Czym jest turystyka kolejowa i jakie są największe marzenia miłośników pociągów? O tym rozmawiamy z Rafałem Wąsowiczem, prezesem Kujawsko-Pomorskie Stowarzyszenie Rozwoju Transportu Publicznego WYWIAD

Region Raport
Styl Życia
Dworzec w Ciechocinku
Fot. Grzegorz Adamczewski

Historyczny pociąg z lat 70. przejechał po kujawsko-pomorskich torach. Kursy realizowane były w ramach projektu „Regionalista 2024”. Pasażerowie odwiedzili m.in. Toruń Północny, Ciechocinek, Kruszwicę czy Bożenkowo. To wydarzenie zorganizowało 2 i 3 marca Kujawsko-Pomorskie Stowarzyszenie Rozwoju Transportu Publicznego. Rozmawialiśmy z jego prezesem Rafałem Wąsowiczem, by dowiedzieć się, czym jest turystyka kolejowa i jakie są największe marzenia miłośników pociągów.

 

Jestem z pokolenia, które pamięta jeszcze weekendowe wycieczki pociągiem do Ciechocinka z Torunia i wakacyjne wyjazdy na Pałuki koleją do Żnina. Tych połączeń od wielu lat już nie ma. Co straciły te miejscowości przez brak pociągu?

Przede wszystkim pieniądze. Warto zauważyć, że Ciechocinek jako znany kurort w kraju, jest odwiedzany przez większą liczbę turystów niż jedna ze stolic województwa, czyli Bydgoszcz. To są dane GUS. Brak połączeń kolejowych powoduje, że część osób wybiera inne kierunki. Tam, gdzie jest łatwiej dojechać. Ten sam problem mają Mikołajki, gdzie znacznie spadła liczba turystów po likwidacji połączeń kolejowych. Lata temu mieszkałem w Ciechocinku i mam jeszcze bilet miesięczny na pamiątkę. Jeżeli chodzi o Żnin, Barcin, Pakość czy Kruszwicę, to oprócz straconych pieniędzy z turystyki, te miasta tracą też młodych ludzi. Nie mogąc dojechać do pracy czy szkoły, po prostu wyprowadzają się tam, gdzie ten transport jest lepiej zorganizowany. Wielu młodych nie chce jeździć samochodem. Nie chodzi o to, że ich nie stać. Oni nie chcą używać auta z różnych względów. Na przykład klimatycznych. Poza tym pociągiem podróżuje się szybciej. Można też robić inne rzeczy - pracować, skupić się na książce. Jakkolwiek na to nie spojrzeć tam, gdzie jest transport kolejowy, to lepiej się żyje. Dwa lata temu byłem zaproszony jako przedstawiciel stowarzyszenia na Kongres Młodzieży w Toruniu. Na nim młodzi ludzie mówili, że mają problem z dotarciem do szkoły. Jedna dziewczyna z Aleksandrowa mówiła, że marzyła o studiach w Toruniu, ale z braku połączeń nie mogła tego zrealizować.

 

Czytałem raport Stowarzyszenia Młodzi dla Kujawsko-Pomorskiego właśnie z Aleksandrowa Kujawskiego, który jasno pokazuje, że wykluczenie komunikacyjne jest powszechne w naszym regionie.

To wykluczenie dotyka 14 milionów Polaków w skali kraju. Powiem tylko, że znacznie biedniejsze województwa jak podlaskie i lubelskie mają silniej rozwinięty transport kolejowy. Ustawa jasno określa, że organizatorem transportu jest województwo, więc wszystko w rękach marszałka. Nasze stowarzyszenie czy samorządy choćbyśmy chcieli, to i tak nic nie możemy zrobić.

 

Proszę powiedzieć o działalności waszego stowarzyszenia.

Kujawsko-Pomorskie Stowarzyszenie Rozwoju Transportu Publicznego działa trzeci rok. Co robimy? Wywieramy presję na władze, lobbujemy, wskazujemy białe plamy. Niedawno opublikowaliśmy film z odcinka Lipowa Tucholska - Wierzchucin. Mamy uprawnienia przewoźnika drogowego, staramy się też o licencję. Tak jak tymi przejazdami pociągów udowadniamy, że do wielu miejsc da się dojechać, to w sferze autobusowej chcemy pokazać, że można utworzyć fajne połączenia kolejowo-autobusowe. Nam zależy na tym, żeby autobusy pełniły funkcję dowozową. Żeby pasażerowie nie jechali na przykład godzinę 42 kilometry z Bydgoszczy do Mąkowarska, tylko by jeździł tam pociąg. Autobusem to można sobie podjechać na przykład z Łabiszyna do Brzozy Bydgoskiej, tam przesiąść się w pociąg i nim dojechać bez stania w korkach do centrum Bydgoszczy. Kilka spraw udało nam się wygrać. Na przykład napisaliśmy skargę do Komisji Europejskiej w kwestii budowy parkingu park & ride w centrum Bydgoszczy. Powstał on niezgodnie z ideą tych parkingów, które powinny być budowane na obrzeżach miasta. No i miasto zmieniło narrację, że to jest park & go, czyli kierowca ma dojechać do centrum i iść dalej pieszo. Absurd kompletny!

 

Organizujecie przejazdy turystyczne pociągami. Skąd pomysł?

Turystyka kolejowa przyszła do nas z Niemiec i Czech, bo tam jest zakorzeniony najbardziej ten rodzaj transportu. U nas przez dekady był marginalizowany i wręcz likwidowany. Dopiero gdzieś od 15 lat zaczął się taki ruch pociągów specjalnych. Miłośnicy kolei już nie tylko fotografują pociągi, ale mogą się przejechać starymi wagonami i można z tego zrobić produkt turystyczny. Zabytkowy pociąg odwiedza ciekawe miejsca jak choćby Kruszwicę. Chcielibyśmy pojechać do Żnina, gdzie mamy pięknie odrestaurowaną cukrownię albo Świecia, gdzie jest odnowiony zamek. To jest teraz niemożliwe, ale moglibyśmy pojechać do Golubia-Dobrzynia, żeby pokazać tam zamek, jednak i tam tory rozebrano. Taki zabytkowy pociąg może służyć jako łącznik między społeczeństwem a dziedzictwem w regionie. Dzięki podróży pociągiem możemy poznawać regionalne perły architektury czy przyrody. Koleją to jest podróż z duszą.

 

Ma się wtedy przede wszystkim czas, żeby spojrzeć za okno. Kierowca jadący samochodem nie zobaczy zbyt wiele.

No właśnie. Ten zabytkowy pociąg nie jedzie zbyt szybko, bo maksymalnie 90 kilometrów na godzinę. Takim tempem spacerowym, można powiedzieć. Na takich liniach jak do Kruszwicy czy Ciechocinka, które nie są używane, to była prędkość 20 kilometrów na godzinę. Jest też wagon restauracyjny w starym stylu z lat siedemdziesiątych, a w nim obsługa oryginalnie ubrana w stroje WARS-u z tamtych lat. Podobnie obsługa pociągu - kierownik i konduktorzy. Mają mundury, koszule i krawaty, tak by to odzwierciedlić tamte czasy. Tutaj dodam, że zawsze nasi pasażerowie mówią, że te stare fotele są bardzo wygodne. W nowych pociągach nie da się wysiedzieć na dłuższych trasach.

 

Widziałem, że w ostatniej podróży brały także udział "ogórki".

Tak, jako takie dopełnienie projektu "Regionalista", dzięki współpracy z Muzeum Komunikacji w Paterku, udało się uruchomić dwa jelcze zabytkowe, tak zwane ogórki, od stacji Bydgoszcz Fordon do Ostromecka. Część pasażerów przesiadła się do tych "ogórków", żeby fotografować i filmować pociąg przejeżdżający przez most na Wiśle. W ten sposób zainscenizowaliśmy autobusową komunikację zastępczą z epoki.

 

Na wasz ostatni przejazd w ramach programu "Regionalista" reaktywowana została stacja Toruń Północny. Tam społecznicy zorganizowali wielką akcję sprzątania.

Ta stacja funkcjonowała do 1991 roku. Tam teraz przejeżdżają już tylko pociągi towarowe do bazy w Olku. Okazało się, że jest bardzo duży odzew mieszkańców. Dopiero z góry z drona widać, że ta stacja jest tak sielankowo położona wśród drzew w centrum dużego osiedla. Dobrze byłoby tam nic nie wycinać. Jest potencjał, żeby reaktywować te sześć kilometrów z Torunia Północnego do Wschodniego, by mieszkańcom umożliwić dojazdy do Bydgoszczy, Inowrocławia czy Włocławka. Postulujemy też budowę przystanku przy cmentarzu komunalnym. Mieszkańcy nie musieliby dojeżdżać autobusem linii nr 27 na dworzec główny czy tramwajem nr 6 na dworzec miasto.  Sezonowo latem te kursy mogłyby być wydłużone do Barbarki i Olka Chciałbym jeszcze podkreślić, że mieszkańcy nie chcą, by tam wycinać cokolwiek. To jest możliwe. Mamy doświadczenia z innych linii kolejowych, gdzie nie ma problemu z drzewami rosnącymi blisko torów. Zresztą tak jak obecnie przez Toruń Północny jeżdżą pociągi towarowe i ta zieleń niczemu nie przeszkadza, pokazał to również przejazd naszego specjalnego pociągu. Miasto Toruń przejęło tę stację, bo PKP chciały dworzec wyburzyć. Zdążyli wyburzyć tylko magazyn. Teraz dworzec przejmie urząd marszałkowski i powstanie tam centrum edukacyjne. To ma szanse żyć, widać tam ogromny potencjał.

 

Pana zdaniem powróci tam ruch kolejowy?

Są na to szanse. Marszałek chce, by jeździł tam parowóz, ale sprzeciwiają się temu pomysłowi mieszkańcy. Byłem na spotkaniu z Radą Osiedla Wrzosy - Jar i oni prosili, żebyśmy przekonywali go, żeby ten ruch wrócił, ale nie parowozowy, a regularny. Kursowanie kopcącego parowozu niestety wiąże się z cotygodniowym myciem okien i parapetów, bo będą się osadzały sadze. Województwo posiada cały skład z parowozem, który miał pierwotnie jeździć do Golubia-Dobrzynia. To się nie udało, stąd pomysł wykorzystania go w kursach do stacji Toruń Północny. Jeszcze raz podkreślę, że mieszkańcy chcą powrotu pociągu, ale regionalnego.

 

Ten przejazd miał także wymiar charytatywny.

Tak, to dla nas bardzo ważne. Z każdego biletu pięć złotych przeznaczyliśmy na toruńskie Hospicjum Światło. Zebraliśmy 1500 złotych, bo 300 osób pojechało pociągiem do stacji Toruń Północny. Honorowy patronat nad tym charytatywnym przejazdem objął również prezydent Miasta Torunia Michał Zaleski.

 

Czy są już plany na kolejne przejazdy?

Tak. Na naszej stronie kpsrtp.pl jest harmonogram. Zapraszamy 14 kwietnia na przejazd nowoczesnym szynobusem z Chojnic do Przechlewa. Stamtąd będzie także kurs do Człuchowa i z powrotem. To jest linia nieczynna już od 1991 roku i będziemy promowali reaktywację tej trasy. Kolejny przejazd w niedzielę 28 kwietnia do Białośliwia. Stamtąd pojedziemy parowozem wąskotorowym do stacji Nieżychowo. Tam może uda nam się zwiedzić starą gorzelnię z XIX wieku. Rozmowy trwają, nie chcę na razie obiecywać że ją odwiedzimy. Odwiedzimy także Szubin i kilka bocznic.

 

Mówił pan o liniach kolejowych, których już nie ma i które warto przywrócić. Jakie są największe marzenia miłośników kolei w naszym regionie?

Myślę, że przywrócenie linii z Tucholi do Koronowa i stworzenie w Pruszczu-Bagienicy prawdziwej stacji muzealnej z możliwością dojazdu do Zalewu Koronowskiego. Zespół dworca Pruszcz-Bagienica jest wpisany dzięki naszemu zaangażowaniu do Rejestru Zabytków Województwa Kujawsko-Pomorskiego. Są tam cenne obiekty jak parowozownia, obrotnica, wieża wodna, lodownia, stacja pomp czy infrastruktura sterowania ruchem kolejowym.  Tory jeszcze leżą do Zalewu Koronowskiego, co zwiększa potencjał tego miejsca. Druga taka malownicza trasa to Brodnica - Tama Brodzka - Iława przez Kurzętnik, gdzie jest wieża widokowa. Obecnie jest to ścieżka rowerowa, jednak przykłady z Niemiec jak w landzie Saabrücken pokazują, że to żaden kłopot. Tam likwiduje się ścieżki rowerowe powstałe na rozebranych liniach kolejowych i ponownie przywraca linie kolejowe. Oczywiście kosztuje to wielokroć więcej niż modernizacja dawno nieużywanej linii kolejowej, ale to są koszty krótkowzroczności i błędów złych decyzji często sprzed dekad. Przy okazji chciałbym zaapelować do osób kandydujących w wyborach, niezależnie od opcji politycznej, by zwróciły uwagę na transport kolejowy i poinformowały jakie konkretne działania podejmą by lokalne linie kolejowe reaktywować. Moim zdaniem transport kolejowy nie jest on traktowany na równi z samochodowym. Zamiast wydawać publiczne środki na połączenia kolejowe w regionie budowane są obwodnice, tylko proszę zwrócić uwagę na to, że to nie rozwiązuje problemów osób wykluczonych komunikacyjnie. Obwodnica nie spowoduje, że pojawi się dodatkowy kurs autobusu czy pociągu.  Obwodnice nie zdejmują samochodów z dróg tak jak pociągi - zgodnie z potwierdzonym na całym świecie twierdzeniem Lewisa-Mogridge’a, które opisuje natężenie ruchu samochodów i mówi, że poszerzanie dróg w miastach i budowa obwodnic nie prowadzi do mniejszego na nich zatłoczenia, ponieważ liczba samochodów korzystających z takiej drogi powiększa się tak, aby wypełnić dostępną przestrzeń. Transport musi być dobrze zorganizowany. Nawet darmowe przejazdy kolejowe czy autobusowe nie rozwiążą problemów mieszkańców wykluczonych transportowo, jeśli te pojazdy pojadą 2-3 razy na dobę.

 

Turystyka kolejowa to nie tylko Kujawsko-Pomorskie. Jak to wygląda w Polsce?

Jest bardzo dużo różnych inicjatyw. Takich stowarzyszeń jak nasze jest sporo. KSK Wrocław ma własną bocznicę nawet. Stowarzyszenie Stacja Pyskowice ma swoją lokomotywę i wagony. Powstaje Nadzalewowa Kolej Drezynowa Tolkmicko - Frombork. Na marginesie dodam, że Frombork i Tolkmicko również utraciły turystów po likwidacji kolei. Są drezyny rowerowe w Ustrzykach. W województwie zachodniopomorskim Polregio przekazało miłośnikom kolei pod opiekę zabytkowy pojazd SN61. Jest już wyremontowany, ale potrzeba teraz siedmiu milionów złotych, by podpisać dokument dopuszczający go do ruchu. Na razie nie może, potocznie mówiąc, wyjechać poza bramę. Jest też firma, która robi to komercyjnie, czyli Turystyka Kolejowa TurKol.

 

Takie projekty jak "Regionalista" wymagają zapewne pomocy i współpracy wielu firm i instytucji?

O tak, "Regionalista" został zrealizowany dzięki współpracy wielu partnerów. Partnerem akademickim jest Wyższa Szkoła Gospodarki w Bydgoszczy wraz z Pracownią Regionalistyczną przy WSG. Przewoźnikiem kolejowym - CargoMaster Sp. z o.o. z Torunia. Tabor dostarczyły firmy Morvi sp. z o.o. oraz Migro sp. z o.o. z Torunia. Wjazd do Bożenkowa był możliwy dzięki 1 Regionalnej Bazie Logistycznej w Wałczu. PKP PLK bardzo nam pomogła jeśli chodzi o przejazd do Torunia Północnego i Ciechocinka. Zakłady Sodowe w Inowrocławiu wyraziły zgodę na wjazd do stacji Inowrocław Chemia. Finansowe wsparcie przekazały samorządy Ciechocinka, Pakości oraz Powiatu Inowrocławskiego. Zaangażowane były Rada Osiedla Wrzosy-Jar wraz ze Stowarzyszeniem Chełmionka oraz wiele osób dobrej woli.

 

Dziękuję za rozmowę!