Anioły fruną coraz wyżej NASZ KOMENTARZ

Puls Dnia
Biznes Opinie
#
Fot. 123rf

Czasy, gdy organizacja meczu ograniczała się tylko do czysto sportowej strony, już dawno minęły. W erze wszelakich rozrywek, nie tylko związanych ze sportem, każde wydarzenie trzeba odpowiednio „opakować”, by zapewnić widzom show i tym bardziej zachęcić ich do przyjścia na zawody. A gdzie kibic będzie bawił się na trybunach lepiej, jak nie na siatkówce?

 

W ostatnich dniach miałem przyjemność obejrzeć na żywo mecz, w którym drugoligowe Anioły Toruń podejmowały naszpikowany gwiazdami (w tym reprezentantami Polski) Projekt Warszawa w ćwierćfinale Pucharu Polski. Obiektywnie mówiąc nic nie wskazywało na to, by gospodarze mieli mieć szansę w starciu z gwiazdami i finalnie zespół z naszego regionu rzeczywiście Projektowi uległ, w dodatku dość gładko. Lekcji z meczu wyciągnąć można sporo, bo wynik 0:3 w setach dobitnie pokazuje, że choć torunianie w II lidze radzą sobie wybornie, to jednak od czołówki PlusLigi dzieli ich więcej niż dużo.


Od strony typowo sportowej poszło więc szybko, ale mecz pokazał coś jeszcze. Polska kocha siatkówkę i także miasta z regionu marzą o wielkim siatkarskim widowisku. Pomijając już pamiętane przez głównie nieco starszych kibiców wielkie sukcesy ekipy Huberta Wagnera, nowy boom na siatkę wybuchł w naszym kraju w drugiej połowie lat 90. Kadra piłkarzy radziła sobie wówczas bardzo słabo, a tymczasem młode pokolenie siatkarzy zaczęło dzielnie walczyć w ówczesnej Lidze Światowej, rozgrywkach, które kibice zaczęli śledzić wyjątkowo namiętnie. Do dziś nie zmieniło się nic. Siatkówka w Polsce to show. Na mecz przychodzi się zarówno przeżyć sportowe emocje, jak i poklaskać, potrąbić, uczestniczyć w widowisku, które dzieje się także na trybunach. Bywają kibice piłkarscy, którzy kontestują ten styl kibicowania, a tymczasem właśnie w nim tkwi wielki urok. Szczególnie na meczach kadry na trybunach trwa feta, która przyciąga nowe pokolenia widzów.


A wracając do Aniołów, Toruń przez lata był zupełną siatkarską pustynią, jeśli chodzi o rozgrywki męskie - AZS UMK pogrywał na wpół amatorsko w II lidze lub na poziomie wojewódzkim, ale to było na tyle. Koncepcja klubu z Wilfredo Leonem w roli właściciela wypaliła. Anioły, jak na poziom II ligi, perfekcyjnie działają marketingowo i powodują, że kibice już teraz czekają na wielkie granie i prawdziwe sukcesy, które mają przyjść z czasem. Na mecz z Projektem wejściówki rozeszły się błyskawicznie (sprzedaż potrwała dosłownie minuty) i wchodząc do hali SP nr 28 czuło się atmosferę sportowego święta. A przecież gospodarze to nadal tylko drugoligowcy.


W regionie właśnie Toruń był tym miastem, w którym dobrej siatkówki rzeczywiście bardzo brakowało (pomijając niedawne dwa lata gry Budowlanych w elicie kobiet). Za miedzą w Bydgoszczy fani już dawno przyzwyczaili się do znacznie wyższego poziomu, wszak panowie z BKS-u Visły Proline grają obecnie I lidze, a do momentu spadku, który miał miejsce cztery lata temu, byli ekipą z PlusLigi. Kibice kobiecej siatkówki niezmiennie chodzą na mecze elity, bo Metalkas Pałac od wielu lat występuje właśnie na najwyższym szczeblu rozgrywek. Wprawdzie ostatni medal "Pałacanki" zdobyły w 2005 roku, a od tamtej pory częściej plasują się w dolnych rejonach tabeli (i, niestety, obecnie nie jest inaczej), ale jednak cały czas pozostają w gronie najlepszych polskich drużyn.


Bydgoski kibic jest więc do dobrej siatkówki przyzwyczajony, natomiast toruński łaknie jej wyjątkowo. Jeśli Anioły znajdą się kiedyś w elicie, w ciemno można zakładać, że po przenosinach do nowoczesnej Areny Toruń ich mecze będą najgorętszymi wydarzeniami w mieście, na których będzie się wręcz wypadało pokazać. 
Ale już dziś są kibice innych dyscyplin, którzy boją się, że sukces jednych niechcący pogrąży drugich. Im więcej klubów na wysokim poziomie, tym więcej chętnych do podziału finansowego tortu, zarówno od sponsorów jak i od władz przyznających dotacje. Na razie Anioły pod tym względem tak mocno innym klubom nie "zagrażają", ale za jakiś czas...