Biegać? Tak, zdecydowanie! NASZ KOMENTARZ

Biznes Opinie
Styl Życia
@
Fot. 123rf

Wiosna coraz bliżej, a to oznacza, że wielu spośród nas postanawia nie tylko kibicować sportowcom, ale i samemu spróbować jakiejś aktywności. A cóż mogłoby być prostszego i bardziej kuszącego niż bieganie? Bo i wielkich przygotowań nie trzeba, i przebywa się na świeżym powietrzu, i nierzadko w pięknych okolicznościach przyrody…


Złośliwi mówią, że jeśli na zawodach biegowych (dotyczy to także, a może nawet przede wszystkim, amatorskiego kolarstwa) pojawia się nowa osoba, która imponuje najnowocześniejszymi butami oraz wszelkimi możliwymi gadżetami z najwyższej półki, zwłaszcza cenowej, wówczas czołowi zawodnicy najczęściej mogą spać spokojnie. Ot, pojawił się kolejny gadżeciarz, który przygodę ze sportem zaczął od zakupów, a na trasie zasapie się już po kilkuset metrach. Żarty jednak na bok, nawet jeśli może być w nich ziarnko prawdy.


Bieganie jest aktywnością najprostszą i tak naprawdę na start podstawą są głównie buty - na niech akurat przesadnie oszczędzać nie warto, by w przyszłości nie narzekać na ból kolan i stawów. Przez lata biegowy rynek rozwinął się jednak na tyle, że już od dawna jest to bardzo szeroko rozwinięty biznes. Nie tylko na profesjonalistów, ale i na zwykłych niedzielnych amatorów, czekają naprawdę szerokie możliwości zakupu rozmaitych ubrań i akcesoriów. Trudno dziś o biegacza, który obszedłby się bez choćby prostego modelu zegarka sportowego - oferta jest przeogromna, a po treningu urządzenie podaje na tacy jego gotową analizę uwzględniającą i tempo każdego przebiegniętego kilometra, i tętno, i zrzucone kalorie. Niedawno miałem przyjemność wystartować w grupie przyjaciół w biegu „Odlotowa Piątka”, który odbył się na bydgoskim lotnisku. Na starcie stanął tłum uczestników - wszak zwykle przychodzi moment (i to raczej wcześniej niż później), gdy truchtanie po lesie przestaje wystarczać nawet amatorom. Bieg po pasie startowym, w stronę zachodzącego słońca, wśród setek innych zawodników, miał swój wielki urok. I to też pokazuje, że organizatorzy takich imprez, również w naszym regionie, prześcigają się w szukaniu pomysłów na możliwie najoryginalniejsze zawody. W Toruniu rokrocznie odbywa się cieszący się dużą popularnością półmaraton świętych Mikołajów, którego uczestnicy biegną w czerwonych strojach i czerwonych mikołajowych czapeczkach. Także w Toruniu w ostatni weekend biegano po jednym z XIX-wiecznych fortów artyleryjskich, gdzie na chętnych czekała ciekawa i nietypowa trasa.


Amatorskie bieganie to już dawno coś zupełnie innego niż jeszcze dwie-trzy dekady temu. Pamiętam, że kiedyś porozmawiałem z jednym z czołowych toruńskich maratończyków lat 80. i 90. Razem z kolegami biegaczami rozmaitych startów miał znacznie mniej - panowie spotykali się jednak regularnie, ćwiczyli najczęściej wspólnie, i nierzadko dochodzili do wysokiego, jak na amatorów, poziomu. Dziś bieganie to już wielki biznes, zaczynając od butów i akcesoriów, a na wspomnianych okazałych imprezach z udziałem nawet tysięcy uczestników kończąc.


W tym wszystkim nie można jednak zapominać o tym, co najważniejsze. Że bieganie stało się modnym stylem życia, a to niepostrzeżenie wpływa korzystnie na zdrowie społeczeństwa. Dla tysięcy z nas wybór między spędzeniem całego popołudnia przed telewizorem lub wyjściem na trening stał się wyborem oczywistym. Na razie Polska to (jeszcze?) nie np. Francja czy Hiszpania, gdzie biegaczy-amatorów cały czas jest znacznie więcej niż u nas, ale powoli i my nie mamy się już czego wstydzić. A przy tym jaka to frajda, gdy można wystartować w jednych i tych samych zawodach ramię w ramię z profesjonalistami. Bo w biegach ulicznych na starcie stają oni razem z amatorami i - teoretycznie - przynajmniej na pierwszych metrach, zanim faworyt ucieknie daleko do przodu, szanse są jeszcze równe. W ilu innych dyscyplinach byłby możliwy wspólny start w jednych zawodach osób na tak różnym poziomie? Początek tygodnia mamy chłodny, ale w następnych dniach temperatura ma pójść w górę i chyba na dobre przywitamy wiosnę, niedługo już także tę kalendarzową. A czy jest lepsza pora roku do tego, by się trochę ruszyć? No właśnie…