Tożsamość nie cukier, nie rozpuszcza się. Na marginesie 600. urodzin Fordonu

Biznes Opinie
Styl Życia
t
G.F. Steiner (1704-1766): widok Fordonu

Mszą, piknikiem, tańcami, terenowym rajdem rowerowym, historycznymi inscenizacjami  - z udziałem samego króla Władysława Jagiełły- mieszkańcy Fordonu, dziś największej dzielnicy Bydgoszczy, a przez kilkaset lat samodzielnego miasta, świętowali 600-lecie jego lokacji. Imprezy odbyły się w ostatni weekend (22-23 czerwca). Fordon nigdy nie wyrósł ponad poziom niedużego miasta, a historyczne tradycje ma bogate, dzieje bardzo ciekawe, a dziś z dumą pielęgnuje swe historyczne dziedzictwo i poczucie swej fordońskiej tożsamości.    

Jagiełło lokuje 

Jubileusz liczony jest od 4 lipca 1424 gdy przywilej lokacyjny na prawie magdeburskim nadał miastu król Władysław Jagiełło. Dzieje miasta są jednak znacznie bogatsze. Dość powiedzieć, że nie była to nawet pierwsza lokacja, bo już w roku 1382 Władysław Opolczyk fundował miasto na prawie chełmińskim, ale Fordon ma jeszcze starszą historię, związaną z istnieniem wzmiankowanego już przez Galla Anonima grodziska Wyszogród, znajdującego się jakieś dwa kilometry na zachód, niedaleko ujścia Brdy do Wisły. Wyszogród został doszczętnie zniszczony przez Krzyżaków w  I. połowie  XIV wieku, ale Fordan - jak pierwotnie miejscowość  nazywano – jest jego bezpośrednim sukcesorem. 

Żydowski, więzienny, lotniczy

Tych tropów w dziejach Fordonu jest wiele i każdy z nich stanowi fascynującą historię: Fordon średniowieczny, Fordon w czasach I Rzeczpospolitej - z tego czasu  pochodzi ilustrujący ten materiał rysunek toruńskiego białoskórnika i rysownika amatora Georga Friedricha Steinera (1704-1766); Fordon żydowski – bo przecież zachowana szczęśliwie do dzisiaj zabytkowa fordońska synagoga to pamiątka z czasów, gdy w XIX wieku, ani polska, ani niemiecka, ale żydowska ludność stanowiła tu grupę dominująca; Fordon więzienny, lotniczy - bo działało tu przez lata lotnisko szybowcowe, tragedia fordońskiej „doliny śmierci”, powojenne czasy Fordonu jako miasta „satelickiego” Bydgoszczy; wreszcie rok 1973, gdy samodzielność miasta została zlikwidowana, ponad 800 hektarów jego powierzchni przyłączono do wielkiego sąsiada, a jego mieszkańcy stali się odtąd obywatelami Bydgoszczy. 

Jak przywitali tę zmianę? Zakładam, że bez specjalnego entuzjazmu -  całkiem podobnie, jak mieszkańcy samodzielnego dotąd miasta Podgórza, które w 1938 roku przyłączone zostało do Torunia. Bez entuzjazmu, bo z perspektywy zwykłego mieszkańca - nawet jeśli nie był jakimś szczególnym lokalnym patriotą – przyłączenie oznaczało sporo całkiem przyziemnym problemów, związany chociażby ze zmianą adresu. W Fordonie na przykład zmieniono nazwy kilkudziesięciu ulic, by nie powtarzały się z ulicami bydgoskimi.

lle bydgoszczanina w fordoniaku?                                             

Właśnie, „bydgoszczanin” czy „fordoniak”?  600 lat, to jubileusz okrągły, szacowny i do świętowania idealny. I jest wyraźny symbol w atencji, z jaką urodziny nieistniejącego już przecież miasta są świętowane. Tym bardziej, że przypadającą w zeszłym roku, też okrągłą 50. rocznicę włączenia Fordonu do Bydgoszczy – jak się zdaje – tak hucznie nie  obchodzono. A więc bardziej fordoniak? Jak się okazuje, można te dwie tożsamości: bydgoska i fordońską łączyć. 

-  W fordoniakach, jak to się mówi w starych fordoniakach, to poczucie tożsamości i korzeni jest bardzo silne. Rewitalizacja Fordonu wzmocniła to, co nazywam takim matematycznym prawem  spójności i odrębności: jesteśmy w mieście  Bydgoszczy, jesteśmy bydgoszczanami, ale bardzo silnie czujemy to,  że jesteśmy z Fordonu – tak tłumaczyła to Katarzyna Zwierzchowska, była bydgoska radna i prezes fundacji Dum Spiro Spero  w wypowiedzi dla TVP Bydgoszcz.    

Różna na wulkanie

Tych znaków fordońskiej tożsamości jest wiele i mogą one przybierać najróżniejszą formę. Z fanpage’a FB Stowarzyszenia Miłośników Starego Fordonu można się np. dowiedzieć, że całkiem niedawno Małgorzata i Michał Sadowscy stanęli na szczycie wulkanu Parinacota, na granicy chilijsko-boliwijskiej i na wysokości 6348 metrów nad poziomem morza i rozwinęli … flagę z herbem Fordonu: różą na czerwonym tle. Zdobywanie sześciotysięczników to wezwanie  dostępne nie dla każdego, każdy za to może korzystać z masy lokalnych, fordońskich inicjatyw organizowanych w sieci i tzw. realu. Sześćsetne urodziny Fordonu to przecież tylko jedno z wielu takich tożsamościowych przedsięwzięć.   

Piąte miasto w regionie          

To pielęgnowanie poczucia odrębność swoją drogą jest ciekawym fenomenem. Gdy Fordon stawał się częścią Bydgoszczy liczył jakieś 8,5 tys. mieszkańców. Gdy w latach osiemdziesiątych ruszyły tu budowy wielkich osiedli: Bohaterów, Bajka, Szybowników i następnych – a po to właśnie Fordon został włączony do Bydgoszczy, cierpiącej na deficyt terenów pod wielkie, peerelowskiej blokowiska  - liczba mieszkańców dzielnicy zaczęła gwałtownie rosnąć. Dziś Fordon to ponad 70 tysięcy mieszkańców, gdyby było samodzielne, byłoby to pod względem wielkości 5. miasto w województwie. 

Nic się nie rozpuściło

 Ilu w tych 70 tysiącach pozostało jeszcze tych z 8,5 tys. mieszkańców dawnego  Fordonu i ich potomków, którzy naturalny sposób  identyfikować się mogą z dawnym, samodzielnym miastem? Zapewne to mniejszość, i to niewielka. Jednak nie znikła, nie rozpuściła się w społecznym tyglu, jakim w całym kraju były wielotysięczne blokowiska. Przetrwała tak, jak przetrwał cały układ urbanistyczny Starego Fordonu, z rynkiem, stojącą na nim elegancką bryłą kościoła św. Mikołaja i siecią uliczek z małomiasteczkową, ale malowniczą zabudową. A to, jak bardzo jest ona malownicza przypominają chociażby prezentowane na fordońskich stronach zdjęcia powstałe wiosną tego roku podczas pleneru zorganizowanego w Starym Fordonie przez grupę Toruńskie Spacery Fotograficzne.      

Dziedziczone i nabyte   

Co więcej, założyć można, że z fordońską tożsamością identyfikować się mogą także ci mieszkańcy dzielnicy, którzy wcale takich "starofordońskich" korzeni nie mają. Jeśli tak jest, ten fordoński patriotyzm okazuje się cenną wartością – nawet, jeśli jest to wartość nabyta, a nie odziedziczona po przodkach. I nietrudno to zrozumieć, bo im bardziej stajemy się społeczeństwem obywatelskim, tym bardziej skłonni jesteśmy angażować się w aktywności na rzecz lokalnej społeczności i tym mocniej się ze swą małą ojczyzną identyfikujemy.  

Syndrom drugiego pokolenia?

A może to coś jeszcze, specyficzna wersja syndromu drugiego pokolenia? Chodzi o zjawisko, które narodziło  się jeszcze w latach 80-tych, a rozwinęło w pierwszej dekadzie III RP – w Gdańsku i Wrocławiu. W obu miastach pojawiła wtedy fala zainteresowania najnowszą, XIX i XX wieczną  przeszłością tych ośrodków. Zaczęto je na nowo odkrywać, tropić i rekonstruować ślady tej przestrzeni miejskiej, która zniknęła w wyniku wojennych zniszczeń i powojennej wymiany ludności. Ruch ten tworzyli ludzie urodzeni już po wojnie. To ważne, bo dla pokolenia ich rodziców miasta do których zawiała ich  powojenna zmiana granic i „repatriacja” były obce, nie były w stanie wypełnić pustki po ich małych ojczyznach na wschodzie, które musieli opuścić. Jednak dla ich dzieci to były już ich miasta, znane tak dobrze, jak tylko można poznać miasta dzieciństwa i młodości, znane na pamięć a jednocześnie fascynujące czekającą na odkrycie przeszłością.  Tak właśnie dawny Gdańsk odkrywali Paweł Huelle czy Stefan Chwin, tak dawny Wrocław eksplorował Marek Krajewski. 

OK, a co to ma wspólnego z Fordonem? A może ma, zważywszy, że w najlepszy okres aktywności społecznej weszło właśnie pierwsze pokolenie, które w nowym Fordonie urodziło się i wychowało. Pytanie, dla ilu z przedstawicieli  tej  generacji ta dzielnica stała się nie tylko adresem, ale rzeczywistą małą ojczyzną?    

Bieruń wraca,  Bagnówka walczy o swoje

Podpisane przez premiera Piotra Jaroszewicza rządowe rozporządzenie z 30 listopada 1972 roku, dokument, który przesądził o włączeniu Fordonu do Bydgoszczy, nie dotyczył tylko tej jednej miejscowości. Rozporządzenie hurtowo włączyło m.in. wieś  Bagnówka do Białegostoku, miasteczko Łagisza do Będzina i Chwałowice do Rybnika, a do Gdańska przyłączyło cały klucz miejscowości m.in. Jasień, Kiełpin Górny, Łostowice, Maćkowy, Zabornia, części Kowal i Szadółek - terenów, które w dużej części stały się wielkimi sypialniami Trójmiasta. 

Ciekawy jest przypadek Starego Bierunia, który rozporządzeniem Jaroszewicza włączony został w obręb miasta Tychy, ale po niespełna dwudziestu latach, w kwietniu 1991 roku, już za Mazowieckiego, Tychy opuścił i stał się częścią przywróconego do samodzielności miasta Bieruń.

Dziś jednak wszystkie te miejscowości  - poza bieruńskim wyjątkiem - wrośnięte są przestrzennie, społecznie, infrastrukturalnie w aglomeracje, które je wchłonęły. Ale poczucie lokalnej tradycji nie ginie. Mieszkańcy białostockiej Bagnówki, całkiem niedawno, w 2021 roku, wywalczyli zmianę w podziale administracyjnym Białegostoku, dzięki której wyodrębnione zostało nowe osiedle, pokrywające się z obrębem dawnej wsi i noszące historyczną nazwę Bagnówka. Lokalna tożsamość  to jest siła. I nie tylko w Fordonie wiedzą o tym dobrze.