Nie lada gratka czeka na fanów wojewódzkiej piłki nożnej. Wiemy już, że w finale regionalnego Pucharu Polski zagrają Elana Toruń z Zawiszą Bydgoszcz. I coś mi się wydaje, że nie będzie przesady, jak powiemy, że jest to chyba najlepszy możliwy zestaw finalistów, jaki tylko może być, żeby kibice dostali naprawdę sporą dawkę emocji.
Za nami sobotni finał Ligi Mistrzów w Londynie, spotkanie na najwyższym możliwym poziomie. No cóż, nasz regionalny pucharowy bój raczej nie dostarczy takiej jakości futbolowych zagrań. Na Stadionie Miejskim w Toruniu zobaczymy grę w wydaniu bardziej swojskim i pewnie przaśnym, może i topornym, ale tym kibicom, którzy 12 czerwca wybiorą się obejrzeć mecz na żywo, raczej nie będzie to przesadnie przeszkadzało. Bo to przecież finał, bo nie ma rewanżu i zadecyduje tylko i wyłącznie dyspozycja w tym jednym jedynym dniu, bo derby, bo zagrają Toruń z Bydgoszczą…
Puchar Polski zwany jest zwyczajowo „pucharem tysiąca drużyn”. Nazwa ładna i trafna, bo mowa o rozgrywkach, które rzeczywiście są absolutnie dla wszystkich klubów. Zaczyna się od zmagań na szczeblu regionalnym, najpierw z udziałem malutkich klubów z równie małych wsi, które po przejściu pierwszych rund mają szansę trafić na regionalnego potentata. Byłem kilka lat temu na takim meczu w Pędzewie, gdzie przyjazd Elany okazał się prawdziwym świętem dla miejscowego klubu grającego na co dzień... w B-klasie, czyli w 8. lidze. Lokalni kibice, w tym proboszcz miejscowej parafii, gorąco dopingowali swoją Wisłę, która jednak nie sprostała faworytowi z Torunia.
I tak po wszystkich rundach na szczeblu wojewódzkim wyłania się finalistów, którzy grają o regionalne trofeum. W następnym sezonie w nagrodę czeka prawo gry w Pucharze Polski już na szczeblu centralnym, gdzie gra cała elita, w tym kluby występujące w PKO Ekstraklasie. Teoretycznie mógłby być więc możliwy nawet taki zupełnie nierealny scenariusz, w którym klub z B-klasy, zaczynając od najwcześniejszych rund, w jednym sezonie wygrywa w regionie, a drugim już w całej Polsce. Jasne, w praktyce to się nie zdarzy, ale w teorii mogłoby być jednak wykonalne, co pokazuje, jak otwarte i dostępne dla wszystkich są rozgrywki pucharowe. W tradycyjnej lidze trzeba długich lat, żeby wygrzebać się z niższych poziomów na szczebel centralny, natomiast w pucharowych zmaganiach może pójść to znacznie szybciej. A że niespodzianki się zdarzają, niech świadczy to, że Puchar Polski 2023/2024 zdobyła Wisła Kraków, która wcale nie jest klubem ekstraklasowym, a jedynie pierwszoligowcem. W europejskich pucharach Polskę reprezentować będzie więc zespół spoza najwyższej klasy.
Nasze kluby o takich sukcesach mogą na razie co najwyżej pomarzyć, choć niedawno piękną pucharową przygodę potrafiła przeżyć Olimpia Grudziądz. Przy całym jednak szacunku dla Olimpii, jedynego w regionie drugoligowca, uważam, że skład tegorocznych finalistów Pucharu Polski w regionie jest składem optymalnym, by było ciekawie. Obie drużyny to czołówka III ligi, a w dodatku dojdzie tu cała otoczka derbowa. Szczęśliwie to już chyba nie te czasy, gdy istniałoby ryzyko, że w trakcie spotkania dojdzie do poważniejszych zamieszek - w ostatnich latach służby porządkowe i policja przerabiały już scenariusz odpowiedniego zabezpieczenia widowiska i zwaśnieni ze sobą pseudokibice obu drużyn nie mieli szansy choćby pomyśleć o jakiejś konfrontacji. Na Stadionie Miejskim w Toruniu w przyszłą środę powinno być więc bezpiecznie, a na emocje będzie można liczyć jedynie na boisku i jedynie w tym właściwym rozumieniu tego słowa.
Szkoda, że na co dzień wielkich i ważnych meczów w regionie nie mamy - w dwóch najsilniejszych ligach naszych klubów szukać próżno, a i w tej trzeciej reprezentację mamy nader skromną. Futbolowo pustynią jesteśmy i pewnie jeszcze przez jakiś czas będziemy. Skoro tak, pozostaje nam szukać pojedynczych ważnych wydarzeń - i finał regionalnego Pucharu Polski między Elaną i Zawiszą taki będzie. To ważny piłkarski mecz na miarę naszych możliwości.