Z kasy miejskiej do klubowej NASZ KOMENTARZ

Region Raport
Biznes Opinie
Mecz Wisły Płock
Fot. Wisła Płock

Niedawno na platformie X znowu było gorąco w temacie sportu i pieniędzy. I choć całe zamieszanie bezpośrednio dotyczyło Płocka, a nie naszego regionu, sprawa dotyczy wszystkich miast. A ostatnia internetowa burza pokazuje, u jak wielu osób wzbudza bardzo duże emocje.

 


Dotować kluby z miejskiej kasy czy nie? A jeśli tak, to w jakim stopniu? Nasz portal poświęcony jest przede wszystkim zagadnieniom szeroko rozumianej gospodarki i biznesu, więc już nieraz pisaliśmy o dofinansowaniach dla zawodowych klubów. Do tematu będziemy pewnie wracali jeszcze nieraz, choćby w momentach, gdy poszczególne miasta będą uchwalały swoje budżety. Tak właśnie było ostatnio w Płocku, oczywiście nie z naszego województwa, ale jednak będącego miastem, gdzie temat wywołał wyjątkowo ożywioną dyskusję.


Bo oto radny Sosnowski przy okazji niedawnej sesji rady w swoim mieście napisał na X (czyli dawnym Twitterze) co jest wśród jego priorytetów tak bardzo wprost, jak to tylko możliwe. „Przesuwamy dziś 4 000 000 zł dla Wisła Płock SA. Dlaczego? Bo możemy i chcemy” - napisał Sosnowski. Przyszłość Wisły ani mnie ziębi, ani grzeje, nie interesuje mnie też specjalnie polityczna kariera płockiego radnego. Co by jednak nie mówić, Sosnowski, bardzo aktywny na X, potrafi poruszać się w mediach społecznościowych doskonale i wie, jak wzbudzić zainteresowanie i jak wywołać dyskusję.


A ta w Płocku zaczęła się od razu, wszak radny bardziej niż jasno napisał, że skoro Wisła dostanie dodatkowe cztery miliony, to z innej części miejskiego budżetu te cztery miliony będzie trzeba zabrać. I się zaczęło. Zasięgi wpisu Sosnowskiego sięgnęły blisko 850 tysięcy, komentarzy pojawiły się setki, w tym te w rodzaju „Zamiast uporządkować klub od wewnątrz, zająć się patologią, która trawi zarządy spółek miejskich (tutaj Wisłę), to bawicie się w bogatego tatusia, który spełnia marzenie swojej córeczki o występie na Eurowizji.”. Argumenty ma tu każda strona. Bez znaczącego miejskiego dofinansowania nie tylko Wisła będzie klubem piłkarskim, który na najwyższy krajowy szczebel po prostu się nie wdrapie. A zarazem w takich przypadkach dofinansowanie oznacza najczęściej nie tyle lepszą infrastrukturę dla dzieci z klubowej akademii, co więcej kasy wpuszczonej w kontrakty zawodowców, którzy na sezon czy dwa przyjdą akurat tu, gdzie finansowy kurek odkręcono nieco bardziej.

Zwolennicy takiego rozwiązania twierdzą, że promocja przez sport jest tego warta, bo nazwy miasta i klubu będą się przewijać we wszelkich mediach, przeciwnicy uważają natomiast, że zawodowy klub powinien radzić sobie sam, bo przecież od tego są jego włodarze, by ci umiejętnie nim zarządzali i szukali sponsorów. A tak w ogóle czytałem niedawno książkę o historii żużlowej ligi angielskiej. W zamierzchłych jej czasach klubowi działacze mieli non stop organizować nie tylko mecze, ale i rozmaite turnieje. Bo każde zawody przynosiły realny zysk. A skoro tak, miało być ich więcej i więcej. Dziś o takich zyskach z biletów, które same wystarczą na pokrycie kosztów funkcjonowania klubu, a jeszcze zostaną w kieszeni promotora, można zapomnieć.


Jak to wygląda u nas? Przyznam, że ciekawi mnie bardzo, jak po nowym tegorocznym wyborczym rozdaniu do tematu podejdą przy tworzeniu budżetu na 2025 rok władze Torunia. W ostatnich latach zadłużone miasto nierzadko zmniejszało pulę przeznaczoną na sport, a zakulisowo działacze niektórych klubów potrafili mówić, że czują się poszkodowani - że dostali za mało, że inni mają więcej, że jak tu się mierzyć na równym poziomie z miastem X lub Y, gdzie klub w tej samej dyscyplinie dostał o tyle i tyle więcej. W toruńskim urzędzie zmian nie brakuje, na czele Wydziału Sportu i Rekreacji stoi od niedawna osoba związana m.in. z organizacją imprez biegowych. A więc więcej dla profesjonalnych klubów, czy może raczej na sport powszechny i dbanie o to, by rozruszać zwykłych mieszkańców? Odpowiedzi na różne pytania poznamy za jakiś czas. 

W Toruniu dotacje są przyznane osobno co roku, w Bydgoszczy system jest skonstruowany dość ciekawie, bo zakłada dofinansowanie od razu na 2-3 lata do przodu, co ma pomóc klubom w rozmowach z innymi sponsorami i tworzeniu bardziej długofalowych planów. A kwoty bywają spore - w zeszłym roku na koszykarki Bydgoszcz przekazała 1 milion 260 tysięcy złotych, a tylko nieco mniej dostali siatkarze.

 

CZYTAJ WIĘCEJ: