiniowania nie wahamy się odrzucać kandydatów, którzy byli przedstawiani do tej pory jako osoby spełniające reguły o jakich mówi ustawa. Nasza rola nie ogranicza się bowiem tylko do formalnego oceniania: czy ktoś spełnia kryteria, ale sprawdzamy też czy doświadczenie zawodowe kandydata pozwala pełnić w spółce odpowiedzialną funkcję członka rady nadzorczej. Chcemy mieć pewność, że członkowie rady będą wiedzieli co wynika z ich zadań, a przede wszystkim pilnowali czy spółka prawidłowo realizuje swoje cele.

 
Czy przywrócenie konkursów na kluczowe stanowiska, z czego za rządów PiS zrezygnowano, będzie priorytetem rządów Donald Tuska? Na jakim etapie są prace dotyczące tych działań?
 
Szczególnie w spółkach, które są podmiotami publicznymi, czyli tych realizujących najważniejsze zadania publiczne, po drugie mają strategiczny charakter. Do zarządów będą przeprowadzane konkursy. Do rady selekcja odbywa się z udziałem Rady do spraw spółek, a do zarządów będą przeprowadzane konkursy na różnym etapie, o czym będą decydowały rady nadzorcze tychże spółek. Jednak zasada jest jedna – członkowie zarządów będą wyłaniani w formie konkursów.


Pańskim zdaniem odpartyjnienie spółek Skarbu Państwa powinno odbywać się na wszystkich poziomach ich funkcjonowania?

Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że spółki Skarbu Państwa były  traktowane w ostatnich latach jako łup czy spłata politycznych zobowiązań. Najwyższy czas to zmienić. Spółka Skarbu Państwa jest narzędziem do realizacji określonych zadań publicznych. Może być realizowana w formie spółki, zakładów czy jednostki budżetowej. Decyzje zależą od tego o jakiej skali działalności rozmawiamy i jakie potrzeby publiczne są realizowane. Co jest dla mnie kluczowe, jako przewodniczącego rady, to fakt, aby w spółkach strategicznych - z punktu widzenia państwa, zarządzali fachowcy. Osoby znające specyfikę spółki, rynek na którym mają funkcjonować i rozumiejący, że realizują zadanie publiczne.


Czyli Koalicja będzie dążyć do tego z całą stanowczością?

Nie ustąpimy. To nasze zobowiązanie. Jako Rada do spraw spółek, mimo tego że będziemy mieli dość trudne zadanie, postanowiliśmy z członkami rad kilkudziesięciu spółek spotykać się osobiście. Nie chcemy tylko skupiać się na przedkładanych dokumentach, ale mieć szansę na rozmowę z kandydatami. Tym sposobem łatwiej jest skonfrontować tezy, które sami o sobie piszą w dokumentach. Wydaje się nam, że taki wysiłek warto włożyć, aby mieć pewność, że te osoby gwarantują odpowiednią jakość pracy.  
 

W jaki sposób w przyszłości zabezpieczyć ustawowo spółki Skarbu Państwa, aby kolejne rządy realizowały jednolitą politykę w tym zakresie? Jaka powinna być praktyka prawna?


Kluczowym problemem pojawiającym się przy obsadzie tego rodzaju stanowisk jest kompletna nietransparentność reguł. Im bardziej procesy naboru będą przejrzyste i jawne, oparte o ogólnie dostępne reguły, tym większą będziemy mieć szansę na wyeliminowanie wszelkich negatywnych zjawisk. My też jako Rada do spraw spółek w połowie roku chcemy przedstawić założenia do nowej ustawy o sposobie wykonywania nadzoru Skarbu Państwa nad spółkami. Ten dość odległy termin wynika z prostej przyczyny – w tej chwili kończy się rok obrachunkowy, kadencje zarządów oraz rad. W związku z tym Rada, której przewodniczę, będzie musiała najpierw zająć się m.in. sprawami dotyczącymi oceny kandydatów, a dopiero w drugiej kolejności będziemy przygotowywali projekt nowej ustawy. Kłopot, z którym się zetknęliśmy po rządach Prawa i Sprawiedliwości to fakt, że wielu fachowców odmawia pracy w spółkach Skarbu Państwa.


Dlaczego?

Boją się, czy jest to zatrudnienie stabilne, w którym będą mogli kierować się swoją największą wiedzą i doświadczeniem. Osiem ostatnich lat rządów PiS pokazało, że spółki Skarbu Państwa nie były traktowane w taki sposób, aby można było w nich służyć swoimi specjalistycznymi kompetencjami bez politycznych układów. Dla nas ważne jest, aby przywrócić pewien normalny sposób funkcjonowania tych spółek. Im więcej tego rodzaju podmiotów będzie spółkami akcyjnymi, to znaczy których akcje są dostępne w publicznym obrocie, tym bardziej rynek będzie wymuszał normalne, korporacyjne reguły podobnie jak to się dzieje w prywatnych przedsiębiorstwach.
 

Przejdźmy teraz do lokalnego poletka. Startował pan jesienią ubiegłego roku z listy Platformy Obywatelskiej do Sejmu, lecz tym razem bez powodzenia. Niemniej jednak jest Pan związany z regionem kujawsko-pomorskim. Typowano Pana nawet jako kandydata na prezydenta Torunia. Zamierzał Pan nim zostać czy to tylko plotka?  

To nie była żadna plotka. Miałem taki pomysł czy też inaczej mówiąc - moje środowisko polityczne, z którego się wywodzę taki plan rozważało. Jednak w sytuacji, w której otrzymałem propozycję pracy w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów uznałem, że powierzone mi tu zadania i możliwość pracy w centrum decyzyjnym państwa jest dla mnie dużym wyzwaniem zawodowym. To nie oznacza, że Toruń znika z mojej działalności, wręcz przeciwnie. Pojawiają się nowe przestrzenie, w których mogę wspierać nasze miasto. 
 

Skoro nawiązał już Pan minister to tego tematu. Jakie Pańskim zdaniem są najpilniejsze potrzeby mieszkańców Torunia?

Problemem pozostaje nadal dostępność do kolei szybkich prędkości. Poprzednia władza zdecydowała, że Toruń i właściwie prawie całe kujawsko-pomorskie będzie z tego programu wyeliminowane.


Mówimy pośrednio o projekcie Centralnego Portu Komunikacyjnego.

Dokładnie, trzeba przywrócić nasz region oraz Toruń do mapy połączeń kolei szybkich prędkości. Oczywiście należy pamiętać, że możemy cieszyć się z przebiegu w naszym województwie autostrady A1. Jednak kluczowa jest rozbudowa innych dróg takich jak: droga krajowa numer 15, droga krajowa nr 80 oraz droga krajowa numer 10, które pozostają osiami rozwojowymi naszego województwa. Te trasy powinny się znaleźć już nie tylko w planach realizacyjnych, ale powinny być intensywnie rozbudowywane. Moim marzeniem, jest, aby uzdrowiska w kujawsko-pomorskim stały się priorytetem dla administracji rządowej. Nie jest to tylko postulat, ponieważ Krajowy Plan Odbudowy zawiera odpowiednie zobowiązania wobec rządu do poprawy dostępności zdrowotnej m.in. poprzez rozwój potencjału uzdrowiskowego. Chciałbym, aby te środki trafiły do kujawsko-pomorskiego, a szczególnie do Ciechocinka.
 

Wracając do CPK, czy ten projekt ma szansę - Pańskim zdaniem - na realizację w innej formie? Wiele mówiło się o tzw. szprychach łączących poszczególne miasta w Polsce z portem lotniczym. Niestety jedna z nich omijała w projekcie Toruń i Bydgoszcz.

Z ostatniej informacji, której udzielił na ten temat pełnomocnik rządu ds. CPK, dowiedzieliśmy się, że pierwsze wyniki audytu powinny być znane do końca tego kwartału. Obecnie trwają analizy odnośnie stanu zaawansowania tej inwestycji. Czekamy też na wnioski: czy informacje przekazywane przez poprzednią ekipę miały pokrycie w faktach, a może były tylko papierowymi obietnicami? Zanim podejmiemy ostateczną decyzję w zakresie inwestycji CPK musimy zapoznać się ze szczegółowymi wynikami przeprowadzonej kontroli.
 

Kolejnym ważnym - z punktu widzenia województwa - aspektem jest budowa małych elektrowni jądrowych. Jedna z nich ma powstać we Włocławku. Uważa Pan, że program małych elektrowni jądrowych należy kontynuować? Atom we Włocławku znalazł się także na liście 26 najważniejszych dla województwa zamierzeń i priorytetów zaprezentowanych przez marszałka Piotra Całbeckiego na niedawnym spotkaniu kujawsko-pomorskim parlamentarzystami.    

Panie redaktorze mam pewien kłopot, jeśli chodzi o małą elektrownię we Włocławku. Wcale nie chodzi o  zasadność jej budowy. Pamiętajmy, że w kampanii wyborczej pojawiła się informacja jak bardzo chaotycznie poprzednia administracja podchodziła do tego rodzaju inwestycji. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego kwestionowała wówczas sposób wyłonienia wykonawcy i dojścia do samej koncepcji. To nie może być tak, że kluczowa z punktu widzenia gospodarki inwestycja, jaką jest rozwój energetyki w Polsce, jest kwestionowana przez  wyspecjalizowaną służbę specjalną, która ostrzega polityków przed podjętymi rozstrzygnięciami.  W tej chwili trwają międzyresortowe analizy rozwiązań, zaproponowanych przez poprzedni rząd. Przy czym, aby było jasne – nie ma pomysłu odejścia od energetyki jądrowej, ponieważ z każdym rokiem potrzebujemy jej coraz więcej. Rozbudowa potencjału energetycznego państwa jest niezbędna.   

 
Premier Tusk zapowiadał jeszcze przed objęciem urzędu stworzenie komisji do zbadania sprawy inwestycji Orlen Sytnhos Energy w „mały atom” –  także we wspomnianym Włocławku. Na jakim etapie są rozmowy o tej komisji? 

Akurat ten wątek, ponieważ ma kluczowe znaczenie dla gospodarki, będzie wnikliwie weryfikowany przez ministra Siemoniaka. Jestem przekonany, że w tej chwili trwają prace, które pozwolą na podjęcie konkretnej decyzji. Zależy nam na merytorycznym wyjaśnieniu wszelkich okoliczności związanych z inwestycją. Chodzi bowiem o bezpieczeństwo energetyczne i gospodarcze Polski. 
  
 
Jak Pan patrzy na propozycje dotyczące regionalnych inwestycji: np. stopnia wodnego w Siarzewie? Które z nich da się realnie rozpocząć? Zdaję sobie sprawę, że każda z nich to masa dokumentów, ludzi oraz środków finansowych.

To nas nie przeraża, że każda inwestycja wiąże się z tym o czym Pan wspomniał. Jako środowisko polityczne mamy za sobą potężne wyzwanie jakim było na przykład zorganizowanie Mistrzostw Europy w piłce nożnej Euro 2012. Poprzednia administracja dużo mówiła o realizowaniu poszczególnych inwestycji, a ich nie spełniała jak miało to miejsce w przypadku elektrowni w Ostrołęce. Ta obietnica PiS kosztowała podatnika miliardy złotych, a nie ma po niej śladu do dziś. Dla nas ważniejsze jest to, aby patrzeć na inwestycje poprzez jej celowość i koszt niż obnosić się z nimi jedynie na politycznych sztandarach. Jestem przekonany, że ministrowie, którzy od czterech tygodni są w resortach, oceniają stan przygotowań do realizacji przyszłych inwestycji w Polsce precyzyjnie, czyli odpowiadają na pytania o ich: zasadność, kosztochłonność oraz końcowy efekt społeczny. To jest tak naprawdę najważniejsze zadanie w najbliższych tygodniach, byśmy mogli powiedzieć, że te inwestycje będą zrealizowane. Nie może być tak, że pojawiają się one jedynie w planach, zapowiedziach czy politycznych opowieściach. Zależy nam na realnej poprawie jakości życia Polaków. 

 
Tytułem końca i niejako powracając do tematu Orlenu...Spółka operująca miliardami złotych przejęła pewien czas temu także gazety regionalne. Nie wyobrażam sobie sytuacji, aby te znajdowały się w rękach kolejnych ekip rządzących. Jaki – Pańskim zdaniem - powinien być ich dalszy los?

Wspomniał Pan o ciekawym zagadnieniu. Miałem niedawno okazję do rozmowy z dziennikarzami Polska Press. Jestem politykiem, który uważa, że rządzący powinni jak najdalej trzymać się od przestrzeni związanych z zarządzaniem mediami. Z najprostszej przyczyny – mówię to z pełną odpowiedzialnością – media mają swoją kluczową rolę w zakresie nie tylko informowania, lecz także kontrolowania władzy. Nie bez przyczyny nazywane są „czwartą władzą”. Dziennikarze mówili wprost jak źle wyglądało wykonywanie podstawowych funkcji dziennikarskich, jakim jest rzetelne informowanie społeczeństwa o zaistniałych zdarzeniach. Nie musimy nikogo przekonywać o braku obiektywizmu tych mediów po przejęciu przez PiS, o tym, że lokalne redakcje były zmuszane do publikowania treści, za które dziennikarze nie brali odpowiedzialności, bo teksty pisano w Warszawie. Wiele tytułów prasowych przejętych przez tę władzę straciło swój prestiż. Gdybym miał podejmować decyzję, to wolałbym, aby w rękach państwa jak najmniej przestrzeni zajmowały media, a za przekazywanie informacji odpowiadali dziennikarze, którzy nie są funkcjonariuszami jednej partii. 


Dziękuję za rozmowę.