Asy nie zawiodły NASZ KOMENTARZ

Region Raport
Biznes Opinie
#
Fot. Klub Sportowy Toruń/Facebook

I pojechali! Fani żużla nareszcie doczekali się otwarcia nowego sezonu - w niedzielę ścigano się i w Bydgoszczy, i w Toruniu. Na ligę jeszcze poczekamy, ale szczególnie Kryterium Asów było imprezą, która przyciągnęła uwagę kibiców, w dodatku nie tylko z naszego regionu. Choć dziś takie turnieje to już coś zupełnie innego niż przed laty.


Oglądając poszczególne wyścigi bydgoskich zawodów pomyślałem sobie, że Kryterium Asów pod jednym względem miało szczęście. Już dekady temu wymyślono, że będzie to turniej otwierający nowy rok startów na polskich torach. I gdyby nie to, być może dziś byłaby to impreza zupełnie marginalna, jeśli w ogóle by się odbywała. Kibice z dłuższym żużlowym stażem doskonale pamiętają, że jeszcze w latach dziewięćdziesiątych w całej Polsce licznie odbywały się rozmaite turnieje w rodzaju „O Puchar Sponsorów” lub jubileuszowe „15-lecie startów…”. Towarzyskie imprezy potrafiły zgromadzić całkiem niezłą obsadę, bo żużlowcy nie byli jeszcze w tak dużym stopniu skupieni tylko na lidze i zarobkach. A dziś? Nie dość, że terminarz oficjalnych imprez jest
mocno przeładowany - bo i liga, i mistrzostwa świata, i Europy, i Polski, i rozgrywki w Szwecji lub niekiedy w Anglii - to jeszcze sami zawodnicy, delikatnie mówiąc, nie palą się do startu o pietruszkę.


Dzisiejszy żużel to wielkie zarobki, ale i coraz większe koszty. Zawodnicy liczyć umieją, więc startują tam, gdzie im się to opłaca, a i wówczas kalkulują - w ubiegłym roku w żużlowych mediach szerokim echem rozeszły się pogłoski, że podczas indywidualnych mistrzostw Polski w Krośnie wytypowany do udziału w próbie toru Bartosz Zmarzlik miał ponoć zapytać, kto zwróci mu pieniądze za zużycie opony podczas testowej jazdy. Efekt jest więc taki, że o ile kiedyś turniejów podobnych do Kryterium Asów było dużo, o tyle dziś zachowało się ich już niewiele, a i ich obsada bywa przeciętna. Wiele z nich nie ma w dodatku szczęścia do terminów - nawet memoriały organizowane ku pamięci tragicznie zmarłych żużlowców potrafią być przerzucane w kalendarzu i w zależności od roku przeprowadzane raz w tym, raz znów w zupełnie innym miesiącu. 

 

I tylko bydgoska impreza, reaktywowana kilka lat temu po przerwie, trzyma się mocno. Bo różnica polega na tym, że dzięki marcowemu terminowi zależy na niej nie tylko organizatorom i kibicom, ale także samym zawodnikom. U progu sezonu żużlowcy zwyczajnie chcą się sprawdzić na tle konkurencji i przetestować silniki, w które zainwestowali grube pieniądze. To jasne, za darmo w Bydgoszczy nikt nie pojechał, ale jednak zawodnicy wiedzieli, że ten start im się po prostu przyda, by później nie spotkał ich zimny prysznic, gdy zacznie się jazda o ligowe punkty. Kryterium Asów w czerwcu nie miałoby współcześnie racji bytu, Kryterium Asów w marcu - o, to już zupełnie coś innego. I właśnie dlatego tak trafna była decyzja, podjęta już ponad czterdzieści lat temu, żeby w Bydgoszczy sezon otwierać.
 

W niedzielne popołudnie o tej samej porze ścigano się także w Toruniu, co pokazuje, że żużlowy rok zaczyna się na dobre. Na Motoarenie stawka była mniejsza, bo Apator mierzył się z zielonogórzanami zupełnie towarzysko i treningowo, ale wyposzczeni kibice i tak przyszli na zawody zaskakująco licznie, jak na tak niewielką ich rangę. A to kolejny dowód, że fani z naszego regionu żużlem się pasjonują. Długie zimowe miesiące to już na szczęście dla nich przeszłość, za to na najbliższe dwa tygodnie przed startem ligi mają oni o czym dyskutować - kto w niedzielę zaskoczył pozytywnie, kto zaś ma powody do zmartwienia. Jedno jest pewne - choć w kalendarzu data zmieniła się na rok 2024, konkurencję nadal gromi wspomniany Bartosz Zmarzlik, w Kryterium Asów będący poza konkurencją kogokolwiek. On niestety akurat nie nasz, ale bydgoszczanie (ładnie walczył Krzysztof Buczkowski, ładnie) i torunianie (te komplety „trójek” Roberta Lamberta i Emila Sajftudinowa!) też swoje w weekend pokazali. No, to teraz czekamy na start ligi. Bo to już niemal lada dzień…