Magdalena Mateja: - Ta nerwowość, niepewność to znak rządów Prawa i Sprawiedliwości i nie służy demokracji KOMENTARZ

Puls Dnia
Biznes Opinie
#
Fot. Agencja Toruń
#

Badania – ten exit poll oraz late poll nie różnią się znacząco. Partie opozycyjne mają szanse na utworzenie większości sejmowej i przyszłego rządu. O komentarz dotyczący przeprowadzanych badań oraz wyników cząstkowych wyborów parlamentarnych 2023 w Polsce, poprosiliśmy dr hab. Magdalenę Mateję, prof. Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. 

 

Mamy obecnie emocjonalny rollercoaster. Wynika to między innymi z tego powodu, że partia rządząca zmieniła przepisy prawa wyborczego. Podczas wczorajszych wyborów w niektórych komisjach zabrakło kart do głosowania, część komisji – głównie w dużych miastach – pracowała do rana. Ludzie spędzili nawet kilka godzin, stojąc w długich kolejkach do lokali wyborczych. Poza tym proces głosowania skomplikował nam „bonus” w postaci referendum oraz sam sposób liczenia głosów. Ta nerwowość, niepewność to znak rządów Prawa i Sprawiedliwości i nie służy demokracji.

Z kolei wyniki late poll poznaliśmy dziś rano, gdy już ukazują się cząstkowe wyniki podawane przez Państwową Komisję Wyborczą. Wiadomo, że łatwiej policzyć głosy w mniejszych komisjach wyborczych. Po przeliczeniu 25 procent z nich właściwie nie wiadomo, na czym operować – na late pollach czy cząstkowych danych z PKW? Wielką niewiadomą jest także to, kto będzie tworzył przyszły rząd. To nie tylko ma związek ze zdolnością koalicyjną, ale i ostatecznym wynikiem wyborczym. Nie podejrzewam, aby Prawo i Sprawiedliwość „podciągnęło” znacząco oficjalny wynik w porównaniu do badań exit poll czy late poll. PiS nie będzie prawdopodobnie zdolne do utworzenia rządu dysponującego większością w Sejmie. Jednak z zapowiedzi prezydenta wynika, że  w pierwszej kolejności  powierzy on misję tworzenia rządu zwycięzcy, zatem partii Jarosława Kaczyńskiego. Dopiero w drugim etapie szansę utworzenia rządu będą miały ugrupowania opozycyjne, oczywiście pod warunkiem podtrzymania woli współpracy. 


Co ciekawe, polskie sondażownie dość trafnie rozpoznały nastroje obywateli przed wyborami, a jedyne wyraźne odstępstwo dotyczy frekwencji, która okazała się dużo wyższa niż ta wynikająca z badań. Generalnie zwiększyła się nasza świadomość wyborcza, ale także mieliśmy do czynienia z dużą kampanią profrekwencyjną po obu stronach - rządowej i opozycyjnej. Dostrzegam w tej wysokiej frekwencji efekt zaangażowania młodego elektoratu i głosy kobiet. Z różnych wyników, którymi do tej pory dysponujemy, można wywnioskować, że młodzi i kobiety wybierali przyszłość, niezależnie od partii opozycyjnych, na które oddali swój głos. Młodzi uświadomili sobie zagrożenia związane z trzecią kadencją PiS i to ich zmobilizowało do głosowania. Zresztą dla młodszego wyborcy ważne jest również uczestniczenie w europejskim rynku idei, dóbr czy usług, a PiS ostro grał pod koniec kampanii kartą antyeuropejską i antyunijną. To się młodzieży nie podoba. Podobnie jak związki władzy z Kościołem. Poza tym 1 400 000 wyborców to osoby, które nigdy w życiu nie głosowały. Być może chciały „posmakować”, czym jest demokracja?