Właśnie kończy się już ósmy turnus Dobrowolnej Zasadniczej Służby Wojskowej. Okazało się, że ta forma służby w wojsku cieszy się obecnie dużą popularnością. Nasz region znalazł się na drugim miejscu w Polsce, pod względem biorących w niej udział osób. Postanowiliśmy sprawdzić, co do zaoferowania młodemu człowiekowi ma Wojsko Polskie. W tym celu wybraliśmy się do Wojskowego Centrum Rekrutacji w Toruniu. Naszymi rozmówcami byli jego Szef ppłk Janusz Łyżeń i Szef Wydziału Rekrutacji i Promocji mjr Armin Piątkowski.
W 2009 roku zawieszony został w Polsce obowiązek odbywania zasadniczej służby wojskowej i przeszkolenia wojskowego absolwentów wyższych uczelni, a także zasadniczej służby lub szkolenia w obronie cywilnej. Jakie to spowodowało konsekwencje?
Z punktu widzenia szefa Wojskowego Centrum Rekrutacji to jest to trudność - mówi ppłk Janusz Łyżeń. - Teraz to ja muszę wyjść jako przedstawiciel armii z ofertą do młodych ludzi i przedstawić atrakcyjność różnego rodzaju form służby wojskowej. Staramy się zachęcić do zostania żołnierzem. Ja i moi ludzie jeździmy po szkołach i uczelniach, by przedstawić naszą ofertę. Najważniejsze jest to, że mamy szereg propozycji dla każdego, niezależnie od wykształcenia. Mamy inny wybór i inaczej podchodzimy do człowieka, który ma to minimalne wykształcenie, czyli szkołę podstawową, inaczej do młodego człowieka z konkretnym zawodem czy studenta. Takim sprawdzianem i możliwością sprawdzenia czy "mundur jest dla mnie", jest Dobrowolna Zasadnicza Służba Wojskowa.
Ta forma cieszy się ostatnio sporym zainteresowaniem. Jak to wygląda w regionie?
W ósmym turnusie szkolenia podstawowego z województwa kujawsko-pomorskiego bierze udział ponad 740 osób. To sporo i jest to nasz sukces. Możemy się pochwalić, że jako województwo jesteśmy drudzy w Polsce po warmińsko-mazurskim. W całej Polsce to ponad 8200 osób.
Na czym polega ta forma służby wojskowej?
Jest to jakby furtka do zawodowej służby wojskowej. Jeżeli ktoś nie jest od razu zdecydowany, żeby zostać żołnierzem zawodowym, to jest to świetna okazja do sprawdzenia nas i samego siebie. Najpierw ochotnik trafia na 27 dniowe szkolenie podstawowe. Poznaje zasady musztry, regulaminy wojskowe, uczy się podstaw posługiwania bronią. Kończy się to złożeniem przysięgi oraz wydaniem książeczki wojskowej. Jeśli ktoś nie zdecyduje się na kontynuowanie szkolenia, jest przeniesiony do rezerwy. Na tym jego przygoda w armią się kończy. Pozostali idą na 11-miesięczne szkolenie specjalistyczne. Jeżeli w jego trakcie ten młody człowiek stara się i jego dowódcy widzą, że ma potencjał, no i oczywiście chce, to może zostać żołnierzem zawodowym. Tutaj chciałbym zwrócić uwagę na jedną rzecz. Po tym 27-dniowym szkoleniu podstawowym też można aplikować o przyjęcie do służby zawodowej, ale mówię od razu, że dowódcy patrzą na wyszkolenie żołnierza. Ta 11-miesięczna służba powoduje to, że mamy specjalistę. Można to porównać do okresu próbnego w pracy cywilnej. Obserwuje się takiego człowieka, żeby dać pracę na czas nieokreślony. Tak samo w wojsku - dowódcy chcą powybierać tych najlepszych do zawodowej służby wojskowej.
Mówimy o dalszej służbie, a trzeba przecież powiedzieć o wymaganiach wobec kandydatów. Kto może zostać żołnierzem?
Zanim powiem o wymogach formalnych, to chciałbym zwrócić uwagę na jedną rzecz - mówi mjr Armin Piątkowski. - Oczywiste jest, że kandydat musi spełniać wymogi zdrowotne. Zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Jest jednak różnica między służbą dobrowolną a zawodową. Inne są badania i orzekanie do dobrowolnej służby, a całkiem inne do zawodowej. W drugim przypadku badania są bardziej specjalistyczne i dużo głębsze. Zdarza się, że młody człowiek nie może po dobrowolnej służbie, przejść do zawodowej ze względu na stan zdrowia. Po głębszych badaniach okazuje się, że jest niestety niezdolny do bycia żołnierzem zawodowym. Nie są to częste przypadki, jednak trzeba o tym pamiętać. Jakie są w ogóle wymogi formalne, żeby zostać żołnierzem? Trzeba być osobą pełnoletnią z polskim obywatelstwem, niekaraną za przestępstwa umyślne. O wymogach psycho-fizycznych już mówiłem. Ważna jest kwestia wykształcenia. Żeby trafić do korpusu szeregowych należy mieć podstawowe lub gimnazjalne wykształcenie, a do korpusu podoficerskiego to minimum średnie, ale nie jest wymagana matura. By zostać oficerem, to trzeba posiadać tytuł zawodowy magistra lub równorzędny.
Żeby usystematyzować temat. Jakie są rodzaje służby wojskowej w Polsce?
Najważniejsza jest zawodowa służba wojskowa - mówi ppłk Janusz Łyżeń. - O dobrowolnej już dużo mówiliśmy. Kolejna to Wojska Obrony Terytorialnej. Jest jeszcze taki rodzaj służby jak aktywna rezerwa i w czasie jej pełnienia to też jest służba czynna. Użyłem określenia "najważniejsza" w stosunku do służby zawodowej, ale wszystkie rodzaje są ważne i się uzupełniają.
Rozumiem, że różne są drogi zostania szeregowym, podoficerem i oficerem.
Przygodę z wojskiem można zacząć na różnych poziomach - mówi mjr Armin Piątkowski. - Chciałbym podkreślić, że mamy ofertę skierowaną dla każdego młodego człowieka z każdym wykształceniem. Już na początku sygnalizował to pan pułkownik. Najprostsza sprawa jest ze wstąpieniem do korpusu szeregowych. By zostać podoficerem można ukończyć kurs podoficerski dla cywilów albo odbyć szkolenie w Legii Akademickiej. A jeśli ktoś jest już podoficerem rezerwy, to może zgłosić się do Wojskowego Centrum Rekrutacji i zaproponujemy mu miejsce w jednostce wojskowej.
Legia Akademicka?
Legia Akademicka to ochotnicze szkolenie wojskowe studentów i absolwentów uczelni wyższych w uczelniach, jednostkach wojskowych, ośrodkach i centrach szkolenia Sił Zbrojnych RP. Program realizowany jest w ramach szkolenia podstawowego, czyli wspomnianej już dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej oraz modułów podoficerskiego i oficerskiego. Dzięki Legii pozyskujemy przyszłe kadry kierownicze dla wojska. Przy okazji wspomnieć trzeba o Certyfikowanych Wojskowych Klasach Mundurowych (CWKM) oraz Oddziałach Przygotowania Wojskowego (OPW). Są to programy MON dla uczniów szkół średnich, które mają przygotowywać ochotników do służby wojskowej. Absolwenci takich klas mają skrócony cykl szkolenia podstawowego.
Tutaj wtrącę ważną kwestię - mówi ppłk Janusz Łyżeń. - Służba w wojsku pozwala na robienie kariery. Można całe życie być świetnym szeregowym żołnierzem zawodowym. Ale nie trzeba. Każdy może się nadal rozwijać. Namawiamy na kursy podoficerskie czy oficerskie. Inspirujemy choćby do nauki języków i podnoszenia swoich kwalifikacji.
W jaki sposób można zostać oficerem?
W pierwszej kolejności trzeba powiedzieć o akademiach wojskowych, bo z nich wychodzą rasowi oficerowie, którzy będą przyszłymi generałami. To są ludzie, którzy od początku do końca przez te 5 lat uczą się tego rzemiosła wojskowego. Mamy w Polsce cztery uczelnie: Akademię Wojsk Lądowych we Wrocławiu, Wojskową Akademię Techniczną w Warszawie, Akademię Marynarki Wojennej w Gdyni i Lotniczą Akademię Wojskową w Dęblinie. Wojskowi lekarze kształcą się na Wydziale Wojskowo-Lekarskim Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Obowiązują egzaminy wstępne obejmujące test sprawności fizycznej, rozmowę kwalifikacyjną i analizę wyników matury. Do tego badania lekarskie oceniające zdolność fizyczną oraz badania psychologiczne. Kierunki lotnictwo i kosmonautyka oraz nawigacja wymagają specjalistycznych badań w Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej. Tyle akademie wojskowe. Wojsku potrzebne są różne specjalizacje. Podam taki przykład. Jeśli ktoś jest magistrem cywilnej logistyki i w Legii Akademickiej ukończył moduł oficerski, to mamy już prawie gotowego oficera logistyki w wojsku. Trzeba go tylko zaimplementować, żeby po prostu poznał sprzęt, nazewnictwo i systemy wojskowe. Potrzebni są nam także np. prawnicy czy informatycy.
Znowu pojawia się Legia Akademicka.
Tak, bo to jedna z możliwości zdobycia oficerskich szlifów - mówi mjr Armin Piątkowski. - Ale po kolei. Już mówiliśmy o studiach wojskowych. Druga możliwość to program stypendialny dla studentów uczelni cywilnych na kierunkach zapewniających kwalifikacje przydatne wojsku. Kolejna droga to kursy oficerskie w akademiach wojskowych. No i wreszcie wspomniana Legia Akademicka.
Nie mówiliśmy jeszcze o Wojskach Obrony Terytorialnej.
Od razu wejdę panu w słowo - przerywa ppłk Łyżeń. - Nie ma podziału na normalne wojsko i terytorialsów. Tak to jest niestety postrzegane. To jest formacja w siłach zbrojnych, która jest stworzona do pewnych celów i oficer WOT jest takim samym oficerem. Pan major Piątkowski służył wojskach powietrzno-desantowych. Ja służyłem w artylerii, logistyce i rozpoznaniu. Tak samo ci, którzy się znaleźli w tak zwanych terytorialsach, to są ludzie z wojsk operacyjnych, administracji czy logistyki. To jest jeden z rodzajów sił zbrojnych, który jest bardzo potrzebny i ma trochę inne szkolenie i inaczej powołuje ludzi.
Ideą wojsk terytorialnych jest łączenie życia i pracy cywilnej ze służbą wojskową w pobliżu swojego miejsca zamieszkania - mówi mjr Piątkowski. - Nie jest się takim żołnierzem na 100 procent etatu. Ci ludzie w większości pracują w cywilu, mają swoje firmy, rozwijają kariery, a jednocześnie chcą być żołnierzami. Służą w sposób rotacyjny, łącząc swoją służbę z pracą zawodową. Przez minimum dwa dni w miesiącu mają ćwiczenia, a przez resztę mogą być w każdej chwili wezwani. Otrzymują wynagrodzenie za samą gotowość do takiego wezwania. Jest to 10 proc. najniższego uposażenia żołnierza, czyli 496 zł miesięcznie. Do tego dochodzi wynagrodzenie za każdy dzień ćwiczeń. Jest to kwota 130 zł za dzień dla żołnierza w stopniu szeregowego.
Skoro już padły słowa o pieniądzach, to zapytam wprost: ile się zarabia w wojsku?
4960 zł na rękę otrzymują żołnierze dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej. W czasie 27 dniowego szkolenia podstawowego jest to 4464 zł. W służbie zawodowej w korpusie szeregowych w zależności od stopnia dostaje się od 4960 do 5388 zł. Podoficerowie zarabiają od 5560 do 6650 zł, a oficerowie od 6770 do 10980 zł. Oczywiście w przypadku żołnierzy zawodowych mówimy tutaj o podstawie, bo do tego są różnego rodzaju dodatki funkcyjne czy dodatek mieszkaniowy, który akurat w Toruniu wynosi 750 złotych. Są jeszcze np. dodatki za przeniesienie służbowe, służbę poza granicami kraju, rozłąkę, długoletnią służbę wojskową czy za wykonywanie zadań związanych z ochroną granicy w strefie nadgranicznej. Oczywiście żołnierze zawodowi mają pełne prawa do urlopu, bezpłatnej opieki zdrowotnej i emerytury. Prawa emerytalne nabywa się po 25 latach służby. Uważam, że w tej chwili oferta wojskowa jest bardzo konkurencyjna. Szczególnie ta dotycząca dobrowolnej służby. 4960 zł dla kogoś wchodzącego na rynek pracy, nawet bez żadnych kwalifikacji, to duża kwota. To jest de facto przyzwoicie opłacany rok życia. Taki młody człowiek po prostu przychodzi, zostaje ubrany, nakarmiony i przez rok tak naprawdę uczy się i dostaje za to pieniądze. Czy zostanie żołnierzem zawodowym? Mamy nadzieję, że tak.
Atrakcyjność naszej propozycji jest zależna od miejsca zamieszkania kandydata do wojska - dodaje ppłk Łyżeń. - Toruń jest miastem akademickim z całkiem bogatą ofertą zatrudnienia. Są tutaj firmy, które proponują niezłe warunki. Ale już np. w Grudziądzu jest z tym gorzej i tam nasza oferta jest bardziej atrakcyjna. Nie mówiąc już o obszarach wiejskich. Z jednej strony jest to praca stabilna, która gwarantuje godny poziom życia, ale z drugiej strony trzeba być gotowym na to, żeby pojechać na granice w razie konfliktu. Ja zawsze mówię, że trzeba być gotowym na przelanie krwi za ojczyznę. To są może patetyczne słowa, ale trzeba być na to gotowym, bo po to jest służba w wojsku. Dzisiaj tu sobie siedzimy, pijemy kawę, a jutro może trzeba będzie wziąć broń i jechać. Ci, co przychodzą do wojska, by zarobić kasę, nie z jakiegoś tam powołania, to bardzo szybko się zniechęcają.
Padły już w naszej rozmowie określenia rezerwa aktywna i pasywna. Co to takiego jest?
Po wejściu w życie ustawy o obronie ojczyzny nowością stał się podział na rezerwę pasywną i aktywną - mówi mjr Armin Piątkowski. - Aktywna rezerwa jest ochotnicza. Służbę pełni się raz na kwartał przez co najmniej 2 dni w czasie wolnym od pracy oraz jednorazowo przez 14 dni, co najmniej raz na 3 lata. Natomiast w pasywnej rezerwie żołnierze są wzywani do odbycia ćwiczeń obowiązkowych. Do pasywnej rezerwy przechodzą ci, którzy przeszli kwalifikację wojskową, zarówno bez złożonej przysięgi, jak i ci, którzy złożyli przysięgę, ale nie są zainteresowani służbą w wojsku oraz byli żołnierze wszystkich rodzajów służby. Limit wiekowy dla aktywnej i pasywnej rezerwy zaczyna się od 18 roku życia i kończy się po osiągnięciu 60 lat w przypadku szeregowych i 63 dla osób w stopniu podoficerskim i oficerskim.
Czyli kto może się takiego wezwania obawiać?
Obawiać się, jak pan to już nazwał, mogą się wszyscy - mówi ppłk Janusz Łyżeń. - To nie tylko żołnierze rezerwy. Nowa ustawa o obronie Ojczyzny daje nam możliwości nadania przydziału mobilizacyjnego czy wezwania na ćwiczenia wojskowe osobie. Nie tylko żołnierzowi, czyli komuś, kto złożył przysięgę, ale osobie. Czyli każdy może być wezwany. Przykładowo jak to wygląda z punktu widzenia dowódcy jednostki. Mamy wakaty na przydziałach mobilizacyjnych, potrzebujemy na przykład logistyka albo informatyka, a w zasobach nie mamy odpowiednich żołnierzy rezerwy. W takim wypadku wyszukujemy cywilnego specjalistę i powołujemy taką osobę. Osobę, czyli cywila niezwiązanego z wojskiem. Niemniej jednak są to bardzo rzadkie przypadki w skali wojska. Generalnie na ćwiczenia powołujemy żołnierzy rezerwy, którzy posiadają nadane przydziały mobilizacyjne. Jeżeli chodzi o ćwiczenia żołnierzy rezerwy czy osób, nic się praktycznie, jeżeli chodzi o ilości w kraju nie zmieniło, bo to jest limit rocznie około 200 tysięcy. Generalnie uzupełniamy jednostki na naszym terenie administrowanym. Te ćwiczenia nie przekraczają czternastu dni.
Na koniec chciałbym zapytać o kobiety w wojsku.
Jedna trzecia ochotników to są kobiety - mówi ppłk Janusz Łyżeń. - Mogę z całą pewnością powiedzieć, że są bardziej zdeterminowane od mężczyzn. Po prostu chcą wszędzie, w każdej chwili udowadniać, że są przynajmniej równe mężczyznom. Nawet jeżeli chodzi o sprawność fizyczną. Od razu dodam, że nie są jakimś kwiatkiem do kożucha. Są takimi samymi żołnierzami jak mężczyźni. Nie są jakoś specjalnie traktowane. Przechodzą taki sam cykl szkolenia i pełnią te same funkcje. Jedynymi ograniczeniami są te wynikające z przepisów BHP, czyli chodzi tu na przykład o podnoszenie ciężarów. Jest jeszcze jedna różnica tylko w zawodowej służbie wojskowej, bo są inne normy z wuefu. Poza tym panie biorą udział w tych samych zajęciach czy strzelaniach i nie ma zmiłuj. Jedzą te same posiłki. To nie jest tak, że kobieta żołnierz parzy kawę, jak niektórzy może sobie wyobrażają
W tej chwili kobiety są dowódcami oddziałów i jednostek - dodaje mjr Armin Piątkowski. - Pamiętam, gdy wcześniej służyłem w wojskach powietrzno-desantowych, kobiety były dowódcami plutonów. Między innymi plutonu rozpoznawczego, który był elitarny. Była pani porucznik, która świetnie sobie radziła, dowodziła mężczyznami i bardzo ją szanowano za umiejętności.