Jak wspierać polski biznes? O tym właśnie dyskutowali uczestnicy panelu „Inwestycje i instrumenty wparcia dla polskiej przedsiębiorczości – wyzwania nowej ery”, zorganizowanego w ramach trwającego w Toruniu forum ekonomicznego Welconomy.
W debacie uczestniczyli: Kamila Radziecka, prezes Kujawsko-Pomorskiego Funduszu Rozwoju w Toruniu; mecenas Marcin Krakowiak z kancelarii prawnej DZP; Janusz Steinhoff, były minister gospodarki, a w latach 2000-2001 wicepremier w rządzie Jerzego Buzka; Michał Polasik z Katedry Gospodarki i Finansów Cyfrowych UMK oraz poseł na Sejm RP, Sławomir Mentzen. Moderatorem dyskusji był Krzysztof Pietraszkiewicz, postać w świecie polskiego biznesu świetnie znana, wieloletni prezes Związku Banków Polskich.
Dyskutanci reprezentowali różne doświadczenia, perspektywy i punkty widzenia, nic więc dziwnego, że dyskusja dotyczyła bardzo różnych aspektów funkcjonowania gospodarki i jej otoczenia – od globalnego bezpieczeństwa, przez polskie problemy z energetyką i niewydolnym wymiarem sprawiedliwości, po niekończący się od lat spór o miejsce państwa w gospodarce.
Kamila Radziecka: skończył się czas łatwego pieniądza
Środków publicznych, i nie tyko zresztą publicznych, jest na rynku dużo, zmienia się natomiast ich charakter. Czas łatwego pieniądza się skończył. KPFR to instytucja, która zajmuje się tym, żeby przekazywać pieniądze instytucjom pożyczkowym, po to, by dalej udzielały wsparcia przedsiębiorcom. W ostatniej perspektywie rozporządzaliśmy ogromna pulą 500 mln zł do pożyczenia i do oddania. W poprzedniej jeszcze perspektywie pieniądze rozdawano w formie dotacji. Obawialiśmy, czy przedsiębiorcy będą chcieli skorzystać z pieniądza, który kosztuje, kosztuje mniej niż w banku, ale jednak kosztuje. I okazało się, że te 500 mln zł bez problemu zostało wchłonięte przez przedsiębiorców w naszym regionie. Przekazujemy pieniądze publiczne, ale wiemy, co chcemy dzięki nim osiągnąć. One nie są na wszystko i nie są dla każdego. Chcemy osiągać cele innowacyjne, uwzględniając także względy środowiskowe. Bardzo ważny jest zrównoważony rozwój firm. Dziś dobrze świadczy o przedsiębiorcach to, że liczy się dla nich nie tylko zysk, ale także korzyści, jakie wynikają z działalności ich firmy dla społeczeństwa i dla środowiska.
Niestety przepisy są tak skomplikowane, że nawet wyspecjalizowane instytucje mają czasami trudności z określeniem właściwej ścieżki poruszania się po nich. Liczba przepisów, liczba warunków, jakie przedsiębiorcy muszą spełniać, jest moim zdaniem nie do ogarnięcia i szczerze mówiąc podziwiam ludzi, którzy muszą się z tym mierzyć.
Determinacja, to jest bardzo ważne. Pamiętajmy, że właściciel Starbucksa był kilkadziesiąt razy odsyłany ze swym nieskomplikowanym przecież pomysłem przez banki. Idźmy za tym przykładem, każda porażka to to, co może nas przybliżać do sukcesu.
Marcin Krakowiak: w energetyce moment jest dramatyczny
Jeśli chodzi o energetykę, to jesteśmy w dramatycznym momencie. Na cenę energii wpływają rozstrzygnięcia na poziomie UE, Porozumienie Paryskie, decyzje innych jeszcze organów, a my mamy bardzo trudny start, bo 70 procent naszej energii wciąż pochodzi z węgla. Ceny emisji będą rosły, a to wpływa na zdecydowaną większość naszych przedsiębiorstw. Przejście z węgla na OZE czy atom, wymaga ogromnych sum, olbrzymich inwestycji, zarówno ze strony publicznej, jak i prywatnej, Zgadzam się, że udział państwa będzie tu kolosalnie istotny, bez państwa tego nie zrobimy, to są sumy idące w setki miliardów euro. Jeśli tego nie zrobimy, to będziemy musieli się zwijać, przegrywając w konkurencji z innymi krajami europejskimi, czy np. z Chinami.
Szereg przykładów pokazuje, że np. interpretacje przepisów w wydane w różnych województwach wzajemnie się wykluczają, utrudnia to prowadzenie działalności, sprawia, że przedsiębiorcy muszą w różny sposób w różnych częściach kraju podchodzić do procesu inwestycyjnego. Brak stabilności prawa, zwłaszcza w przepisach podatkowych to wielka przeszkoda dla przedsiębiorców. Ta nadprodukcja prawna powoduje, że część polskich przedsiębiorców nie jest w stanie konkurować z zagranicznymi firmami.
Sławomir Mentzen: niech politycy się odczepią
Żeby inwestować, inwestycje muszą być opłacalne, a z jakiegoś powodu nie są Po pierwsze musimy odróżnić skutek od przyczyny. To nie jest tak, że jesteśmy biedni, bo jesteśmy mało innowacyjni, tylko jesteśmy mało innowacyjni, bo jesteśmy biedni. Kraje bogate nie mają innego wyjścia, muszą być innowacyjne. Mocno bogacące się gospodarki kopiowały gotowe rozwiązania. Nie ma w tym nic złego. Tą właśnie drogą rozwijały się Tajwan, Wietnam, Chiny, Korea czy Japonia. To droga, którą idzie także Polska. Ważny jest czas. Japonia bogaci się od roku 1945, Korea od 1968, my od 1989. Kiedy będziemy bardziej bogaci, będziemy też bardziej innowacyjni. Niestety potrzeba kilkudziesięciu lat, żeby kraj zniszczony wojną lub socjalizmem mógł się odbudować.
Pułapka średniego rozwoju to mit, nie ma czegoś takiego, to pojęcie, które ukuły firmy konsultingowe, zarabiające na doradzaniu, jaki z tej rzekomej pułapki wyjść. Nie ma żadnych danych empirycznych, które by wskazywały na istnienie pułapki średniego rozwoju. Wykorzystuje się natomiast ten mit do tego, żeby państwo mogło ingerować w gospodarkę. To politycy zarządzają na przykład, że mamy budować samochody elektryczne, ale to nie działa, bo politycy nie są od tego. Politycy nie powinni przeszkadzać przedsiębiorcom.
Jak najmniej socjalizmu, jak najmniej państwa. Mamy problem z energetyką, wydumany, bo nie zgadzam się, że ślad węglowy jest dziś największym naszym problemem. Jest wojna, starzejące się społeczeństwo, a my mamy się przejmować śladem węglowym!
Co robią przedsiębiorcy? Próbują się rozwijać, a państwo próbuje im w tym przeszkodzić. Mamy Brzoskę, który stworzył świetny biznes paczkomatowy, więc co robi państwo? Wykorzystuje pocztę i Orlen, by robić mu wspieraną przez państwo konkurencję. Sołowow inwestuje w mały atom – państwo mu to blokuje, bo nie ma nad tym kontroli, nie ma stołków do rozdania. Starak wznosi najnowocześniejszą na świecie fabrykę leków i dowiaduje się, że przez środek jego fabryki będą biegły tory w ramach CPK. Polscy przedsiębiorcy potrzebują tylko jednej rzeczy: żeby politycy po prostu się od nich odczepili.
Michał Polasik: efekty systemowej polityki gospodarczej
Budowanie odporności w gospodarce to działanie na poziomie geopolitycznym. Znalezienie się w tych dwóch dużych blokach: Unii Europejskiej i NATO na pewno zmniejszyło poziomi niepewności. Stabilność prawa jest rzeczywiście kluczowa, bo to czynnik codziennej pracy przedsiębiorców. To, o wydarzyło się w tym zakresie w ostatnich latach miało wpływ na słaby rozwój inwestycji.
Innowacyjność naśladowcza rzeczywiście była motorem, w ciągu pierwszych dwóch dekad nauczyliśmy się sięgać po sprawdzone technologie. Kraje, które osiągnęły sukces, które zyskały pewien poziom akumulacji kapitału pozwalający na inwestycje, wszystkie te kraje prowadziły systemową politykę gospodarczą i innowacyjną. Korea ma czebole, one się rozwinęły w tym kraju, bo miały wsparcie państwa. Z drugiej strony mamy przykład wielu krajów, które także czerpały z zasobów imitacyjnych, które osiągnęły dobry poziom, ale potem zatrzymały się w rozwoju. Może zadziałały czynniki demograficzne, kulturowe. To pokazuje, że dobra polityka może być bardzo ważnym czynnikiem rozwoju.
Rezygnacja z tradycyjnych żarówek, wywoływała swego czasu dużo oburzenia, ale teraz, z perspektywy lat widać, jaki dzięki temu nastąpił rozwój oświetlenia ledowego, które jest nie tylko energooszczędne, ale też trwałe. Tak więc dość szybko w skali europejskiej dało to efekt wielkiej oszczędności i trwałości. Działanie standardów, jak widać, potrafi dać spektakularne korzyści.
Janusz Steinhoff: jestem optymistą, ale wróćmy do rynku
Ostatnie 35 lat, biorąc pod uwagę to, skąd startowaliśmy, to w mojej ocenie jeden z najlepszych okresów w historii Polski. Spójrzmy na procent PKB per capita w stosunku do USA. W latach 30-tych mieliśmy 30 proc. amerykańskiego PKB, po latach komunizmu mieliśmy niewiele więcej, teraz dobijamy do 60 procent i to jest miara tego sukcesu. Naprawianie gospodarki postsocjalistycznej było trudne w społecznym odbiorze. Odziedziczyliśmy przemysł, którego duża część musiała być zlikwidowana, bo była trwale nierentowna. To między innymi dotyczy górnictwa, okazało się, że ok. 30 procent kopalń jest nierentownych. Patrząc na wszystkie wskaźniki makroekonomiczne widać, że odnieśliśmy sukces. Ten sukces odnieśli przedstawiciele wszystkich kolejnych rządów, choć w skali reform i determinacji w ich realizacji, mam wrażenie, że ostatnie dziesięciolecie nie było zbyt znaczące. Kwestia ubezpieczeń społecznych, system zdrowia – przed nami wiele kolejnych wyzwań.
Musimy wrócić do systemu rynkowego, bo od kilku dobrych lat idziemy w kierunku socjalizmu. Nie funkcjonuje rynek gazu, paliw płynnych, energii elektrycznej – w rozumieniu rynków konkurencyjnych. Cena energii elektryczna w Polsce jest najgorsza w Europie. Ona nie jest tak droga jedynie ze względu na archaiczny miks energetyczny, ona jest tak droga także z tego powodu, że nie funkcjonuje rynek. Pamiętamy, jak prezes Obajtek z prezesem Kaczyńskim ustalali ceny paliw na stacjach, to znaczy, że konkurencja na rynku paliw nie funkcjonuje. To samo dotyczy rynku gazu, mamy przecież klasycznego monopolistę: PGNiG.
Wracamy do socjalizmu w gospodarce także w wymiarze własności. Utrzymanie wielkich, państwowych molochów, sterowanych ręczne, to skończy się źle, już to przerabialiśmy w czasach komunizmu. W państwie demokratycznym wszyscy przedsiębiorcy powinni być równo traktowani a państwo powinno być odpowiedzialne za odpowiedni poziom infrastruktury. Jeśli zastępujemy funkcję regulacyjne państwa prymitywną polityką właścicielską, to efekty są przeciwne wobec tych, których oczekujemy.
Mamy więcej sędziów i prokuratorów niż Francja czy Niemcy, mamy największe nakłady na wymiar sprawiedliwości i mamy takie sytuacje, że fałszywie oskarżony przedsiębiorca musi czekać 15 lat na wyrok uniewinniający. W tym obszarze potrzebna jest rewolucja, nie może jedynie klajstrować mechanizmu, który od lat fatalnie działa. W wymiarze sprawiedliwości potrzebne są głębokie reformy.
Jestem optymistą, jestem przekonany, że za 20 lat Polska będzie jednym z czołowych krajów w UE - pod warunkiem, że do poziomu polskich przedsiębiorców dostosują się także politycy.