Wow! Niesamowite emocje zgotowali toruńskim kibicom koszykarze Arrivy Twardych Pierników, którzy wrócili z rekordowo długiej podróży i wyrwali z gardeł Dzików Warszawa swoje być albo nie być w tegorocznym sezonie Orlen Basket Ligi. A zarazem pokazali, że nowe ligowe zasady dają to, co dawać miały - emocje.
Zdarzyło mi się już kiedyś popełnić tekst o ligowych play-offach i właśnie emocjach, które akurat w tej fazie sezonu raz po raz osiągają poziom niebywale wysoki. Można się zrzymać, że ze sprawiedliwością nie ma to niekiedy wiele wspólnego - wyobraź sobie, że cały rok radzisz sobie wyśmienicie, a potem w najważniejszym momencie sezonu łapiesz zadyszkę, przegrywasz tu i tam i… koniec zabawy, odpadasz. Właśnie o sprawiedliwość został więc niedawno zagadnięty prezes ligi żużlowej, która to liga też się w play-offach lubuje, i rzekł wprost, że sprawiedliwości w tym nie ma, ale nie o nią chodzi. Może i w ligach piłkarskich obowiązuje najsprawiedliwszy tradycyjny system każdym z każdym, ale reszta sportów zespołowych play-offy kocha i mając na szali sprawiedliwość oraz emocje zawsze wybierze te drugie.
A w koszykówce, żeby zabawę jeszcze bardziej uatrakcyjnić, w miejsce zwyczajowego play-off dla czołowej ósemki wprowadzono w tym roku nowinkę, czyli coś w rodzaju baraży, gdzie grają drużyny z miejsc siódmego, ósmego, dziewiątego i dziesiątego. System wyłaniający tych, co to z awansu do dalszej fazy cieszyć się będą, wyszedł może i zawiły, może nawet ciut zanadto, ale dał szansę także tym z nieco dalszych miejsc. Dla nas rzecz ważna jest taka, że właśnie dzięki temu grają dalej Twarde Pierniki Toruń, choć rundę zasadniczą skończyły z wynikiem dziewiątym. I oto w sobotni wieczór toruński zespół przepięknie pokazał, że nowinkę regulaminową wprowadzić warto było, bo w Arenie Toruń zafundował fanom widowisko arcyprzednie.
Grały więc Twarde Pierniki przeciwko Dzikom Warszawa i długo sprostać rywalom zupełnie nie mogły, przez co do przerwy było już szesnaście punktów przewagi dla przyjezdnych. Miny kibiców z Torunia były tak minorowe, że aż patrzeć było przykro, za to w drugiej połowie ci sami fani zaczęli skakać z euforii. Oto gospodarze punkt po punkcie odrabiali straty, by w ostatniej minucie kapitalnego meczu wyrwać warszawiakom zwycięstwo. Po tej porażce Dzików w grze już nie ma, torunianie grają natomiast dalej.
I gdyby taki mecz odbył się w rundzie zasadniczej, kibice zapamiętaliby go, owszem, pisałyby też o nim z uznaniem media. Postawię jednak tezę, chyba nie tak znowu ryzykowną, żes z biegiem czasu u wielu pamięć ta zaczęłaby się zacierać - bo byłby to mecz jeden z trzydziestu, jakie się w lidze gra. Ale mecz ten meczem standardowym jednak nie był, za to stawkę miał olbrzymią. Kto przegrywał, ten odpadał - a skoro tak, spotkanie zapamiętane będzie na lata jako to, w którym torunianie przedłużyli swoją podróż ku marzeniom o grze w play-off. Gdy o wszystkim decyduje jeden jedyny mecz, grany w jeden jedyny dzień, mamy do czynienia z czymś niezwykłym. Nie o tym myśleli toruńscy koszykarze rzucając decydujące punkty, ale śmiem twierdzić, że pokonując Dziki zapewnili nowym zasadom żywot dłuższy niż jednoroczny, bo o barażu w Arenie Toruń od razu zrobiło się głośno. Takich meczów potrzebuje koszykarska liga, takiego rozgłosu i takich emocji chcą kibice, media i sponsorzy. Był w Toruniu show, był nagły zwrot akcji, a przecież to dopiero runda przedwstępna tego, co w play-off dziać się będzie w kolejnych tygodniach.
Superciekawie jest także na zapleczu. Bydgoska Astoria już była pod ścianą, już żegnała się z marzeniami, a następnie zaczęła gonić Sokoła Łańcut i w piątym meczu półfinałowej serii też zdołała wydrzeć rywalom awans. Bez play-off o takim pościgu i takich pięciu spotkaniach (rywalizowali panowie do trzech wygranych) też by można pomarzyć.
No i jeszcze Anwil. Grają torunianie o samo wejście do play-off, grają bydgoszczanie w finałach 1. ligi, a tymczasem włocławianie sobie czekają. Na razie grać nie muszą, są rozstawieni z „jedynką”, bo rundę zasadniczą wygrali. Dla nich lepiej by było, jakby decydowała tylko pierwsza część sezonu, bo mistrzami by już byli, a tak chętnych do utrącenia faworyta będzie wielu. No, ale skoro chce się być mistrzem, to i w play-off mistrzowską klasę pokazać trzeba. Już jest wyjątkowo ciekawie na naszych regionalnych ligowych parkietach, a chyba będzie jeszcze ciekawiej. Ładna ta koszykarska wiosna, oj ładna.
CZYTAJ WIĘCEJ: