"Dobre masełko, dobra kapusta, dobry śledź... Trzeba mieć prawdziwe składniki! Jeśli mamy olej pachnący jak łan rzepaku, to będzie smakowało!" O świątecznych potrawach rozmawiamy z Piotrem Lenartem ze szlaku krajoznawczo-kulinarnego Niech Cię Zakole

Puls Dnia
Region Raport
Styl Życia
Piotr Lenart
Fot. Paweł Jankowski

Karp, pierogi, barszcz z uszkami, śledzie czy nieśmiertelna sałatka jarzynowa - te potrawy znajdą się na wigilijnych stołach niemal wszystkich Polaków. Czy to tradycyjne jedzenie można urozmaicić? Pewnie ktoś zamiast karpia postawi miskę z owocami morza, ale chyba nie tędy droga. Postanowiliśmy porozmawiać z Piotrem Lenartem - pomysłodawcą i koordynatorem szlaku krajoznawczo-kulinarnego "Niech Cię Zakole" w Dolinie Dolnej Wisły i na Ziemi Dobrzyńskiej - o tym, czy da się urozmaicić ten nasz tradycyjny wigilijny stół, nie gubiąc po drodze tradycji. Co więcej, opierając się na tym, co mamy w naszym regionie.

 

Rozpocznijmy może od naszego narodowego dobra, czyli bigosu.

Naszym dobrem lokalnym w Dolinie Dolnej Wisły jest kapusta. Jeśli mamy robić bigos czy kapustę z grzybami, to nie z kapusty jakiejś tam, tylko z tej naszej. No i oczywiście z własnymi grzybami.

Piotr Lenart

Świąteczne tradycje i obyczaje kulinarne, które kultywujemy, wynosimy z domu. W Kujawsko – Pomorskiem mamy wielu ludzi z innych stron Polski, a teraz i z Ukrainy. Tradycje i obyczaje tworzą tygiel kulturowy i kulinarny. Ja też jestem tutaj tym przyjezdnym, mimo że mieszkam tu ponad trzydzieści lat. Przyjechałem ze swoimi tradycjami kulinarnymi, ze swoim dziedzictwem wyniesionym z domu. Mój barszcz wigilijny, to jest tak naprawdę, na pierwszy rzut oka kapuśniak. Co go jednak wyróżnia to prawdziwość i rodzimość produktów – składników. Na przykład olej swojski rzepakowy, tłoczony był onegdaj tylko dwa razy do roku – w Adwencie i w poście Wielkanocnym z przeznaczeniem na postne potrawy.  Natomiast barszcz był i jest gotowany bodaj w jednej gminie - Sienno, czy nawet wsi Trzemcha Górna w byłym województwie radomskim. W Kujawsko-Pomorskiem popularna jest kapusta z grzybami, a ten "mój" barszcz jest rzadszy i składa się z kapusty, grzybów, kaszy i oleju rzepakowego. Te wszystkie dobra zastałem również tutaj w Dolinie Dolnej Wisły. Mamy raj kapuściany i to są Bruki Unisławskie. Grzybów mamy pod dostatkiem, choćby w Puszczy Bydgoskiej, więc możemy mieć ich pachnący zapas. Gmina Łubiana jest krainą kaszy gryczanej. Jeśli chodzi o tłuszcze, to mamy olej, owszem kujawski, ale nie chodzi o ten  produkowany przemysłowo, tylko o prawdziwy, tłoczony na zimno, jak ten z Góry św. Wawrzyńca – Kałdus.

Wracając do "mojego" barszczyku, to ta zupa jest wyśmienita. Gotuje się najpierw kapustę z grzybami. Do tego robi się taką zasmażkę z cebuli na naszym oleju i tym się po prostu zaciąga. Kaszę dodaje się na koniec i ona lekko pęcznieje. Jeśli się połączy te prawdziwe zapachy, mamy doskonałą potrawę. Ona tak pachnie, że jak zaczynam ją gotować, to moja żona wie, że blisko Wigilia. To się je raz do roku tak naprawdę. Jeszcze parę słów o kapuście. Nie szukajcie kapusty nie za kwaśnej, bo ona musi być kwaśna! Musi przejść cały proces kiszenia. Jeżeli ktoś ją zaczął kisić na przełomie października i listopada, to teraz powinna być doskonała. Po niedokiszonej będziemy mieć tylko wzdęcia i "pryknięcia". Nic więcej po niej nie ma. Tak samo się dzieje, jeśli jest sztucznie zakwaszana kwasem mlekowym. Ona w gotowaniu natychmiast traci kwaśność. Bywało, że jak się naciąłem na taką kapustę, to musiałem dolewać cytryny. Tę "niekwaśność" wymuszają na przetwórcach, na "kapustnikach", sami ludzie. Oni nie chcą takiej dobrej dokiszonej kapusty, a przecież wystarczy ją tylko odcisnąć albo lekko przepłukać. Powinna być jednak ukiszona.


Bez ryb nie wyobrażamy sobie świąt.

Tradycyjnie na stole w Wigilię jest karp, ale przyrządzając go, można sięgnąć głębiej. Na szczęście mamy profesora Jarosława Dumanowskiego odtwarzającego w swych książkach kuchnię staropolską. Możemy zaadaptować ją na świąteczny stół. Polacy w kuchni szlacheckiej, ziemiańskiej, byli mistrzami w przyrządzaniu ryb. Jest na przykład bigosek z karpia, którego przygotowanie nie jest wcale takie trudne. Rybę trzeba troszkę odfiletować, odsmażyć i dodać, to co w kuchni staropolskiej zawsze było uważane za dodatki nieodzowne, czyli wino, rodzynki, cynamon, ale i przyprawy ostrzejsze, jak czosnek. Ja bym powiedział, że to jest nawet taki karp z grzańcem. Można taki bigosek zrobić z różnych ryb, nie tylko z karpia. Trzeba pamiętać, że w kuchni staropolskiej bigos nie zawierał kapusty. Dopiero jak trafił pod strzechy, to zmieniły mu się proporcje. Po prostu do kapusty zaczęto wrzucać kawałki mięsa.

Piotr Lenart

Karpia nie wszyscy lubią. Może jakaś inna ryba?

Są jeszcze takie dwa fajne przepisy na rybę tłustą w zalewie winnej i w zalewie octowo-czosnkowej. One są zaczerpnięte z tej kuchni staropolskiej Compendium Fercoulorum Stanisława Czernieckiego ożywione przez profesora Dumanowskiego. Oto jeden z nich: "Ryby odsmaż, ułóż w jaszczu, albo jakim inszym naczyniu, ochłodziwszy weźmij wina, octu winnego, rozmarynu, rożenków (rodzynki) obojga, słodkości, limonij w talarki, oliwek, szafranu, pieprzu, cynamonu. Przywarz, a ochłodziwszy zalej rybę, żeby zamokła".


Mam również i ja mój przepis na szczupaka, który królował kiedyś w naszej kuchni staropolskiej. Ludzie przyzwyczaili się, że "podstawową rybą jest filet". Tego szczupaka też można filetować, ale nie o to chodzi. Najfajniej jest go zrobić normalnie z ościami. Kroimy na dzwonka i na masełku z olejem podsmażamy z jednej i z drugiej strony. Na patelni trzeba zeszklić jabłuszka na maśle. Solimy  skrapiamy tylko cytrynką i podduszamy zeszklone jabłka razem z usmażonymi dzwonkami szczupaka. On łapie wtedy od jabłuszek takiej kwaśności i wilgoci. Jest po prostu doskonały w dzwonkach właśnie, a nie jako filet.


Śledzie to też bardzo popularna potrawa. Czy można je inaczej podać niż w oleju z cebulką albo po żydowsku?

Jest takie wyśmienite masełko śledziowe. Bierzemy tyle samo masła, co śledzia. Tylko trzeba mieć dobre masełko. Kłania się znowu regionalizm. Nie pójdę do marketu, tylko nabędę go z Gospodarstwa Spod Czarcich Gór od pana Piotra Urtnowskiego albo od Gosi Wesołoskiej z Wudzynka z mleka od własnych krów. Ich masełka są tak smaczne, że trzeba się na nie zapisywać. Bierzemy takiego pachnącego masła i dobrego śledzia. Mówię dobrego, a nie jakieś tam farfocle. Jeżeli jest zasolony, to trzeba go odmoczyć i osuszyć. Mieszamy jeden do jednego te dwa składniki i miksujemy. Dorzucamy koperku i mamy coś wyśmienitego na chleb. Cały czas mówię o prostych przepisach i łatwych w przyrządzeniu, a zaskakująco smacznych. Ten jest z 1930 roku, kiedy to śledzia z beczki można było nabyć na Rybim Rynku w Bydgoszczy. 
 

Piotr Lenart

Cały czas mówisz dobre masełko, dobra kapusta, dobry śledź...

Bo to w tych przepisach jest najistotniejsze! Trzeba mieć prawdziwe składniki! Dobrego śledzia, dobry olej, cebulę. Jeśli mamy dobry olej, pachnący jak łan rzepaku, to będzie smakowało. Ostatnio w Toruniu na kiermaszu oferowałem śledzie, którymi ludzie się zajadali. Według przepisu, w którym nie ma nic dziwacznego. Cebulkę trzeba drobno pokroić, posolić i pognieść, żeby skruszała, skropić cytryną, dać ten dobry olej i dodać pietruszki. Filet śledziowy kroimy na 3-4 części i układamy w słoiczku warstwami. Trzymamy 24 godziny. Trzeba jeszcze słoik odwrócić co jakiś czas, bo olej idzie do góry, a sok z cytryny na spodzie, a rzecz w tym by się  wymieszało – "przegryzło". To jest doskonała rzecz - aromatyczna i pachnąca.


Coraz więcej ludzi przechodzi na wegetarianizm albo weganizm. Co byś im zaproponował?

Ja bym ich nazwał jaroszami. Mamy przecież tradycję polskiej kuchni jarskiej, czyli tworzonej z tego, co się ma na miejscu. Mógłbym zaproponować im kapustę duszoną z brzadem i z miodem.


Brzad?

Brzad to jest susz owocowy, czyli śliwka, jabłko i gruszka. Ja go biorę od Sikorów z Morzewca. Jest zarejestrowany na liście produktu tradycyjnego. Do kapusty dorzucam tego brzadu. Mamy na szlaku "Niech Cię Zakole" piwo i wino. Na 3-4 kilogramy kapusty wlewam po butelce ciemnego i jasnego piwa Gruczniak. Dodaję miodu i to się dusi. Powinna być przewaga śliwek suszonych, ale nie wędzonych, bo zdominują smak. Śliweczki dają nam taki goryczkowaty posmak, a suszone gruszki niesamowitą słodkość. Tę kapustkę poddusić trzeba tak z dwie godzinki. Jak się chce, żeby ona była bigosowata z takim mocnym charakterem, to trzeba jeszcze ją zagrzać powtórnie dnia następnego. Mamy potrawę samą w sobie - kapustę kiszoną z brzadem albo możemy ją także zastosować do gęsiny.
 

Piotr Lenart

Właśnie, chciałem zapytać o gęsinę, która jest u nas coraz popularniejsza.

Taka kapusta jest do gęsi pieczonej idealnym dodatkiem. Przyjęło się, że gęsinę jemy w Święto Niepodległości, ale dlaczego nie przyrządzić jej w nadchodzące święta? Mamy przecież u nas zagłębie gęsie. Proponuję zrobić taką gąskę na 6 do 8 osób. Trzeba ją poćwiartować. Te ćwiartki pieczemy na jabłkach i na śliwkach. Z tego powstaje nam taki sos pieczeniowo-owocowy, który nazywamy gąszczem. Do tego właśnie możemy podać tę kapustę z brzadem. Na świąteczny stół mógłbym zaproponować także potrawy z jagnięciny. Na przykład pieczeń jagnięcą z naszego merynosa polskiego w starym typie. To jest prosta sprawa, bo to tylko sól, pieprz, czosnek i tymianek. My to na naszym szlaku kulinarnym na zamówienie pieczemy albo przygotowujemy taki półprodukt, czyli taką pieczeń natartą do wrzucenia do piekarnika.


Często na jarmarkach w naszym regionie możemy zjeść pierogi z gęsiną, a pierogi to potrawa wigilijna.

Oczywiście pierogi! W Dolinie Dolnej Wisły namawiamy do trzech rodzajów pierogów: z kapustą i grzybami, z gęsiną i z jagnięciną.


Mamy na wigilijny stół kapustę, gęsinę, jagnięcinę i ryby. To na koniec czy mamy coś regionalnie i na słodko?

O piernikach to nawet nie będę mówił, bo przecież Toruń piernikiem stoi. Natomiast na naszym szlaku mamy Nadwiślańską Chatę w Luszkowie naszego lansjera kulinarno-turystycznego Zdzisława Brzykcego. Tam właśnie można wybrać się na pierogi i na słodkości - krówki i pierniczki.

Dziękuję za rozmowę!