Dom Grossówny: nowy adres i nowe życie cennego zabytku toruńskiej architektury i kultury

Region Raport
Biznes Ludzie
Dom Grossówny
Fot. Ryszard Warta

- Ten budynek nie mógł zostać unicestwiony, jak to było planowane. Tu nie tylko mieszka duch Heleny Grossówny, ale i duma torunian. Najlepsze powody do dumy to te, które zostawiają po sobie ludzie przez swą działalność i twórczość. Szczególną rolę odgrywają tu ludzie kultury. A w tym domu mieszkała rodzina Heleny Grosssówny, tutaj ta znakomita aktorka się urodziła i spędziła dzieciństwo. Dlatego ten dom zapisał się w przebogatą tradycję dziedzictwa kulturowego naszego miasta. Nie mogliśmy być wobec tego obojętni. W  nowym miejscu ten budynek dalej będzie służyć sztuce, kulturze i zachęcać do twórczości młodych ludzi  - mówi Piotr Całbecki, marszałek województwa na otwarciu przeniesionego i odbudowanego na nowym  miejscu rodzinnego domu pochodzącej z Torunia gwiazdy przedwojennego polskiego kina. 


Historia tej nieruchomości – choć akurat w tym przypadku może to nie jest najszczęśliwsze określenie – jest skomplikowana. Typowy dla swych czasów budynek z tzw. pruskiego muru powstał pierwotnie, na przełomie XIX i XX wieku na Mokrym, przy obecnej ulicy PCK 30, na rogu z Głowackiego. Tu właśnie Grossówna się wychowała i tu zresztą potem wracała podczas rodzinnych odwiedzin. Kilka lat temu zaniedbany, pozostający w bardzo kiepskim stanie budynek miał zostać wyburzony pod inwestycję developerską. Jednak dzięki społecznemu zaangażowaniu, medialnemu nagłośnieniu, także dzięki współpracy właściciela terenu, a przede wszystkim po decyzjach podjętych przez marszałka województwa, udało się budynek uratować. Został on rozebrany i przeniesiony na obrzeża zespołu staromiejskiego, na tereny przy Woli Zamkowej, zajmowane obecnie przez Europejskie Centrum Współpracy Młodzieży. Obecny adres domu Grossówny to ul. Św. Jakuba 3-5.

Dom pełen gości

Na środowym (3 kwietnia) otwarciu odbudowany dom ledwo pomieścił wszystkich gości uroczystości.   Byli samorządowcy, dziennikarze, przedstawicie środowisk naukowego i konserwatorskiego, także rodzina aktorki. Długa też była lista osób, którym marszałek Całbecki dziękował za zaangażowanie w uratowanie cennego budynku. Marszałek wymienił tu m.in. red. Szymona Spandowskiego z toruńskich „Nowości”, autora wielu publikacji o dziejach tego budynku, Marka Rubnikowicza, szefa Kujawsko-Pomorskiego Centrum Dziedzictwa, które całą operację przenosin koordynowało, miejskiego konserwatora zabytków Emanuela Okonia, Barbarę Jesionowską, szefową Departamentu Wdrażania Funduszy Europejskich Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Marszałkowskiego, dzięki któremu dało się uzyskać środki z funduszy unijnych, jeszcze z tzw. starej perspektywy, choć cały projekt realizowany był w rekordowym tempie, Grzegorza Borka, pełnomocnika zarządu województwa – także wspierającego ten projekt. 
- Dziękujemy także urzędnikom z Urzędu Miasta Torunia, którzy pomogli w realizacji  tego zadania – dodał Piotr Całbecki.

Góralska robota

Górale, jak wiadomo, są największymi specjalistami w dziedzinie budownictwa drewnianego, ale i z architekturą ceglaną w drewnianym szkielecie poradzili sobie znakomicie.  – Całe życie to robimy, trzeba to umieć. Każdy zadanie jest inne, ale jak się zrobi, to ta satysfakcja jest – mówił Józef  Stasiak z Raby Wyżnej, którego firma Modern House przeprowadziła prace budowlane.


- Nie udałoby się bez całego kręgu ludzi dobrej woli. Robiliśmy to w tempie wariackim, bo kończyła się perspektyw unijna, ale udało się. Czas o architekturze szkieletowej w Toruniu mówić więcej, bo to architektura, które stanowi jeden z elementów tożsamości tego miasta, jego zabudowy i przestrzeni. Sugeruje żebyśmy o tym też pamiętali – mówił Marek  Rubnikowicz. 

Stare cegły, nowy szkielet 

Satysfakcji nie krył także miejski konserwator zabytków. – Problem translokacji zawsze jest bardzo trudny, cieszę się, że w tak krótkim czasie udało się ją pomyślnie przeprowadzić. Niestety budynek nie jest w swym pierwotnym miejscu, ale sądzę, że tutaj będzie on bardzo dobrze pełnił swoją rolę i ten duch tamtego miejsca tutaj się odnajdzie. Budynki szkieletowe  w Toruniu, których jest około dwustu, są bardzo trudne w adaptacji i utrzymaniu. Ochrona tego dziedzictwa to nie tylko powinność województwa i powinność miasta. To przede wszystkim powinność właścicieli i użytkowników. Bez ich troski i bieżącej dbałości my, jako urzędnicy, mamy niewielki wpływ. Są dotacje miejskie do prac przy zabytkowych budynkach na terenie miasta i w tym roku jedną z największym dotacji dostał właśnie budynek o konstrukcji szkieletowej, stojący na ul. Łódzkiej.   

Po przenosinach budynek ma nową, choć zbudowaną według pierwotnych wzorców i technologii konstrukcję drewnianą, oryginalne są cegły. Wnętrze przystosowane jest do nowej funkcji, ale z zachowaniem oryginalnego podziału na poszczególne pomieszczenia.  

Efekt jest rzeczywiście imponujący. - W  tym budynku zachowany został duch, a w znacznej części  także materia – podkreślał Marek Rubnikowicz.