Ceny energii w Polsce od 1 lipca ulegną zmianom. Nie będą to jednak wielkie podwyżki dla domowych budżetów. Jak zapewnił wiceminister klimatu i środowiska Miłosz Motyka będzie to "Maksymalnie 30 złotych, więc to jest kilkanaście procent, to też jest kwota, która nieradykalnie obniża budżety domowe" - podkreśla Miłosz Motyka, wiceminister klimatu i środowiska.
Przypomnijmy, że zamrożenie cen energii w Polsce utrzymywane było od 2021 roku. Obecnie ceny energii elektrycznej w Polsce dla gospodarstw domowych i odbiorców wrażliwych są zamrożone do 30 czerwca br. Zasady są podobne do tych, które obowiązywały w 2023 r. Zmianie uległy natomiast limity maksymalnego zużycia prądu, do których ceny pozostają niezmienione - limity te są mniejsze o połowę w porównaniu z rokiem ubiegłym, bo właśnie do połowy roku ma obowiązywać mrożenie cen. Limity wynoszą 1,5 MWh dla wszystkich gospodarstw domowych, 1,8 MWh dla gospodarstw domowych z osobami z niepełnosprawnościami, 2 MWh dla rodzin z Kartą Dużej Rodziny oraz dla rolników. Minister klimatu i środowiska Hennig-Kloska przyznała w jednej z wypowiedzi, że utrzymanie mechanizmu zamrożenia cen energii w obecnym kształcie to "ogromny koszt" dla budżetu państwa rzędu kilkunastu miliardów złotych.
O ile wzrosną rachunki za prąd od lipca?
Minister klimatu Paulina Hennig-Kloska pod koniec lutego mówiła, że chciałaby, aby po 1 lipca miesięczny rachunek za prąd dla gospodarstwa nie wzrósł o więcej niż 30 złotych. Podobne zdanie w tej sprawie wypowiedział ostatnio również wiceminister resortu: "Maksymalnie 30 złotych, więc to jest kilkanaście procent, to też jest kwota, która nieradykalnie obniża budżety domowe (...), natomiast pamiętajmy, że jest to kwota, którą i tak musielibyśmy wyłożyć, gdybyśmy musieli mrozić ceny" - powiedział Miłosz Motyka.
Resort klimatu myśli również o zapewnieniu ochrony przed wzrostem cen dla najbiedniejszych. Minister Henning-Kloska przypomniała, że już dziś w systemie są rozwiązania, które można wykorzystać, by zapewnić osłonę najbardziej potrzebującym konsumentom. Mówiła w tym kontekście m.in. o dodatkach energetycznych dystrybuowanych przez gminy, a także bonach. - Można katalog dopłat rozszerzyć - dodała.
Według analiz przeprowadzonych na zlecenie MKiŚ blisko 3 mln gospodarstw domowych może otrzymać dodatkowe wsparcie w postaci wspomnianych wyżej bonów energetycznych w drugiej połowie roku.
- Mówimy o sytuacji, w której rachunki za energię są w wysokości często 30, 40 proc., nawet połowy wszystkich wydatków. Mówimy też o rodzinach wielodzietnych, gdzie to zużycie jest bardzo duże. Mówimy generalnie o tych gospodarstwach domowych, w których ten poziom wydatków na energię elektryczną znacznie przewyższa średnią" - mówił w programie "Tłit" Wirtualnej Polski Miłosz Motyka.
Na razie jeszcze nie ma konkretnego projektu odnośnie bonu energetycznego. Jednym z sugerowanych przez ministerstwo rozwiązań jest kwalifikacja do wsparcia ze względu na próg dochodowych wnioskodawcy,