Boks, czyli statystyka powie ci wszystko. Wszystko, co chcesz. Komentarz Ryszarda Warty

Puls Dnia
Region Raport
Biznes Opinie
t.
Mat. GUS

Podobała mi się ta retoryczna akcja ofensywna prezydenta Bydgoszczy, Rafała Bruskiego na poniedziałkowej sesji sejmiku. Gość sesji najpierw powołał się na raport Instytutu Rozwoju Miast i Regionów pt. „Baza ekonomiczna miast i ich obszarów funkcjonalnych”, w którym przedstawiona została hierarchia 7 kategorii polskich obszarów metropolitalnych i funkcjonalnych – pod względem wielkości owej bazy ekonomicznej. Wynika z niej, że bydgoski MOF jest w kategorii 5., razem ze Szczecinem, Opolem i Rzeszowem, natomiast toruński MOF autorka raportu ulokowała w kat. 7 - wraz z Białymstokiem, Zieloną Górą  i Gorzowem  Wielkopolskim. 

Następnie prezydent Bydgoszczy przywołał fragment wpisu prezydenta Torunia, Pawła Gulewskiego, który komentując bydgoskie zabiegi o rozłączenie subregionu bydgosko-toruńskiego w unijnej statystyce NUTS3, zwrócił się do bydgoszczan tymi słowy: „wyprzedzają was i nas już takie miasta jak Rzeszów, Gliwice i Opole”. Pointa prezydenta Bruskiego odnosiła się właśnie do tego, kto kogo wyprzedza i brzmiała: „was tak, nas nie”.  

Podobało mi się, bo lubię takie błyskotliwie retorycznie sparingi, trochę przypominające bokserski pojedynek. 

Owszem, można dyskutować, czy aby na pewno zasady rzeczowego prowadzenia sporu zostały tu w pełni zachowane, bo opinia prezydenta Gulewskiego miała charakter bardzo ogólny, a prezydent Bruski odniósł się do jednego, konkretnego parametru: wielkości bazy ekonomicznej. Można by także zastanowić się nad tym raportem i przyjętą tam metodologią, opartą głównie na danych z ZUS - jego autorka, Agnieszka Sobala-Gwosdz sama zresztą zwraca uwagę na pewne jej niedostatki. Ale OK, odłóżmy to wszystko na bok. 

Cały dowcip polega na tym, że gdyby obaj panowie włodarze dwóch stolic regionu - wyobraźmy sobie - uczestniczyli w jakieś debacie o wyższości jednego miasta nad drugim, w jakichś takich naszych regionalnych „Końskich”, to na retoryczny lewy prosty prezydenta Bruskiego o tym, że Toruń jest gorszy, bo na siedem kategorii znajduje się na szczeblu pierwszym od dołu, a Bydgoszcz jest lepsza, bo znalazła się na szczeblu trzecim od dołu, prezydent Gulewski mogły odpowiedzieć retorycznym prawym sierpowym wskazując, że w niekwestionowanym merytorycznie najnowszym rankingu 500 największych polskich firm „Rzeczpospolitej”, tych toruńskich jest 9, czyli równe trzy razy więcej niż firm bydgoskich.

Gdyby - dla odmiany - prezydent Torunia zaatakował z doskoku, że w jego mieście są wyższe zarobki, prezydent Bydgoszczy mógłby skutecznie parować cios przypominając, że owszem, wyższe, ale w Toruniu jest także wyższa stopa bezrobocia. 

Gdyby z kolei Rafał Bruski wyprowadził precyzyjny cios na "klatę" wskazując, że jego miasto ma znacząco większy potencjał ludnościowy, Paweł Gulewski mógłby zaimponować zgrabnym unikiem podkreślając, że oba miasta dotyka problem depopulacji, tyle że według GUS, Bydgoszcz wyludnia się dwukrotnie szybciej. I to też jest prawda: w latach 2015 - 2024 Bydgoszczy ubyło ponad 31 tys. mieszkańców, czyli 8,88 proc. Toruń w tym samym czasie też się zmniejszył, o prawie o 9 tys., ale był to spadek o 4,42 proc.

I tak dalej, i tym podobnie, i w takim stylu... 

Jestem pewien, że obaj prezydenci mogliby bardzo długo prowadzić taką wymianę ciosów, a i tak sparing skończyłby się bez rozstrzygnięcia. Morał jest oczywisty, wręcz banalny: każdą tezę można podeprzeć dowolnie dobranymi statystycznymi argumentami, w tym także tezy zupełnie sprzeczne. 

Przyznam, że z prezentacji, z tych wszystkich statystyk, parametrów i tabelek, pokazywanych sejmikowym radnym zarówno przez prezydenta Bydgoszczy, jak i przez władze województwa, największe wrażenie zrobiło kilka tych slajdów, które pokazywały proste porównanie: jak prezentujemy się na tle 18 polskich miast wojewódzkich i 73 polskich subregionów kategorii NUTS3 – jeśli występujemy jako jeden subregion bydgosko-toruński, tak jak obecnie, a  jak wypadamy, gdy rozbijemy go na dwie części – bydgoską i toruńską.
 

Jeden tylko przykład: w liczbie  ludności wspólny subregion daje nam 4. miejsce na 73 polskie subregiony NUTS3. Bydgosko-toruński NUTS3 to 762 489 ludzi, ciut więcej, bo 771 436 ma trzeci w tabeli subregion krakowski, ciut mniej – 760 463 subregion trójmiejski, zajmujący miejsce piąte. 

Po podziale Bydgoszcz spada na 39. miejsce w tabeli, dokładnie między subregiony krośnieński a tarnowski, Toruń spada na miejsce 68., między subregiony płocki a bialski. 

A Trójmiasto? Otóż Trójmiasto, gdzie jak się zdaje, nikt nie zamierza się osłabiać przez dzielenie potencjału, całkiem spokojnie wskakuje na opuszczoną przez kujawsko-pomorskie stolice 4. lokatę. Taka by zaszła zmiana.

Nie wiem, być może ktoś będzie wtedy zachwycony tym, że Bydgoszcz będzie miała w takiej sytuacji wyraźnie wyższą pozycje niż Toruń: 39 miejsce to w końcu lepszy wynik niż lokata 68. Nie jestem jednak pewien, czy ta degradacja, z czołówki tabeli na zaplecze trzeciej ligi, to rzeczywiście powód do dumy. Choćby i lokalnej.